informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:1159.24 km (w terenie 60.00 km; 5.18%)
Czas w ruchu:52:41
Średnia prędkość:22.00 km/h
Maksymalna prędkość:55.08 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:64.40 km i 2h 55m
Więcej statystyk

Na Grześki do Sichowa

Piątek, 30 marca 2012 | dodano:30.03.2012
Km:41.99Km teren:4.00 Czas:02:00km/h:21.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pierwszy raz na rowerze od niedzieli. Co prawda miałem już wyjść wczoraj, ale zaczęło padać.
Dzisiaj z Łukaszem wyskoczyliśmy w kierunku Stanisławowa, niestety w Sichowie pod sklepem złapał nas deszcz i nie pozostało nam nic innego jak zawrócić do Legnicy...
Lewy achilles jeszcze pobolewa, ale w domu usiedzieć już nie mogę ;).

Ognisko

Niedziela, 25 marca 2012 | dodano:25.03.2012
Km:44.07Km teren:6.00 Czas:02:34km/h:17.17
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Wspólnie z Łukaszem, Bożeną, Markiem i Olkiem, wybraliśmy się na ognisko do Bogaczowa, tuż przed podjazdem asfaltowym na Górzec.
Pośmialiśmy się, pojedliśmy i wróciliśmy ;).
Idealny sposób na aktywną regenerację po piątkowo - sobotnim wypadzie.

Na koncert...

Piątek, 23 marca 2012 | dodano:24.03.2012
Km:400.60Km teren:0.00 Czas:17:36km/h:22.76
Pr. maks.:50.67Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pomysł na ten wypad zrodził się nieco ponad miesiąc temu, gdy Ólafur Arnalds, islandzki kompozytor, ogłosił europejską trasę koncertową.
Co prawda na liście znalazły się także trzy polskie miasta, ale od raz wpadł mi do głowy pomysł, aby pojechać rowerem z Legnicy do Drezna, tam posłuchać koncertu i bezpośrednio po jego zakończeniu wrócić do Legnicy. 190 km w jedną stronę, do tego powrót w nocy - brzmiało nieźle.

Co nie oznacza, że tak od razu zdecydowałem się wykonać ten plan, miałem sporo wątpliwości i szczerze mówiąc dopiero na początku tego tygodnia kupiłem jeden z ostatnich trzech biletów.

Startuję w piątek rano, o 9:40 wyjeżdżam z Legnicy, to o godzinę później niż planowałem. Od razu zwracam uwagę na zbyt ciężki plecak - ale już za późno na jakiekolwiek zmiany.
Zapowiadali lekki wiatr w plecy, a skończyło się tak, jak to bywa zwykle... Na szczęście wiatr czołowy nie jest zbyt mocny, ale skutecznie wybija z rytmu i zaniża średnią prędkość.
Wszystko to sprawia, że zaczynam "gonić", koncert rozpocznie się o 21:00 i w głowie zaczynam to wszystko sobie kalkulować.



Pierwszy postój, staram się przenieść jak najwięcej rzeczy z plecaka, na ramę - zakładam światełka, zapięcie i szczelnie wypełniam torebkę trójkątną. Czas również na zmianę ciuchów - słońce świeci coraz mocniej.

Dojeżdżam do Bolesławca i odwiedzam sklep rowerowy bikestacja.pl w celu zakupu u-Locka. Suprise, na sklepie www pełen wybór i dostępny, a w magazynie brak. Przynajmniej otrzymałem propozycję darmowej wysyłki, ale w tym przypadku marne to pocieszenie. Sprzedawca wspomina mi także o innym sklepie rowerowym w okolicy rynku.
Zastanawiam się czy warto tracić więcej czasu, ostatecznie podejmuje ryzyko i jadę do centrum, szczęśliwie pakują się w uliczkę z tym sklepem rowerowym. Wyboru brak, jest tylko jeden "no name" u-lock za 39.90 zł. Trudno, niech będzie.
I do plecaka ładuję kolejny kilogram, bo na rami enie mam za bardzo gdzie tego zamontować...

10 km dalej robię postój, bo plecak ponownie jest za ciężki, kombinuję i tracę miejsce na lampkę tylną, ale przynajmniej jest lżej...



Dalej czuję potrzebę nadganiania straconego wcześniej w różnych okolicznościach czasu, zanim dojeżdżam do Zgorzelca, już czuję lekkie pobolewanie w kolanie - na wszelki wypadek kupuję żel przeciwbólowo - przeciwzapalny i wjeżdżam do Gorlitz.



Zapomniałem uzupełnić wodę w Zgorzelcu i już po kilku kilometrach muszę odwiedzić niemiecką stację benzynową.

Na szczęście dobrze poradziłem sobie z nawigacją po Gorlitz za pomocą zapisanych wskazówek i bez problemów trafiam na drogę B6, którą będę jechał aż do Drezna.
Czuję ulgę, czas co prawda goni, ale jestem już spokojniejszy o to że zdążę.





Krajobraz jest bardzo powtarzalny. Co mnie natomiast zaskoczyło - spodziewałem się bardziej płaskiego profilu trasy, a tymczasem droga idzie pagórkowatymi terenami, dla średniej to gorzej, ale dla mnie lepiej, bo wolę takie ukształtowanie terenu.



Ładne, ale nie znam ;)



Zachód słońca, a do Drezna coraz bliżej :).
Ogólnie przez większą część trasy B6, jadę ścieżką rowerową - nawierzchnia taka jaka powinna być - asfaltowa. Jedynie dokładam parę dodatkowych kilometrów, bo nie zawsze ścieżka trzyma się blisko drogi głównej.



Przerwa, czasowo już wiem że się uda, także spokojnie wcinam kanapkę, ubeiram się cieplej i mocuję tylną lampkę... Taśmą izolacyjną...



Dotarłem! Dalej dłuuugi zjazd w kierunku centrum i tak po kilkunastu minutach docieram do sali koncertowej.



Szybkie podsumowanie ;)

Doprowadzam się do jako takiego ładu, przy pomocy nawilżanych chusteczek, dezodorantu i prost z plecaka - czyściutkich ciuchów.



Koncert, tak jak się tego spodziewałem, był świetny! Na końcu posta podam parę linków, jeśli ktoś będzie miał ochotę sprawdzić, co to za muzyka ;).

Było miło, ale się skończyło. Po koncercie (ok. 23:00) ponownie wskakuje w ciuchy rowerowe i szybki porządek w plecaku.
Już w czasie koncertu czułem że prawy Achilles jest obolały, serwuję mu solidną porcję żelu zakupioną z myślą o kolanie, które już nie dokucza :).

Zachęcony sporą liczbą osób na ulicach, jadę do centrum...a tam pusto i ciemno... ;)

Wspomnę tylko o tym że rowerów jest w Dreźnie mnóstwo, pod salą koncertową ludzie nie mieli do czego się przypiąć... I to mi się podoba.

Czas wracać, ok 00:00 wyjeżdżam z Drezna, pokonując spory podjazd. Jest całkowicie ciemno, księżyc nic, a nic nie pomaga. Na szczęście światełko (a raczej latarka) daje sobie spokojnie radę :).

I tu pojawia się mały problem - wody w bidonie resztki, a otwartego sklepu brak. Co gorsze, wszystkie stację benzynowe są zamknięte :/.
Temperatura spada do 2.7 - 3 stopni, wody brak, czegoś ciepłego też chętnie bym się napił. Co prawda nie ziewam i nie zasypiam, ale umysł wpada w takie przedsenne stany - np. myślę że widziałem z tyłu samochód, odwracam się a tam pusto... Gdzie moja kofeina?!
I w końcu! Otwarta stacja! A nawet trzy! Po przejechaniu 50 km od Drezna! Woda, kawa, słodycze, mniam... Od razu czuję się duuużo lepiej.



Chcę zapłacić kartą, Pani na stacji że "fynf ojro musi być" - "keine problem", dodatkowa Milka w plecaku to nie ciężar! ;D

Co mnie ciekawi, to niiiska średnia, od dłuższego czasu miałem wrażenie że jadę całkiem szybko, a jak podświetlałem licznik, to prędkość 19 - 21 km/h. Uznałem że to zmęczenie, spotęgowane brakiem wody i braku przerw.
Sytuacja wyjaśniła się już całkiem niedaleko Gorlitz - gdy na zjeździe koło mi zaczęło tańczyć. Sprawdzam tylną oponę - połowiczny flak, bardzo powoli musiało schodzić.
Gdy wziąć pod uwagę ciemność, równy asfalt i zmęczenie, to faktycznie mogłem to przeoczyć. Dopompowałem, ale jednak do Gorlitz nie ma sensu tak jechać.
Zjeżdżam z głównej drogi w kierunku jakiejś wioski, licząc na oświetlony przystanek. Fart!



Szybko i sprawnie. Tylko zimno.





Gdy kończyłem bawić się z kołem, słońce zaczęło wschodzić. To mój pierwszy wschód słońca w tym roku :P.



Po wymianie dętki, od razu lepiej się jedzie i średnia wzrasta. Do Gorlitz dojeżdżam ok. 7 rano. Niestety sklepy są jeszcze zamknięte i z zakupów nici :(.



Kręcę się chwilę po centrum i przejeżdżam przez granicę.
W Zgorzelcu zaczynam coraz bardziej odczuwać obolałe ścięgno Achillesa. Ponownie aplikuję porcję żelu.

Dojeżdżam do Bolesławca i jest jeszcze gorzej. Żel niewiele daje, każde zgięcie stopy to ból. Robię coraz dłuższe przerwy.

Za Bolesławcem zmieniam taktykę i zamiast jechać wolniej i z mniejszą siła, wrzucam blat i jadę siłowo z niską kadencją, jest dużo lepiej, a średnia nie odbiega od wczorajszej.

W drodze do Legnicy dwa przystanki - McDonald - cappuccino na pobudzenie i 15 minut przerwy. Za Chojnowem przerwa na stacji benzynowej, gdzie zaczynam czuć ból także w lewym Achillesie, a wszystko przez to, że starałem się mocniej pracować lewą nogą :P.



Jakoś dojeżdżam do Legnicy, kwadrans przed dwunastą, jeszcze szybka wizyta w centrum i z obiadem na wynos w plecaku docieram do domu, akurat przekraczając 400 km - tak więc wokół bloku nie muszę już jeździć... ;)



Co dalej? Na razie systematyczne stretching, trzeba popracować nad ścięgnami Achillesa. A z wypadu jestem bardzo zadowolony!

Ólafur Arnalds:
- klasyka
- z odrobiną elektroniki

Miasto

Czwartek, 22 marca 2012 | dodano:22.03.2012
Km:22.71Km teren:0.00 Czas:00:56km/h:24.33
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
W Tchibo kupiłem sobie pompkę - dwudrożną, na dwa wentyle, z barometrem. Za 39.90 jak dla mnie super :).

Na wieś...

Środa, 21 marca 2012 | dodano:22.03.2012
Km:18.76Km teren:0.00 Czas:00:44km/h:25.58
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Nowa Wieś Legnicka, po raz enty...

Nowa Wieś Legnicka

Wtorek, 20 marca 2012 | dodano:20.03.2012
Km:18.63Km teren:0.00 Czas:00:52km/h:21.50
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Powtórka z rozrywki.
Już na nowym siodełku :). Twarde, przypomina mi deskę do prasowania. Na razie muszę się przyzwyczaić, zobaczymy jak będzie się sprawować na dłuższych trasach. Być może będę mógł się o tym przekonać już w piątek... :)

Miasto i okolice

Poniedziałek, 19 marca 2012 | dodano:20.03.2012
Km:18.06Km teren:0.00 Czas:00:51km/h:21.25
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Dojazd na umówione spotkanie. Tym razem nie potrzebowałem kilkuset metrów aby sprawdzić formę nóg, wystarczyło mi zejście po schodach... :P Trzy dni szybkiej jazdy z rzędu zrobiły swoje... ;)

Przynajmniej mała niespodzianka po powrocie do domu - doszło zamówione w weekend siodełko - WTB Silverado :).

Czrwonym szlakiem... :)

Niedziela, 18 marca 2012 | dodano:20.03.2012
Km:106.05Km teren:39.00 Czas:05:59km/h:17.72
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Przez niespełna cztery miesiące czekałem na ten moment! Całodzienne wypady rowerowe nastawione na szlaki terenowe, to jest to co lubię najbardziej :).

O 9:05, wraz z Łukaszem, wyruszamy w kierunku Bolkowa, skąd pieszym czerwonym szlakiem zamierzamy dojechać do Złotoryi.

Pierwsze kilkaset metrów to próba oceny zmęczenia nóg po dwóch poprzednich dniach, na szczęście nie jest źle ;). Wybieramy drogę przez Stary Jawor, a dalej już drogą główną w kierunku Bolkowa. Nie ma sensu tracić sił, także jedziemy normalnym tempem i trochę rozmawiamy na temat wczorajszej wycieczki :).
W Jaworze przystanek pod sklepem. Dostrzegam leżący na ziemi kapsel z Tymbarka z napisem: "Przemyśl to" :D.

Tym razem (czerwony szlak przejechaliśmy już rok temu) nie dojeżdżamy do samego centrum Bolkowa, tylko zaczynamy zabawę spod zamku Świny.







Po kilku chwilach jesteśmy już w terenie :D.

Szybko trafiamy na pierwszą grupę sarn i nieostatnią tego dnia.



W niektórych miejscach czerwony szlak jest nie najlepiej oznaczony - na szczęście pamiętamy te miejsca z ubiegłego roku i sprawnie pokonujemy kolejne kilometry, a przy okazji udaje nam się trafić na odcinek, który wtedy po bezskutecznych poszukiwaniach ominęliśmy.

Przez drogę przebiega nam "patrz, sar...yyy...jeleń!". Super widok :).









Warunki do jazdy w lesie są całkiem dobre, mało błota, najgorsze są te fragmenty, gdzie wciąż zalega mnóstwo liści.

Dojeżdżamy do Grobli, skąd do Wąwozu Myśliborskiego już całkiem blisko, ale po drodze czekają na nas fajne podjazdy... :D





Fragment z powyższego zdjęcia, mam oznaczony na mapie jako "nigdy więcej!" :P. Teraz jeszcze jako tako można się tamtędy przecisnąć, ale w lecie to już masakra jest...

Dodajemy trochę ekstra podjazdu aby dojechać do wieży widokowej położonej na szczycie Radogost, pomiędzy Groblą a Kwietnikami.









Oops... Pudło autofocusa ;)

Zauważam tor downhillowy, który zaczyna się przy wieży widokowej. Oczywiście nim zjeżdżamy... pomijając drewniane skocznie... ;). Oczywiście wyjeżdżamy nie tam gdzie trzeba, ale szybko wracamy na szlak ;).

Przejeżdżając przez strumyk moczę buta - mogłem odrobinę jednak przyhamować... ;)

Na Bazaltowej Górze kolejna wieża widokowa (aczkolwiek widoki z niej są raczej marne), wybudowana w 1906 roku, co zostało uwiecznione przez wykonawcę na dziewiątym schodzie.





Dojeżdżamy do Myśliborza i można powiedzieć że jesteśmy już niemal w domu... Robimy nieco dłuższą przerwę, czeka nas jeszcze ciężki kawałek szlaku.



Wiosna... :)

Na pierwszy ogień podjazd pod Górzec, terenem od strony Jeżykowa (przy Chełmcu).
Następnie zjazd asfaltem - w tym miejscu omijamy czerwony szlak, ale o ile po tych kamieniach (budują tam drogę) można podjechać, to na zjazd już kompletnie nie mamy ochoty...

Przed stawem w Bogaczowie, skręcamy w lewo ponownie na czerwony szlak który prowadzi do Stanisławowa. Kolejny szlak na Górzcu w fatalnym stanie - spory kawał rozjechany przez wycinkę, która w dodatku nadal trwa, więc lepiej nie będzie.





:D

Szybki zjazd do Stanisławowa i już nie tak szybki podjazd asfaltem ;).

Dalej przez Leszczynę i żwirownię, drogami szutrowymi, docieramy do Złotoryi, gdzie kończy się nasza dzisiejsza przygoda w terenie.

Jeszcze tylko szybki przystanek pod sklepem, gdzie mówię Łukaszowi aby przed myciem roweru na myjni, przypomniał mi o wyciągnięciu portfela z torebki na ramie.

Wracamy główną drogą Złotoryja - Legnica, na której oczywiście musimy się dobić ;D.

Na myjni pamiętam o wyciągnięciu portfela :). Tylko zgadnijcie gdzie później telefon znalazłem? Na szczęście przeżył ;).

Tym razem sporo zdjęć samych ścieżek, ale tak jak już mówiłem, porządnie się stęskniłem ;D.

Zamek Grodziec

Sobota, 17 marca 2012 | dodano:19.03.2012
Km:82.36Km teren:3.00 Czas:04:01km/h:20.50
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pierwszy raz na wyciecze z ekipą poznaną na bikestats.pl, oraz forumrowerowe.org. A jak było? Bardzo przyjemnie w pierwszą stronę, oraz bardzo szybko w drugą ;D.

Spokojne tempo w drodze do Zamku Grodziec sprzyjało pogaduszkom na trasie i dzięki temu udało mi się zamienić parę słów z kilkoma osobami, a z pozostałymi mam nadzieję że uda się to następnym razem :).

Powrót Sprint z Łukaszem i Michałem dał nieźle popalić ;).

Szczegółowe opisanie wycieczki sobie odpuszczę, bo droga w pierwszą stronę została już przybliżona przez inne osoby, a z powrotu to pamiętam głównie głośny szum opon... ;)

Dzięki dla wszystkich obecnych na wycieczce :).

Górzec

Piątek, 16 marca 2012 | dodano:16.03.2012
Km:48.71Km teren:8.00 Czas:02:05km/h:23.38
Pr. maks.:55.08Temperatura:20.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pogoda wręcz idealna na powrót do opon MTB, po niemal miesiącu jazdy na slickach. Było świetnie. Przez Warmątowice do Bogaczowa, podjazd "kamiennym" czerwonym szlakiem, a zjazd asfaltem w kierunku Chełmca, aby drogą szutrową dojechać do Męcinki.

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum