Wpisy archiwalne w kategorii
Rudawy Janowickie
Dystans całkowity: | 252.37 km (w terenie 14.00 km; 5.55%) |
Czas w ruchu: | 06:38 |
Średnia prędkość: | 19.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.45 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 126.18 km i 6h 38m |
Więcej statystyk |
Kolorowe Jeziorka, Rudawy Janowickie
Niedziela, 16 października 2011 | dodano:16.10.2011Kategoria Rudawy Janowickie
Km: | 132.37 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 06:38 | km/h: | 19.96 |
Pr. maks.: | 59.45 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Prawdą jest, że sezon rowerowy nigdy się nie kończy, potrzebne jest tylko odpowiednie ubranie. Niestety jednak sezon na dłuższe, wielogodzinne wypady nieznanymi szlakami, powoli dobiega końca - dzień staje się coraz krótszy, mroźny wiatr kuje w policzki, rzadziej uczęszczane szlaki przykrywają liście, a na ścieżkach jest coraz więcej błota który skutecznie utrudnia jazdę.
Nie czekając na dalsze pogorszenie pogody, wspólnie z Łukaszem postanowiliśmy po raz drugi zagościć w Rudawach Janowickich.
Tym razem naszym celem były Kolorowe Jeziorka, które powstały w miejscu dawnych wyrobisk niemieckich kopalni, a za kolor wody odpowiadają zawarte w niej związki chemiczne.
Do Wieściszowic, skąd rozpoczyna się zarówno pieszy, jak i rowerowy szlak, mieliśmy ponad 50 km i wyruszaliśmy o 9:30 - wystarczająco wcześnie aby zdążyć przed zmrokiem, a jednocześnie w momencie gdy słupki temperatury wędrują już w górę.
Pogoda miło nas zaskoczyła, pomimo temperatury niewiele wyższej niż 6 stopni, przywitało nas słońce i brak dokuczającego wiatru.
W drodze do Bielowic spotkaliśmy niewielkie stado sarn, które pomimo niedużej odległości zatrzymało się na polu i wyjątkowo po raz pierwszy pozwoliło zrobić sobie zdjęcie. Dotychczas, gdy tylko zdążyłem wyciągnąć aparat, to już całe stado było w ruchu - i w sumie mnie to nie dziwi, nauczyły się że gdy ktoś do nich czymś celuje, to lepiej wiać.
Myszołów który leciał nad drzewami też nie chciał być gorszy i dołączył do grupowego zdjęcia.
Później jeszcze wielokrotnie spotykaliśmy sarny, mam nadzieję, że grupa rozbawionych myśliwych którą spotkaliśmy na szlaku rowerowo - pieszym w Rudawach Janowickich, miała mniej szczęścia.
Jechaliśmy najkrótszą trasą, czyli przez Górzec, dalej Muchów i Lipę. A w Lipie lipa, płasko i sklep czynny od 14:30. Ale za Lipą, nie było już lipy, tylko kilka km pod górę.
Pozytywnie zaskoczyła nas droga z Kaczorowa, w kierunku Marciszowa. Asfalt w bardzo dobrym stanie, ładne widoki, trochę pod górę, a później z góry. Przed Marciszowem skręciliśmy jednak na czerwoną drogę rowerową, która częściowo asfaltem, a częściowo polnymi drogami zaprowadziła nas do Wieściszowic, skąd już zmieniliśmy szlak na ten właściwy aby dojechać do jeziorek - rowerowy niebieski.
Zaskoczył nas długi i stromy podjazd asfaltem, zanim skręciliśmy na drogę gruntową. Tu obyło się już bez niespodzianek - nadal pod górę.
Pięliśmy się coraz wyżej, od czasu do czasu podziwiając otaczające nas widoki. Rudawy Janowickie są bardzo ładnie ukształtowane.
Wkrótce stanęliśmy przed trudnym wyborem, albo kontynuować jazdę drogą rowerową, albo zrobić "skrót" przez Wielką Kopę (871 m n.p.m.). Po krótkiej naradzie skręcamy na Wielką Kopę, bo czy w przyszłości ponownie będziemy mieć ku temu okazję?
Początkowo rowery trzeba wnosić, później prowadzić, a wkrótce można i jechać.
Szczyt lekko poniżej oczekiwań, jest zbyt zalesiony, aby odsłonić widoki na Rudawy.
Szybki zjazd i ponownie łączymy się ze szlakiem rowerowym, już przy Zielonym Stawiku. Słowo "okresowy", którym jest opisany na mapie, nie wzięło się z nikąd, na miejscu zastajemy niewielką kałużę.
Od teraz, aż do Wieściszowic mamy ciągle w dół, po drodze mijamy samotne drzewo, wystawione na trudną próbę przetrwania na tym całkowicie odsłoniętym zboczu.
Szybko docieramy do bajkowo wyglądającego Błękitnego Jeziorka, zdecydowanie najładniejszego spośród czterech i choćby nawet tylko dla niego warto się tu wybrać.
Za błękitny, a w zasadzie bardziej seledynowy odcień jeziorka, odpowiadają zawarte w wodzie związki miedzi.
My oglądamy je niestety od tej mniej fotogenicznej strony, aby wybrać się na jego drugi brzeg, musielibyśmy pokonać kawałek drogi i sporo błota, a ponieważ i tak oddalamy się już od szlaku rowerowego, zawracamy.
Niestety po drodze przegapiliśmy skręt w prawo i trafiamy aż do wioski, skąd wracamy do Purpurowego i Zielonego jeziorka, które w zasadzie nie prezentują się jakoś wyjątkowo, ciepła kawa w budce obok jednego z nich jest jednak wystarczającą zachętą.
Do Kaczorowa wracamy tą samą drogą, a następnie obieramy kierunek na Świerzawę prez Wojcieszów. Do Złotoryi jedzie się szybko i przyjemnie, Łukasz się rozkręca i dyktuje tempo. Od Złotoryi schody - ta część trasy która miała być formalnością, za sprawą wiatru i brakiem osłony ze strony otaczających nas pól, mocno nas męczy i do Legnicy docieramy już w nieco gorszym nastroju.
Do następnego :)
Nie czekając na dalsze pogorszenie pogody, wspólnie z Łukaszem postanowiliśmy po raz drugi zagościć w Rudawach Janowickich.
Tym razem naszym celem były Kolorowe Jeziorka, które powstały w miejscu dawnych wyrobisk niemieckich kopalni, a za kolor wody odpowiadają zawarte w niej związki chemiczne.
Do Wieściszowic, skąd rozpoczyna się zarówno pieszy, jak i rowerowy szlak, mieliśmy ponad 50 km i wyruszaliśmy o 9:30 - wystarczająco wcześnie aby zdążyć przed zmrokiem, a jednocześnie w momencie gdy słupki temperatury wędrują już w górę.
Pogoda miło nas zaskoczyła, pomimo temperatury niewiele wyższej niż 6 stopni, przywitało nas słońce i brak dokuczającego wiatru.
W drodze do Bielowic spotkaliśmy niewielkie stado sarn, które pomimo niedużej odległości zatrzymało się na polu i wyjątkowo po raz pierwszy pozwoliło zrobić sobie zdjęcie. Dotychczas, gdy tylko zdążyłem wyciągnąć aparat, to już całe stado było w ruchu - i w sumie mnie to nie dziwi, nauczyły się że gdy ktoś do nich czymś celuje, to lepiej wiać.
Myszołów który leciał nad drzewami też nie chciał być gorszy i dołączył do grupowego zdjęcia.
Później jeszcze wielokrotnie spotykaliśmy sarny, mam nadzieję, że grupa rozbawionych myśliwych którą spotkaliśmy na szlaku rowerowo - pieszym w Rudawach Janowickich, miała mniej szczęścia.
Jechaliśmy najkrótszą trasą, czyli przez Górzec, dalej Muchów i Lipę. A w Lipie lipa, płasko i sklep czynny od 14:30. Ale za Lipą, nie było już lipy, tylko kilka km pod górę.
Pozytywnie zaskoczyła nas droga z Kaczorowa, w kierunku Marciszowa. Asfalt w bardzo dobrym stanie, ładne widoki, trochę pod górę, a później z góry. Przed Marciszowem skręciliśmy jednak na czerwoną drogę rowerową, która częściowo asfaltem, a częściowo polnymi drogami zaprowadziła nas do Wieściszowic, skąd już zmieniliśmy szlak na ten właściwy aby dojechać do jeziorek - rowerowy niebieski.
Zaskoczył nas długi i stromy podjazd asfaltem, zanim skręciliśmy na drogę gruntową. Tu obyło się już bez niespodzianek - nadal pod górę.
Pięliśmy się coraz wyżej, od czasu do czasu podziwiając otaczające nas widoki. Rudawy Janowickie są bardzo ładnie ukształtowane.
Wkrótce stanęliśmy przed trudnym wyborem, albo kontynuować jazdę drogą rowerową, albo zrobić "skrót" przez Wielką Kopę (871 m n.p.m.). Po krótkiej naradzie skręcamy na Wielką Kopę, bo czy w przyszłości ponownie będziemy mieć ku temu okazję?
Początkowo rowery trzeba wnosić, później prowadzić, a wkrótce można i jechać.
Szczyt lekko poniżej oczekiwań, jest zbyt zalesiony, aby odsłonić widoki na Rudawy.
Szybki zjazd i ponownie łączymy się ze szlakiem rowerowym, już przy Zielonym Stawiku. Słowo "okresowy", którym jest opisany na mapie, nie wzięło się z nikąd, na miejscu zastajemy niewielką kałużę.
Od teraz, aż do Wieściszowic mamy ciągle w dół, po drodze mijamy samotne drzewo, wystawione na trudną próbę przetrwania na tym całkowicie odsłoniętym zboczu.
Szybko docieramy do bajkowo wyglądającego Błękitnego Jeziorka, zdecydowanie najładniejszego spośród czterech i choćby nawet tylko dla niego warto się tu wybrać.
Za błękitny, a w zasadzie bardziej seledynowy odcień jeziorka, odpowiadają zawarte w wodzie związki miedzi.
My oglądamy je niestety od tej mniej fotogenicznej strony, aby wybrać się na jego drugi brzeg, musielibyśmy pokonać kawałek drogi i sporo błota, a ponieważ i tak oddalamy się już od szlaku rowerowego, zawracamy.
Niestety po drodze przegapiliśmy skręt w prawo i trafiamy aż do wioski, skąd wracamy do Purpurowego i Zielonego jeziorka, które w zasadzie nie prezentują się jakoś wyjątkowo, ciepła kawa w budce obok jednego z nich jest jednak wystarczającą zachętą.
Do Kaczorowa wracamy tą samą drogą, a następnie obieramy kierunek na Świerzawę prez Wojcieszów. Do Złotoryi jedzie się szybko i przyjemnie, Łukasz się rozkręca i dyktuje tempo. Od Złotoryi schody - ta część trasy która miała być formalnością, za sprawą wiatru i brakiem osłony ze strony otaczających nas pól, mocno nas męczy i do Legnicy docieramy już w nieco gorszym nastroju.
Do następnego :)
Zamek Bolczów
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:28.04.2011Kategoria Rudawy Janowickie, Zamki
Km: | 120.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tydzień wcześniej, wraz z Łukaszem odwiedziliśmy ruiny Zamku w Lipie. Tym razem padło na ruiny Zamku Bolczów.
Aby urozmaicić nieco trasę, w pierwszą stronę pojechaliśmy trasą Górzec - Pomocne - Muchów - Lipa - Kaczorów - Radomierz - Janowice Wielkie.
W Janowicach Wielkich wystarczy kierować się zielonym szlakiem i wkrótce rozpoczyna się leśny podjazd na występ skalny, gdzie w wyższych partiach ulokowany jest zamek.
Część podjazdu można podjechać, później na drodze coraz więcej odkrytych skał i kamieni z którymi Łukasz poradził sobie lepiej, a następnie niedługi odcinek z rowerem na plecach ;).
Zamek Bolczów znajduje się w północnej części Rudaw Janowickich. Został wybudowany w XIV w., a po zniszczeniach odbudowany w wieku XVI.
Na początku wojny trzydziestoletniej służył miejscowej ludności jako bezpieczne schronienie, z czasem jednak umocniono fortyfikacje i zamek został obsadzony załogą cesarską. W 1641 roku został zdobyty przez Szwedów, którzy cztery lata później, opuszczając zamek po jego ponownym zdobyciu, spalili drewnianą część konstrukcji i zabudowań. Od tego momentu zamek popadł w ruinę.
Powrót przez Wojcieszów, Świerzawę i Złotoryję do Legnicy.
Bardzo udany wypad :).
ps. na bikemap droga przez las z Janowic Wielkich na zamek tak trochę na chybił trafił ;)
Aby urozmaicić nieco trasę, w pierwszą stronę pojechaliśmy trasą Górzec - Pomocne - Muchów - Lipa - Kaczorów - Radomierz - Janowice Wielkie.
W Janowicach Wielkich wystarczy kierować się zielonym szlakiem i wkrótce rozpoczyna się leśny podjazd na występ skalny, gdzie w wyższych partiach ulokowany jest zamek.
Część podjazdu można podjechać, później na drodze coraz więcej odkrytych skał i kamieni z którymi Łukasz poradził sobie lepiej, a następnie niedługi odcinek z rowerem na plecach ;).
Zamek Bolczów znajduje się w północnej części Rudaw Janowickich. Został wybudowany w XIV w., a po zniszczeniach odbudowany w wieku XVI.
Na początku wojny trzydziestoletniej służył miejscowej ludności jako bezpieczne schronienie, z czasem jednak umocniono fortyfikacje i zamek został obsadzony załogą cesarską. W 1641 roku został zdobyty przez Szwedów, którzy cztery lata później, opuszczając zamek po jego ponownym zdobyciu, spalili drewnianą część konstrukcji i zabudowań. Od tego momentu zamek popadł w ruinę.
Powrót przez Wojcieszów, Świerzawę i Złotoryję do Legnicy.
Bardzo udany wypad :).
ps. na bikemap droga przez las z Janowic Wielkich na zamek tak trochę na chybił trafił ;)