informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1418.53 km (w terenie 227.00 km; 16.00%)
Czas w ruchu:65:06
Średnia prędkość:20.27 km/h
Maksymalna prędkość:66.86 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:78.81 km i 4h 04m
Więcej statystyk

Stanisławów

Wtorek, 29 maja 2012 | dodano:29.05.2012
Km:76.06Km teren:0.00 Czas:03:30km/h:21.73
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
W ramach dochodzenia do siebie po niedzielnych glebach, postanowiłem nieco odpocząć od terenu, aż do momentu odzyskania pełnej sprawności.

Wczoraj założyłem slicki, a dzisiaj wybrałem się z Bożeną, Markiem i Andrzejem do Stanisławowa. Miała być spokojna wycieczka, ale Bożena szalała na kolarzówce, więc aż tak spokojnie, to nie było :P.

Na razie na wszystkich dziurach odczuwam pobolewające żebro. Przypomniały też o sobie lekkie zakwasy po niedzielnych Rudawach Janowickich ;).

Z Kamiennej Góry na Kapellę. Terenem.

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012
Km:163.34Km teren:46.00 Czas:08:57km/h:18.25
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Kolejny wypad z listy do zrealizowania w tym roku mogę wykreślić.
Tym razem wybór padł na odcinek szlaku z Kamiennej Góry na Kapelle, będącego częścią europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E3.

Oczywiście wstałem kompletnie niewyspany i kilka minut przed szóstą rano, ruszyłem wraz z Łukaszem w kierunku przystanku, na którym byliśmy umówieni z resztą grupy. Po drodze spotkaliśmy Olka i już wspólnie poczekaliśmy aż dojadą Tomek i Jurek.

Na początek miał być spokojny dojazd głównymi drogami do Kamiennej Góry. A skończyło się na średniej 24.65 km/h w Bolkowie ;). Rozgrzaliśmy się porządnie, także później już nieco zwolniliśmy ;).

Pierwsza przygoda tuż po wjeździe do Kamiennej Góry - Olek rozmawiał w czasie jazdy przez telefon, postanowił zmienić bieg,... i zaliczył szlif po asfalcie. Trochę się poobcierał, podobnie jak i rower, ale na szczęście obyło się bez większych obrażeń.
Od następnej wycieczki obowiązuje zakaz korzystania z telefonu komórkowego w trakcie jazdy ;).

Zjechaliśmy na szlak, który w interesujących nas okolicach, oznaczony jest kolorem niebieskim.
Na początek nieco szutrówek, przy okazji wszedłem z Tomkiem do starej kopalni, w której był niezły labirynt tuneli.

Pierwszy wjazd do lasu, zastanawiam się jak będzie.
I jest ciężko - wąsko, sztywny podjazd, miejscami nieprzejezdny przez wszechobecne głazy, bądź przewalone drzewa. Choinki rosnące na środku szlaku, na których ładnie sobie porysowaliśmy ręce, to już było niezłe przegięcie.
Lekko obawiałem się o dalsze losy tej wycieczki, jeśli kolejne kilometry szlaku mają wyglądać podobnie.

A dalej było... inaczej. Praktycznie aż do momentu wyjazdu z Rudaw Janowickich, jeździliśmy po skalistych podłożach, na których było mnóstwo skał i kamieni. Raz pod górkę, raz z górki. A wszystko to przeplatane lepszymi, bądź gorszymi leśnymi drogami.

I trudny technicznie szlak zebrał żniwa wśród szarżujących rowerzystów ;). Najpierw Olek nie zdążył się wypiąć, a chwilę później leżał także i Jurek.
Tym razem i mnie nie oszczędziło. Zaliczyłem glebę. I to dwukrotnie.
Generalnie starałem się na tych podjazdach i zjazdach przejechać wszystko co wydawało się możliwe do przejechania. Niejednokrotnie musiałem przez to zeskakiwać z roweru, czy jeździć po rowach, ale z efektów jestem zadowolony :).
Ale jeszcze o tych moich glebach. Najpierw błąd techniczny, próbowałem wrócić z rowu na drogę, jednak wspinający się ku ścieżce bok pokryty był zbyt luźnym piaskiem i bieżnik przedniej opony nie złapał przyczepności. Kierownicę natychmiast skręciło i poleciałem ;).
Kolejna gleba wynikała głównie z braku amortyzatora, koło odbiło się od kamienia i pechowo wleciało wprost w wąską szczelinę pomiędzy ścieżką, a wysoką skałą. I było "ja laaaataaaam..." :P.
Udo obite, żebro podobnie, ale co tam, zabawa wciąż trwa ;).

W międzyczasie Jurek złapał snake'a, a po jakimś czasie się od nad odłączył, aby pojechać w kierunku Janowic Wielkich i spokojnie wrócić do Legnicy. Nie dość że przy glebie obił kolano, to jeszcze brak jazd w ostatnim czasie z powodu serwisu roweru dawał o sobie znać na podjazdach.

Po drodze mijaliśmy ciekawe formacje skalne (Olek ma zdjęcia).
Właściwie całkiem sprawnie sobie poczynaliśmy, byłem mile zaskoczony obserwując progres na mapie, więc z tym większą przyjemnością zrobiliśmy sobie odpoczynek (i bufet) w Szwajcarce :).

Wyjechaliśmy z Rudaw i pozostał nam odcinek przez Komarno i Skopiec na Kapelle. Kolejne 13 km zleciało równie szybko, aczkolwiek trawiaste podjazdy pomęczyły nas troszkę ;).

I na koniec standardowo - szybkim tempem przez Świerzawę i Złotoryję do Legnicy :).

Z wypadu jestem zadowolony :). Łatwo nie było, ale tego akurat się spodziewałem po pieszym szlaku, który postraszył już nas nieco nad Jeziorem Pilchowickim i zjeździe z Okola ;).
Ogólnie szlak oznaczony jest bardzo dobrze, tylko w dwóch miejscach mieliśmy drobny problem z nawigacją.

Nowa Wieś Legnicka, Legnickie Pole

Piątek, 25 maja 2012 | dodano:25.05.2012
Km:40.79Km teren:2.00 Czas:01:45km/h:23.31
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Musiałem wyskoczyć do Nowej Wsi Legnickiej, poszło szybko, więc wróciłem sobie lekko naokoło ;). Średnia całkiem niezła, jak na jazdę w sandałach i spodniach 3/4 ;).

Generalnie nie przyglądam się jakie auta wymijam. Nie przyglądam się także kto siedzi w środku. Ale na rowery zawsze patrzę, nawet te na dachu auta, i tym razem wypatrzyłem w ten sposób CUBE'a Bożeny. Zgadza się? ;)

A tak z innej beczki, to następnym razem kupuję getry rowerowe, a nie luźne szorty. Dlaczego? Otóż w trakcie naszego ostatniego środowego wypadu, jakieś paskudztwo połaziło sobie pod spodenkami tu i ówdzie, i w ten sposób mam teraz ponad 25 ugryzień na pachwinach. Przechodzę prawdziwy test samokontroli, bo swędzi nieziemsko.
Nie mam pojęcia, jak ja wytrzymam całodniową niedzielną wycieczkę w Rudawy Janowickie :P.

Miasto i okolice

Czwartek, 24 maja 2012 | dodano:24.05.2012
Km:51.42Km teren:4.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Stuknęło mi dzisiaj 4000 km, jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem :).

Stanisławów, Górzec

Środa, 23 maja 2012 | dodano:24.05.2012
Km:80.55Km teren:15.00 Czas:03:52km/h:20.83
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Popołudniowa wycieczka wraz z Bożeną, Łukaszem, Olkiem i Andrzejem. Zakończona przedwcześnie, z powodu przelotnych opadów i niewielkiej burzy.
Co więcej można napisać? Były fajne zjazdy i podjazdy terenem ;).

Legnica i okolice

Wtorek, 22 maja 2012 | dodano:22.05.2012
Km:47.24Km teren:5.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Dopiero co wczoraj umyłem rower, a dzisiaj załapałem się na burzę. Deszcz co prawda przeczekałem pod dachem, ale później pięknie obłociłem sobie cały rower...

Przełęcz Okraj

Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:22.05.2012
Km:204.10Km teren:30.00 Czas:09:58km/h:20.48
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Po zaledwie paru godzinach snu, wstałem tuż po szóstej. Kilka minut przed siódmą byłem już pod bramą, gdzie przed momentem dotarł Łukasz.
Ruszyliśmy w kierunku skrzyżowania Jaworzyńskiej z Nowodworską, na którym dołączyły do nas Bożeną z Anią, i już wspólnie ruszyliśmy na Przełęcz Okraj.

Przez pierwsze dwadzieścia kilometrów, to pamiętam tylko tyle, że ciągle byłem śpiący. A i jeszcze zdziwienie Łukasza, który sądził, że pojedziemy głównymi drogami do Lubawki, a tu niespodzianka, pojedziemy przez Górzec, Lipę i Marciszów. Na początek wolę mniej ruchliwe drogi, gdzie można sobie swobodnie pogadać i dzięki temu się rozbudzić ;).

Niestety na wycieczce nie było normalnego aparatu, więc pozostają zdjęcia zrobione komórką przez Łukasza.



Do Lubawki dotarliśmy bez większych przygód. Jedynie doskwierał nam brak otwartego sklepu (aż do Marciszowa, czyli przez pierwsze 50 km).

W centrum Lubawki przerwa pod piekarnią, szybkie zakupy i ruszamy do Czech :).



Szybko zjeżdżamy z drogi głównej na czerwony szlak rowerowy, który prowadzi polnymi drogami. Widoki ładne, pogoda dopisuje, humory również :).



Dojeżdżamy do Bobr, które są częścią miasta Žacléř.



Tutaj w zasadzie mam jedyny problem z nawigacją tego dnia. Mapę mam mało dokładną (Sudety), tabliczka szlaku pokazuje jasno - jechać prosto. A dalej nic.
Zostawiam grupę i sam dalej szukam szlaku. Bez powodzenia.
Przy okazji robimy wjazd jakiemuś Czechowi na podwórko :P.
Cofam się do tabliczek. Stoi tam również tablica z mapą. Wiem gdzie chcę dojechać (Niedamirów, PL), ale nie wiem w którym dokładnie miejscu stoję. Zaciągam więc jakiego Czecha pod mapę i sytuacja się wyjaśnia.
W przeciwieństwie do Polaków, Czesi nie doprowadzili szlaku do granicy (moja mapa pokazuje inaczej), więc trzeba skręcić w prawo, w miejscu w którym tabliczka nakazuje jechać prosto ;).



I po niespełna 10 km jesteśmy ponownie w Polsce ;). Sztywny podjazd asfaltowy zakończony wjazdem na szutrówkę. Już nie mogę się doczekać wjazdu do lasu :D.

Cud, miód i malina.



Oczywiście jako że jedziemy na Przełęcz Okraj, to głównie się wspinamy. Luźne kamienie na zakrętach 180 stopni w tym nie pomagają ;).



Pomagają za to wspaniałe widoki, które towarzyszą nam od początku, aż do końca.



Przy okazji jednego z nielicznych zjazdów, byłem baaardzo bliski gleby. Na liczniku duża prędkość i najpierw zaczęło się od kilku hopek, które zawsze dają mi popalić przez brak amortyzacji.
Niemal przelatuję hopki, a tuż za nimi nagle prawa strona pod skosem zjeżdża do wyżłobionego zapewne przez spływającą po deszczach wodę rowu, w tej chwili wypełnionego gałęziami i dużymi kamieniami.
Nie ma gdzie uciec, nie ma szans na miękkie lądowanie. Wpadam w to mając jak sądzę ok. 35 km/h na liczniku. Klamki zaciśnięte, kierownicę trzymam najmocniej jak się da i po kilkunastu metrach udaje mi się zatrzymać, robiąc z wrażenia stójkę ;). Nogi stawiam na ziemi po dwóch sekundach, gdy słyszę hamującego za mną Łukasza, który nadział się tak samo jak ja... Zatrzymał się tuż za mną :P.
Jak nam później powiedziała Bożena, wszystko widziała i na całe szczęście się nie wywaliliśmy, bo szkoda by było... rowerów :D. Prawdziwa rowerzystka :D.



Przygód na szlaku ciąg dalszy, Bożena na kolejnym zjeździe złapała kapcia :P.
Ania zjechała nas o tym fakcie poinformować, a my z powrotem pod górkę znaleźć Bożenę. Łukasz naliczył na mojej zapasowej dętce jak dobrze pamiętam z pięć łatek. Po przygodach które miałem przed zmianą opon, nie ma się co dziwić ;).



Za nami 16 km wspaniałego leśnego szlaku. Po prostu bomba. Nie raz tam jeszcze zawitam :).

Na asfalt wyjeżdżamy 2 km przed szczytem. Łukaszowi udało się wkręcić Anię, że podjazdu mamy jeszcze 20 km :D.

I jest! Cel wypadu osiągnięty :).



Rozważaliśmy posiłek na Przełęczy Okraj, ale ostatecznie wybraliśmy najpierw zjazd, a później pizzę w Kowarach.
Łukasz poszedł na czoło i zapomniał o zjeździe do Kowar, więc ostatecznie na pizzę pojechaliśmy do Jeleniej Góry ;). I w sumie dobrze się stało, bo na zjeździe do Kowar byśmy stracili znacznie więcej czasu :).

Podjazd na Kapelle poszedł sprawnie, z tym że coś przeskakiwało mi w kolanie po tej przerwie na pizzę i musiałem nieco odpuścić.

W Świerzawie zrobiliśmy ostatnie zakupy na stacji benzynowej.

Najpierw Ania poszła na czoło, a nieco później zmieniła ją Bożeną i tak dojechaliśmy aż do Złotoryi :D.

Ostatnie 20 km to już luzik, do Legnicy dojechaliśmy ok. 20:30 i zadowoleni z wycieczki, rozstaliśmy się w parku.

Dzięki za wspólny wypad, bawiłem się świetnie :). Jak dobrze że dopiero mamy maj i jeszcze tyle podobnych wypadów przed nami :).

Okole

Sobota, 19 maja 2012 | dodano:19.05.2012
Km:111.89Km teren:12.00 Czas:05:37km/h:19.92
Pr. maks.:66.86Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Wraz z Bożeną, Łukaszem i Olkiem, wybrałem się na Okole. Tym razem celem był szczyt, a nie błądzenie po lesie, jak było ostatnim razem na Okolu ;).

Niestety w Męcince Olek musiał zawrócić, szkoda, bo wiem jak bardzo nie mógł się doczekać podjazdu z Lubiechowej ;).

Z Męcinki szutrami na Górzec, następnie przez Muchów i Świerzawę do Lubiechowej. Na podjeździe nieźle się zagotowałem, tak wymęczyłem drogi oddechowe, że jeszcze przez godzinę miałem kaszel ;).

Po podjeździe asfaltowym, skręciliśmy na niebieski szlak, aby zacząć podjazd terenem na szczyt. Po drodze sporo kamieni, przez które kilkukrotnie traciłem równowagę na podjeździe.

Ze szczytu widoki pierwsza klasa. Tym razem nie mam jednak zdjęć.

Zjazd najpierw zaczął się od niezłej stromizny, następnie przez jakiś czas całkiem dobre ścieżki leśne, aż do ostrego kamienistego zjazdu, na którym raz byłem bliski lotu przez kierę ;).

Już gdy zjeżdżaliśmy do Chrośnicy, Bożena przebiła oponę (snakebite) :P.

Dalej asfaltami przez Świerzawę do Złotoryi, skąd pojechaliśmy z dala od drogi głównej, przez wioski, do Legnicy.
Na dziurawych wiejskich drogach nieźle dostaliśmy w kość ;).

Opis mało szczegółowy, ale jest godzina 00:00, o 7:00 jedziemy na Przełęcz Okraj, a ja nadal jeszcze nie zaplanowałem którędy :P.

Stanisławów, Górzec

Środa, 16 maja 2012 | dodano:16.05.2012
Km:62.06Km teren:11.00 Czas:03:04km/h:20.24
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pomimo niesprzyjającej pogody (mocny wiatr), wyskoczyliśmy z Łukaszem pokręcić chociaż te trzy godzinki.

Przez Dunino do Sichowa, skąd terenem (niebieskim szlakiem) podjechaliśmy do Stanisławowa.
Dalej asfaltem przez Pomocne na Górzec, gdzie postanowiliśmy sprawdzić, jak postępują prace nad tą nową drogą (która przebiega częściowo czerwonym szlakiem).
Efekty pracy widać, kamienie zostały już zasypane, będą podobne szutry jak z Muchowa do Siedmicy :).
Z tym że wszystko jeszcze bardzo sypkie, więc na zjeździe nie ma co przesadnie szaleć. Ale fajnie będzie się tamtędy podjeżdżać ;).

Wąwóz Myśliborski

Wtorek, 15 maja 2012 | dodano:15.05.2012
Km:57.35Km teren:12.00 Czas:02:36km/h:22.06
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Popołudniowy wypad z Łukaszem do Wąwozu Myśliborskiego.
Wiało nieprzyjemnie, mogłoby być cieplej, ale co tam... i tak było fajnie.
Szutrami z Męcinki do Myśliborza, podjazd od strony parkingu i kółeczko w wąwozie - w którym jazda rowerem chyba nigdy mi się nie znudzi.
Powrót tą samą drogą.
Jak wyjeżdża się z Męcinki, to po lewej stronie jest piekarnia, a tam taki pokaźnych rozmiarów pies, który zazwyczaj szczeka jak się przejeżdża. Dzisiaj ktoś nie zamknął bramy :P. Oczywiście postanowił skorzystać z okazji i pobiec za rowerzystami. Choć pobiec, to słowo na wyrost - jest tak spasiony, że siły starczyło mu na przebiegnięcie raptem paru metrów, zanim stanął, jakby mu łańcucha zabrakło ;).

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum