informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1156.70 km (w terenie 13.60 km; 1.18%)
Czas w ruchu:41:47
Średnia prędkość:25.07 km/h
Suma podjazdów:6360 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:77.11 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Z Sichowa do Leszczyny terenem

Piątek, 29 lipca 2011 | dodano:29.07.2011
Km:60.40Km teren:11.50 Czas:02:52km/h:21.07
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Założone z myślą o lipcowych wypadach szosą Kendy Kwest 1.25, zastąpiłem wczoraj poczciwymi WTB Nano 2.1 :)

Na dzisiaj zaplanowałem szybki wypad przez Dunino i Sichów, skąd terenem chciałem wjechać na radiostację. Za Sichowem standardowo skręciłem w lewo na polną drogę, kilkaset metrów dalej zobaczyłem że w prawo skręca czarny szlak. Dwa razy nie musiałem myśleć i już byłem na szlaku którym wcześniej nie jechałem.
Droga nie najgorsza, czasem trochę błota i pokrzyw ;). Trzymając się szlaku, po jakiś 2 - 3 km dojechałem do kamienistej drogi, gdzie skręciłem w lewo - sądziłem że dojadę tamtędy do Radiostacji.
Zamiast tego wjechałem na zielony szlak, którego następnie się trzymałem, czasem nadrabiając trochę drogi w poszukiwaniu następnego znaku (czyli standard, szlak oznaczony, a później w czasie wycinki robią nową drogę która krzyżuje się ze szlakiem i już nie wiadomo którędy jechać).

Jechałem sobie spokojnie po śladach dzika, rozglądając się profilaktycznie na otaczające zarośla i tak dojechałem do ścieżki edukacyjnej, prowadzącej głównie po pozostałościach tamtejszego górnictwa. Ciekawa ścieżka z odcinkami singletracku, tylko na drewniane schody trzeba uważać.
Wyjechałem nieopodal starych pieców hutniczych w Leszczynie i stamtąd pojechałem do Złotoryi, skąd wróciłem już główną szosą.

Miasto :)

Środa, 27 lipca 2011 | dodano:29.07.2011
Km:32.88Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Legnickie Pole - Jawor - Myślibórz - Stanisławów

Poniedziałek, 25 lipca 2011 | dodano:25.07.2011
Km:73.34Km teren:0.00 Czas:02:38km/h:27.85
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Rundka po tygodniu laby... Zostawiam slicki założone już do końca miesiąca, głównie dlatego że przy zmianie obwodu koła muszę kasować licznik. A i w lasach musi być jeszcze dużo błota po tych ostatnich deszczach...

Miasto

Środa, 20 lipca 2011 | dodano:25.07.2011
Km:16.18Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Cztery Zamki

Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano:17.07.2011Kategoria Zamki
Km:302.87Km teren:0.00 Czas:12:18km/h:24.62
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:3220mRower:
Trzy Cztery Zamki, Trzy Setki


Tydzień temu, podczas wypadu na Przełęcz Karkonoską i Przełęcz Okraj, doszliśmy z Łukaszem do wniosku, że wysiłek włożony w pokonanie tych 240 km, pozwoliłby na przejechanie 300 km na płaskiej trasie.

Ponieważ miał być to mój ostatni wypad w najbliższym czasie z założonymi slickami, a jednocześnie ostatni dalszy wakacyjny wypad z Łukaszem, który jedzie do Niemiec i wróci dopiero pod koniec września, to starannie zabrałem się za przygotowanie dzisiejszej trasy. Cele były trzy: ciekawie, daleko i płasko.

Z dwoma pierwszymi poradziłem sobie świetnie, na trasie mieliśmy do zobaczenia aż trzy zamki i dystans lekko ponad 300 km.
Z ostatnim było już nieco gorzej... Podczas wycieczki na przełęcze, bikemap pokazał 2740 m przewyższeń, w tym przypadku już 3220 m...

Ale do odważnych świat należy i tak już o 5:00 byliśmy w drodze z Legnicy do Złotoryi, dalej przez Przełęcz Kapelle do Jeleniej Góry i w kierunku Szklarskiej Poręby.


Za Jelenią Górą, na górce po prawej stronie widoczny Zamek Chojnik, który odwiedziliśmy kilka tygodni temu.


Tempo było całkiem ładne i pomijając kilka minutowych przerw na zdjęcie, pierwszy postój zrobiliśmy dopiero w sklepie pod Harrachovem.


W Czechach szybko zjechaliśmy z głównej drogi i to był strzał w dziesiątkę, asfalt był równy, a trasa ciekawa, pomimo częstych zakrętów.


Długi zjazd doskonale widoczny na wykresie (niżej), był świetny. Szeroka droga przez las, pełna serpentyn :D.


Jechaliśmy w kierunku Frydlant, właściwie nie mijając ciekawszych miasteczek. Dopiero kilka km przed Frydlant droga nieco się popsuła, ale to nie powinno rzutować na całość, bo odcinek w Czechach był naprawdę przyjemny.


Pierwszy zamek na naszej liście. Po prostu Zamek Frydlant.


Zamek który powstał w połowie XIII wieku, składa się z dwóch części - średniowiecznego zamku i renesansowego pałacu. Jest jednym z popularniejszych zamków w Czechach.

Tak jak wcześniej ustaliliśmy, zwiedzanie sobie darowaliśmy, po prostu nie było na to dzisiaj czasu.


Na chwilę wjeżdżamy do rynku Frydlant, jest niewielki, ale za to bardzo ładny.


Opuszaczamy miasteczko i kierujemy się do Leśnej.


Po drodze zatrzymujemy się przy ruinach Zamku Świecie - wstyd przyznać że w czasie planowania trasy, przeoczyłem ten zamek na mapie i w ten sposób zamiast do planowanych trzech zamków, dotarliśmy do czterech ;).


Szkoda że ten czternastowieczny zamek, obecnie w prywatnych rękach, niszczeje, szczegółnie że ponoć wieża mieszkalna jest (lub była) w całkiem niezłym stanie.


Wkrótce docieramy do jednego z popularniejszych w Polsce zamków, a mianowicie Zamku Czocha.


Nieco szkoda że nie wchodzimy do środka, ale z praktyki wiemy już ile mogłoby trwać jego zwiedzanie. Ale mamy nadzieję że pojawi się ku temu jeszcze okazja.


Wracamy do Leśnej, a po kilku kilometrach skręcamy na wyłożoną płytami betonowymi leśną drogę do Zamku Rajsko. I tutaj miła niespodzianka - zamek jest obecnie w remoncie i efekty są już całkiem widoczne :).


Wkrótce zaczyna się najtrudniejszy etap naszej wycieczki - najpierw w pełnym popołudniowym słońcu kierujemy się do Świeradowa Zdrój przez Gryfów Śląski, aby następnie pokonać spory podjazd do Szklarskiej Poręby.


Zakręt śmierci nieopodal Szklarskiej Poręby.

W Szklarskiej Porębie robimy sobie zasłużoną przerwę i całkiem nieźle się objadamy w przydrożnej pizzerii.
W końcu wyruszamy w dalszą drogę i tutaj po raz pierwszy dzisiejszego dnia przypomina o sobie krótki, niespełna czterogodzinny sen ubiegłej nocy.
Na zjeździe ze Szklarskiej Poręby ziewam kilkunastokrotnie i nic nie pomaga aby rozbudzić się, pomimo że nogi kręcą bez większych problemów.
I dopiero po pokonaniu Kapelli, podczas przerwy na colę w Świerzawie, rozbudzam się i czuję nowy zastrzyk energii.
Szybkim tempem (nawet bardzo), pokonujemy ostatnie 40 km do Legnicy i w ten sposób poprawiamy nasz rekord maksymalnego dziennego dystansu.

Zmęczeni ale szczęśliwi :D.

Rozgrzewka przed niedzielą... ;)

Piątek, 15 lipca 2011 | dodano:16.07.2011
Km:47.24Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Myślibórz

Środa, 13 lipca 2011 | dodano:13.07.2011
Km:61.87Km teren:2.00 Czas:02:20km/h:26.51
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:400mRower:
W pierwszą stronę standardowo przez Górzec, Pomocne i Myślinów, a powrót już niestandardowo przez Jawor.

Legnickie Pole

Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano:12.07.2011
Km:33.11Km teren:0.00 Czas:01:25km/h:23.37
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Przełęcze Karkonoska i Okraj

Sobota, 9 lipca 2011 | dodano:09.07.2011
Km:240.53Km teren:0.00 Czas:09:50km/h:24.46
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:2740mRower:
Wczoraj, w czasie rozmowy z Łukaszem o ewentualnym dzisiejszym wypadzie, padła propozycja aby "zaliczyć" przełęcze, a konkretniej Przełęcz Karkonoską i Przełęcz Okraj.
Na naszych dwudziestosześcio calowych góralach wciąż założone są slicki z myślą o lipcowych wypadach po szosie, tak więc moment wydaje się być idealny.
Wypad o którym rozmawialiśmy już kilka tygodni temu, jednak bez konkretnych ustaleń, dojrzewał powoli w naszych głowach i tak klamka zapadła, jedziemy nie patrząc na to że wciąż mamy zakwasy, a jak się okazało następnego dnia, Łukasz był po imprezie, a ja po 4 godzinach snu...

Przełęcz Karkonoska uważana jest za najtrudniejszy asfaltowy podjazd w Polsce. Podjazd na przełęcz, który zaczyna się od dołu Podgórzyna za Jelenią Górą, ma ponad 12 km długości, nachylenie miejscami dochodzi do 29%, a różnica wysokości 891 m. Tak więc trudno aby Przełęcz Karkonoska znajdowała się poza kręgiem naszych zainteresowań i luźna propozycja podjazdu ze strony Łukasza padła już kilka tygodni temu.

O możliwym wypadzie na Przełęcz Okraj rozmawialiśmy już kilka miesięcy temu. Co prawda wtedy było to w kontekście podjazdu terenem, ale gdzieś ta przełęcz przewijała się co jakiś czas w naszych rozmowach i tak utkwiła w pamięci jako miejsce do odwiedzenia.

Plan trasy i połączenia tych dwóch przełęczy powstał, gdy zrobiłem mapkę na bikemap.net, aby zerknąć na profil wysokościowy. A gdy tak jeździłem kursorem po mapie w poszukiwaniu drogi powrotnej, wyklikałem zjazd z Przełęczy Karkonoskiej do Czech, a następnie trochę naokoło przez okoliczne Czeskie miasteczka, do podjazdu pod Przełęcz Okraj od strony naszych południowych sąsiadów.
Początkowo trasa zakładała dojazd do Przełęczy Karkonoskiej z Legnicy przez Złotoryję, Świerzawę, Przełęcz Kapelle i Jelenią Górę, a powrót przez Kamienną Górę i Bolków, co według bikemap.net oznaczałoby trasę o długości 220 km. Wczoraj Łukasz zaproponował jednak, aby iść jechać na całość i wracać również przez Kapelle. I tak zrobiliśmy.

Wyjazd pod wieloma względami był "mega":
- podjechaliśmy najtrudniejszy asfaltowy podjazd w Polsce,
- był to zarówno mój, jak i Łukasza najdłuższy wypad pod względem przebytych kilometrów,
- pokonaliśmy rekordową dla nas ilość przewyższeń (btw przed momentem złapał mnie skurcz w udzie, lepiej teraz niż na trasie ;P),
- Łukaszowi w czasie wypadu stuknęło 4000 km przejechanych w tym roku, a mi 3000 km,
- no i tak ogólnie w czasie drogi powrotnej stwierdziliśmy że wypad był "mega" ;) i jest to jeden z tych, do których będziemy wracać wspomnieniami przez kolejne lata.



Startujemy o 7 rano. Rozmawiając, jedziemy spokojnym tempem przez Złotoryję w kierunku Przełęczy Kapella, podjazd pokonujemy dosyć łatwo.



<em>Jeszcze rzut okiem na Karkonosze, przez które mamy dostać się do Czech i pędzimy w dół do Jeleniej Góry. Tam proponuję zrobić zakupy w Carrefourze i to był mój błąd.
W sklepie nie było bananów, w lodówce Coca-Coli nie było Powerradów, zamiast tego wygrzewały się na półce, ale dopiero prawdziwa komedia zaczęła się w kasie, gdy raz pikałem na bramce a raz nie. Po 30 sekundach przyszedł jakiś starszy ochroniarz i poprosił o ponowne przejście przez bramkę i sytuacja się powtarza - najpierw nie pikam, później pikam i kończy się tak że pan prosi aby z nim poszedł, a ludzie przy kasie patrzą na mnie jak na złodzieja...
Generalnie mój stosunek do tego typu sytuacji jest taki, że jak chcą to niech dzwonią na policję, bo ja jestem przekonany o swojej niewinności, a już nie raz byłem świadkiem sytuacji, w których ochrona w sklepach zachowywała się w sposób powiedzmy to łagodnie, niekulturalny.
I tak bym postąpił w Legnicy, ale tutaj w głowie szybka analiza sytuacji - jeśli powiem że jak chcą to niech dzwonią po policję, to tak właśnie zrobią, bo w końcu "pikałem" i nie mogą mnie puścić, a biorąc pod uwagę czas przyjazdu policji i wszystko z tym związane, było by to w najlepszym przypadku przynajmniej godzinnym opóźnieniem, a może i zbyt dużym aby kontynuować zaplanowaną trasę bez obaw o to że nie zdążymy wrócić przez zmrokiem. O nie! Tego wypadu nie mogą mi popsuć!
Pan ochroniarz w pokoju zwierzeń informuje mnie o tym że w pokoju jest kamera i obraz jest nagrywany, a ja go informuję że mam nową koszulkę, spodenki i że mi się śpieszy :P. Pana interesuje zdecydowanie bardziej zawartość moich wypchanych kieszeń rowerowych - wykładam mu wszystkie moje skarby i leci tą swoją podręczną maszynką do wykrywania źródła niepokoju, którym okazuje się pożyczony dosyć nowy aparat, który tak jak przy bramce, raz pika a raz nie (co ciekawe aparat był już w MediaMarkcie, Tesco i pewnie paru innych sklepach z bramkami i nigdzie nie było problemu, którą okazała się niewielka czarna naklejka, przypominająca raczej plombę gwarancyjną...).
Ale najlepsze było gdy skierował maszynkę na moją złożoną chustę buff, która leżała obok aparat i pikała ciągłym dźwiękiem... Zapytał co to jest i zgłosił przez krótkofalówkę, następnie poprosił o rozwinięcie, co też zrobiłem na wolnej powierzchni i maszynka zamilkła - pan skrupulatnie zameldował przez radio - chusta pika tylko gdy jest złożona :D.
Pan ochroniarz przeprasza mnie za zaistniałą sytuację, a ja kieruję się do wyjścia zdenerwowany 20 minutowym opóźnieniem.</em>



Podjazd rozpoczynamy w Podgórzynie, jedzie się przyjemnie - dużo zakrętów i ładnych domków.



Później podjazd prowadzi przez las, aż dojeżdżamy do małego skrzyżowania, skąd zaraz zacznie się właściwy podjazd pod Przełęcz Karkonoską. Robimy krótką przerwę na batonik i zamieniamy parę słów z kolarzem, który również posila się w oczekiwaniu na swoich kompanów.



Podjazd na początku jest bardzo stromy, później trochę lżej, także można złapać oddech i końcówka ponownie stroma. Kusi aby zatrzymać się i zrobić jakieś zdjęcie (choć widoki są raczej zasłonięte przez drzewa), lub obmyć twarz w chłodnym strumyku, ale wdrapujemy się na szczyt bez żadnych przerw.



Na szczycie cieszymy się z ukończonego podjazdu, kilka minut na ochłonięcie i rozpoczynamy zjazd.


Rzut okiem na Czeską część Karkonoszy ze zjazdu.


Asfalt jest w dobrym stanie, także szybko pokonujemy kolejne kilometry.


<em>Mijamy jakąś czeską mieścinę, nie mamy mapy, mam zapisane tylko nazwy kolejnych miejscowości przez które mamy jechać, a drogowskazów niestety brak. Niepotrzebnie pokonujemy stromy podjazd aby dojechać do zakazu...
Właściwie mijamy tylko jedno ładniejsze czeskie miasteczko, ale tam niestety zamiast zwrócić większą uwagę na mijane zabudowania, jestem skupiony na tym aby jechać odpowiednią trasą, bo niestety nazwę ulicy bardzo trudno jest tu znaleźć, są tylko numerki.
Wkońcu jednak trafiamy na drogę krajową i już jest lepiej, a w dodatku po drodze jest Lidl w którym kupuje prowiant (płacąc kartą - koron nie mamy).
Kolejne kilometry dla mnie są raczej monotonne i czekam już na podjazd, a Łukasz dyktuje tempo.</em>


Wkońcu rozpoczynamy podjazd, który okazuje się dużo dłuższy niż się tego spodziewałem, nachylenie jednak nie jest zbyt wielkie. Podjazd przypomina ten przed Szklarską Porębą - po jednej stronie skały, a po drugiej górski potok.


Zaczyna mocniej wiać, to znak że jesteśmy już prawie na szczycie.


I w końcu docieramy na szczyt Przełęczy Okraj, drugi ciężki podjazd pokonany :).


Mamy z górki aż do Jeleniej Góry.


Ostre hamowanie, ale było warto.


W głowie już tylko myśl jak to będzie na tej Kapelli, ogólne zmęczenie organizmu jest już spore, pewne obawy co do podjazdu są.



Jak się okazuje, obawy okazały się niepotrzebne, daliśmy sobie spokojnie radę - za to mój suport już nie i od tego momentu zaczął nieprzyjemnie piszczeć ;).
Dalej już dobrym tempem kierujemy się do Legnicy, Łukasz na ostatnich 20 km ze Złotoryi do Legnicy podyktował mocne tempo - jak stwierdziłem postanowił się upewnić że jutro nie będziemy mogli chodzić... ;)


Miasto

Piątek, 8 lipca 2011 | dodano:11.07.2011
Km:12.76Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum