Z Sichowa do Leszczyny terenem
Piątek, 29 lipca 2011 | dodano:29.07.2011
Km: | 60.40 | Km teren: | 11.50 | Czas: | 02:52 | km/h: | 21.07 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Założone z myślą o lipcowych wypadach szosą Kendy Kwest 1.25, zastąpiłem wczoraj poczciwymi WTB Nano 2.1 :)
Na dzisiaj zaplanowałem szybki wypad przez Dunino i Sichów, skąd terenem chciałem wjechać na radiostację. Za Sichowem standardowo skręciłem w lewo na polną drogę, kilkaset metrów dalej zobaczyłem że w prawo skręca czarny szlak. Dwa razy nie musiałem myśleć i już byłem na szlaku którym wcześniej nie jechałem.
Droga nie najgorsza, czasem trochę błota i pokrzyw ;). Trzymając się szlaku, po jakiś 2 - 3 km dojechałem do kamienistej drogi, gdzie skręciłem w lewo - sądziłem że dojadę tamtędy do Radiostacji.
Zamiast tego wjechałem na zielony szlak, którego następnie się trzymałem, czasem nadrabiając trochę drogi w poszukiwaniu następnego znaku (czyli standard, szlak oznaczony, a później w czasie wycinki robią nową drogę która krzyżuje się ze szlakiem i już nie wiadomo którędy jechać).
Jechałem sobie spokojnie po śladach dzika, rozglądając się profilaktycznie na otaczające zarośla i tak dojechałem do ścieżki edukacyjnej, prowadzącej głównie po pozostałościach tamtejszego górnictwa. Ciekawa ścieżka z odcinkami singletracku, tylko na drewniane schody trzeba uważać.
Wyjechałem nieopodal starych pieców hutniczych w Leszczynie i stamtąd pojechałem do Złotoryi, skąd wróciłem już główną szosą.
Na dzisiaj zaplanowałem szybki wypad przez Dunino i Sichów, skąd terenem chciałem wjechać na radiostację. Za Sichowem standardowo skręciłem w lewo na polną drogę, kilkaset metrów dalej zobaczyłem że w prawo skręca czarny szlak. Dwa razy nie musiałem myśleć i już byłem na szlaku którym wcześniej nie jechałem.
Droga nie najgorsza, czasem trochę błota i pokrzyw ;). Trzymając się szlaku, po jakiś 2 - 3 km dojechałem do kamienistej drogi, gdzie skręciłem w lewo - sądziłem że dojadę tamtędy do Radiostacji.
Zamiast tego wjechałem na zielony szlak, którego następnie się trzymałem, czasem nadrabiając trochę drogi w poszukiwaniu następnego znaku (czyli standard, szlak oznaczony, a później w czasie wycinki robią nową drogę która krzyżuje się ze szlakiem i już nie wiadomo którędy jechać).
Jechałem sobie spokojnie po śladach dzika, rozglądając się profilaktycznie na otaczające zarośla i tak dojechałem do ścieżki edukacyjnej, prowadzącej głównie po pozostałościach tamtejszego górnictwa. Ciekawa ścieżka z odcinkami singletracku, tylko na drewniane schody trzeba uważać.
Wyjechałem nieopodal starych pieców hutniczych w Leszczynie i stamtąd pojechałem do Złotoryi, skąd wróciłem już główną szosą.