Z Kamiennej Góry na Kapellę. Terenem.
Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012
Km: | 163.34 | Km teren: | 46.00 | Czas: | 08:57 | km/h: | 18.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Kolejny wypad z listy do zrealizowania w tym roku mogę wykreślić.
Tym razem wybór padł na odcinek szlaku z Kamiennej Góry na Kapelle, będącego częścią europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E3.
Oczywiście wstałem kompletnie niewyspany i kilka minut przed szóstą rano, ruszyłem wraz z Łukaszem w kierunku przystanku, na którym byliśmy umówieni z resztą grupy. Po drodze spotkaliśmy Olka i już wspólnie poczekaliśmy aż dojadą Tomek i Jurek.
Na początek miał być spokojny dojazd głównymi drogami do Kamiennej Góry. A skończyło się na średniej 24.65 km/h w Bolkowie ;). Rozgrzaliśmy się porządnie, także później już nieco zwolniliśmy ;).
Pierwsza przygoda tuż po wjeździe do Kamiennej Góry - Olek rozmawiał w czasie jazdy przez telefon, postanowił zmienić bieg,... i zaliczył szlif po asfalcie. Trochę się poobcierał, podobnie jak i rower, ale na szczęście obyło się bez większych obrażeń.
Od następnej wycieczki obowiązuje zakaz korzystania z telefonu komórkowego w trakcie jazdy ;).
Zjechaliśmy na szlak, który w interesujących nas okolicach, oznaczony jest kolorem niebieskim.
Na początek nieco szutrówek, przy okazji wszedłem z Tomkiem do starej kopalni, w której był niezły labirynt tuneli.
Pierwszy wjazd do lasu, zastanawiam się jak będzie.
I jest ciężko - wąsko, sztywny podjazd, miejscami nieprzejezdny przez wszechobecne głazy, bądź przewalone drzewa. Choinki rosnące na środku szlaku, na których ładnie sobie porysowaliśmy ręce, to już było niezłe przegięcie.
Lekko obawiałem się o dalsze losy tej wycieczki, jeśli kolejne kilometry szlaku mają wyglądać podobnie.
A dalej było... inaczej. Praktycznie aż do momentu wyjazdu z Rudaw Janowickich, jeździliśmy po skalistych podłożach, na których było mnóstwo skał i kamieni. Raz pod górkę, raz z górki. A wszystko to przeplatane lepszymi, bądź gorszymi leśnymi drogami.
I trudny technicznie szlak zebrał żniwa wśród szarżujących rowerzystów ;). Najpierw Olek nie zdążył się wypiąć, a chwilę później leżał także i Jurek.
Tym razem i mnie nie oszczędziło. Zaliczyłem glebę. I to dwukrotnie.
Generalnie starałem się na tych podjazdach i zjazdach przejechać wszystko co wydawało się możliwe do przejechania. Niejednokrotnie musiałem przez to zeskakiwać z roweru, czy jeździć po rowach, ale z efektów jestem zadowolony :).
Ale jeszcze o tych moich glebach. Najpierw błąd techniczny, próbowałem wrócić z rowu na drogę, jednak wspinający się ku ścieżce bok pokryty był zbyt luźnym piaskiem i bieżnik przedniej opony nie złapał przyczepności. Kierownicę natychmiast skręciło i poleciałem ;).
Kolejna gleba wynikała głównie z braku amortyzatora, koło odbiło się od kamienia i pechowo wleciało wprost w wąską szczelinę pomiędzy ścieżką, a wysoką skałą. I było "ja laaaataaaam..." :P.
Udo obite, żebro podobnie, ale co tam, zabawa wciąż trwa ;).
W międzyczasie Jurek złapał snake'a, a po jakimś czasie się od nad odłączył, aby pojechać w kierunku Janowic Wielkich i spokojnie wrócić do Legnicy. Nie dość że przy glebie obił kolano, to jeszcze brak jazd w ostatnim czasie z powodu serwisu roweru dawał o sobie znać na podjazdach.
Po drodze mijaliśmy ciekawe formacje skalne (Olek ma zdjęcia).
Właściwie całkiem sprawnie sobie poczynaliśmy, byłem mile zaskoczony obserwując progres na mapie, więc z tym większą przyjemnością zrobiliśmy sobie odpoczynek (i bufet) w Szwajcarce :).
Wyjechaliśmy z Rudaw i pozostał nam odcinek przez Komarno i Skopiec na Kapelle. Kolejne 13 km zleciało równie szybko, aczkolwiek trawiaste podjazdy pomęczyły nas troszkę ;).
I na koniec standardowo - szybkim tempem przez Świerzawę i Złotoryję do Legnicy :).
Z wypadu jestem zadowolony :). Łatwo nie było, ale tego akurat się spodziewałem po pieszym szlaku, który postraszył już nas nieco nad Jeziorem Pilchowickim i zjeździe z Okola ;).
Ogólnie szlak oznaczony jest bardzo dobrze, tylko w dwóch miejscach mieliśmy drobny problem z nawigacją.
Tym razem wybór padł na odcinek szlaku z Kamiennej Góry na Kapelle, będącego częścią europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E3.
Oczywiście wstałem kompletnie niewyspany i kilka minut przed szóstą rano, ruszyłem wraz z Łukaszem w kierunku przystanku, na którym byliśmy umówieni z resztą grupy. Po drodze spotkaliśmy Olka i już wspólnie poczekaliśmy aż dojadą Tomek i Jurek.
Na początek miał być spokojny dojazd głównymi drogami do Kamiennej Góry. A skończyło się na średniej 24.65 km/h w Bolkowie ;). Rozgrzaliśmy się porządnie, także później już nieco zwolniliśmy ;).
Pierwsza przygoda tuż po wjeździe do Kamiennej Góry - Olek rozmawiał w czasie jazdy przez telefon, postanowił zmienić bieg,... i zaliczył szlif po asfalcie. Trochę się poobcierał, podobnie jak i rower, ale na szczęście obyło się bez większych obrażeń.
Od następnej wycieczki obowiązuje zakaz korzystania z telefonu komórkowego w trakcie jazdy ;).
Zjechaliśmy na szlak, który w interesujących nas okolicach, oznaczony jest kolorem niebieskim.
Na początek nieco szutrówek, przy okazji wszedłem z Tomkiem do starej kopalni, w której był niezły labirynt tuneli.
Pierwszy wjazd do lasu, zastanawiam się jak będzie.
I jest ciężko - wąsko, sztywny podjazd, miejscami nieprzejezdny przez wszechobecne głazy, bądź przewalone drzewa. Choinki rosnące na środku szlaku, na których ładnie sobie porysowaliśmy ręce, to już było niezłe przegięcie.
Lekko obawiałem się o dalsze losy tej wycieczki, jeśli kolejne kilometry szlaku mają wyglądać podobnie.
A dalej było... inaczej. Praktycznie aż do momentu wyjazdu z Rudaw Janowickich, jeździliśmy po skalistych podłożach, na których było mnóstwo skał i kamieni. Raz pod górkę, raz z górki. A wszystko to przeplatane lepszymi, bądź gorszymi leśnymi drogami.
I trudny technicznie szlak zebrał żniwa wśród szarżujących rowerzystów ;). Najpierw Olek nie zdążył się wypiąć, a chwilę później leżał także i Jurek.
Tym razem i mnie nie oszczędziło. Zaliczyłem glebę. I to dwukrotnie.
Generalnie starałem się na tych podjazdach i zjazdach przejechać wszystko co wydawało się możliwe do przejechania. Niejednokrotnie musiałem przez to zeskakiwać z roweru, czy jeździć po rowach, ale z efektów jestem zadowolony :).
Ale jeszcze o tych moich glebach. Najpierw błąd techniczny, próbowałem wrócić z rowu na drogę, jednak wspinający się ku ścieżce bok pokryty był zbyt luźnym piaskiem i bieżnik przedniej opony nie złapał przyczepności. Kierownicę natychmiast skręciło i poleciałem ;).
Kolejna gleba wynikała głównie z braku amortyzatora, koło odbiło się od kamienia i pechowo wleciało wprost w wąską szczelinę pomiędzy ścieżką, a wysoką skałą. I było "ja laaaataaaam..." :P.
Udo obite, żebro podobnie, ale co tam, zabawa wciąż trwa ;).
W międzyczasie Jurek złapał snake'a, a po jakimś czasie się od nad odłączył, aby pojechać w kierunku Janowic Wielkich i spokojnie wrócić do Legnicy. Nie dość że przy glebie obił kolano, to jeszcze brak jazd w ostatnim czasie z powodu serwisu roweru dawał o sobie znać na podjazdach.
Po drodze mijaliśmy ciekawe formacje skalne (Olek ma zdjęcia).
Właściwie całkiem sprawnie sobie poczynaliśmy, byłem mile zaskoczony obserwując progres na mapie, więc z tym większą przyjemnością zrobiliśmy sobie odpoczynek (i bufet) w Szwajcarce :).
Wyjechaliśmy z Rudaw i pozostał nam odcinek przez Komarno i Skopiec na Kapelle. Kolejne 13 km zleciało równie szybko, aczkolwiek trawiaste podjazdy pomęczyły nas troszkę ;).
I na koniec standardowo - szybkim tempem przez Świerzawę i Złotoryję do Legnicy :).
Z wypadu jestem zadowolony :). Łatwo nie było, ale tego akurat się spodziewałem po pieszym szlaku, który postraszył już nas nieco nad Jeziorem Pilchowickim i zjeździe z Okola ;).
Ogólnie szlak oznaczony jest bardzo dobrze, tylko w dwóch miejscach mieliśmy drobny problem z nawigacją.
komentarze
@jarekkar podziel się mapą, z której bierzesz te szlaki wycieczkowe. Też chcę.
sender - 05:42 środa, 30 maja 2012 | linkuj
Widzę, że trasa ekstremalna. Dobrze, że nie pojechałam, bo pewnie też bym glebę zaliczyła:)
alouette - 19:45 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj
Ja też wrzucę swoje. Swoją drogą to odżył mój bakcyl na MTB po tej wycieczce :)
pistolet - 10:11 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj
pistolet - 10:11 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj
Wczoraj już mi się nie chcialo, ale dzisiaj dodam zdjęcia ;)
olomaster - 09:26 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj
Komentuj