Z ramą na plecach...
Piątek, 3 czerwca 2011 | dodano:03.06.2011
Km: | 152.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tak właściwie to miałem już jechać 17 maja, ale wtedy obudziłem się przeziębiony z niską temperaturą i z jazdy były nici. Później nie miałem już luźniejszego dnia aby się wybrać. Aż do dzisiaj.
Ale od początku, jakiś czas temu przy przeglądaniu opinii na temat mechanizmów korbowych, natrafiłem na pojęcie "frezowania mufy suportu" (więcej na ten temat tutaj). Niestety moja nowa rama ma (miała ;) ) w tym miejscu sporo farby i lakieru, w dodatku z jakimiś nierównościami.
chodzi o miejsce styku podkładki (w przypadku muf 68mm) z ramą
Niestety okazało się że w Worbike nie mają odpowiedniego narzędzia, a w DIKu osoba która odebrała telefon nie wiedziała o co chodzi. We Wrocławiu narzędzia już mają, a i ceny nie wygórowanie (zapłaciłem 25 zł w Sport-Profit).
i po frezowaniu... :)
Początkowo planowałem pojechać pociągiem, ale raz że od dworca do sklepu jest spoooory kawałek, a ja ogólnie nie przepadam za komunikacją miejską, a już szczególnie w zakorkowanym Wrocławiu, to ostatecznie pod warunkiem że uda mi się zabrać ramę w sposób nie utrudniający poruszania i nie wpływający negatywnie na komfort, postanowiłem pojechać rowerem.
udało się, nawet nie czułem że mam coś dodatkowo przypięte do plecaka, nawet na kostce nic się nie ruszało, itp.
Droga według Google Maps, oczywiście w opcji „pieszo”. Z Legnicy, przez Koskowice, Tyniec Legnicki , Dębice do Środy Śląskiej (przed Środą kilka km drogą gruntową). Dalej jedyną sensowną opcją, czyli drogą krajową nr 94. Ruch szczególnie w pierwszą stronę był spory, także od razu zrezygnowałem ze słuchawek. Na szczęście droga jest w bardzo dobrym stanie i przez jej większą część pobocze jest bardzo szerokie i bez piachu.
We Wrocławiu pomyliłem lekko trasę, w domu wszystko sobie ładnie opisałem co, jak, gdzie i kiedy, ale gdy zaczęły się drogi rowerowe, pieszo rowerowe, to przegapiłem zjazd i kilka minut zajęło mi ustalenie nowej drogi do sklepu. Kilka minut przed 12:00 byłem już w sklepie, dałem również miski sterów do nabicia. Naszczęście panowie z serwisu dali się namówić na termin dzisiejszy, a nie jak początkowo zaproponowali po weekendzie :) .
Zostawiłem ramę i pojechałe w „miasto”. Na pierwszy ogień wybrałem „Ogród Japoński”, w którym wcześniej nie byłem, a ponieważ mam słabość do tego co japońskie, to wybór oczywisty.
Sprawnie przedostałem się w okolice gdzie miał się ów ogród znajdować (ul. Adama Mickiewicza), tam już trochę pobłądziłem i popytałem, ale wkońcu trafiłem na miejsce.
wejście kosztuje 3 zł, do gustu przypadł mi fakt, że ochroniarz sprawdzający bilety stoi 4-5 m od stojaka rowerowego :D
teraz odświeżam sobie zasady gramatyki angielskiej, ale jak skończę, to prawdopodobnie zabiorę się za naukę japońskiego :) może nawet na rower będę zabierał jakiś kurs audio, słuchawki na uszy i będę gadał pod nosem po japońsku :P
tak się przejąłem robionym zdjęciem, że nie zauważyłem kamiennego stopnia i przyłożyłem sobie w palec...
ładnie
ładniej...
mega ładnie...?
zwróćcie uwagę na prawą środkowo-dolną część zdjęcia
pokaźne okazy, wielkości małego rekina
wstęp do ogrodu jest płatny, ale za to jest czysto i zadbanie
sam ogród jest niewielki, ale jako miejsce do poczytania książki idealne
ogród po powodzi zapewne był w opłakanym stanie
jeśli ktoś będzie we Wrocławiu i będzie miał trochę wolnego czasu, to polecam
a to jeden z lepszych widoków (a przynajmniej dla tych spragnionych chwili odpoczynku ;) )
Z ogrodu pojechałem na Plac Grunwaldzki do Starbucksa na xxl cappucino, stamtąd już do rowerowego i o 16:00 odebrałem ramę. Kilka minut potrwało ponowne przytwierdzenie ramy do plecaka i wróciłem do Legnicy tą samą trasą.
Niestety w Żabce zaopatrzyłem się w 2x niebieskie izotoniki które aktualnie są w promocji (nazwy nie pamiętam). „Izotonik” smakował jak syrop z ananasa zmieszany z cukrem... Od Środy Śląskiej szukałem sklepu, a z każdym kolejnym łykiem tego wynalazku coraz bardziej mnie mdliło. Dopiero w trzeciej wiosce był sklep gdzie zaopatrzyłem się w wodę, ale uczucie mdłości trzymało mnie aż do Legnicy, a i teraz nie jest jeszcze w 100% ok... Chyba sam sobie zrobię jakąś recepturę na izotonik, a nic innego poza Isostarem, PowerRade czy Gatorade, nigdy więcej nie dotknę.
Ale od początku, jakiś czas temu przy przeglądaniu opinii na temat mechanizmów korbowych, natrafiłem na pojęcie "frezowania mufy suportu" (więcej na ten temat tutaj). Niestety moja nowa rama ma (miała ;) ) w tym miejscu sporo farby i lakieru, w dodatku z jakimiś nierównościami.
chodzi o miejsce styku podkładki (w przypadku muf 68mm) z ramą
Niestety okazało się że w Worbike nie mają odpowiedniego narzędzia, a w DIKu osoba która odebrała telefon nie wiedziała o co chodzi. We Wrocławiu narzędzia już mają, a i ceny nie wygórowanie (zapłaciłem 25 zł w Sport-Profit).
i po frezowaniu... :)
Początkowo planowałem pojechać pociągiem, ale raz że od dworca do sklepu jest spoooory kawałek, a ja ogólnie nie przepadam za komunikacją miejską, a już szczególnie w zakorkowanym Wrocławiu, to ostatecznie pod warunkiem że uda mi się zabrać ramę w sposób nie utrudniający poruszania i nie wpływający negatywnie na komfort, postanowiłem pojechać rowerem.
udało się, nawet nie czułem że mam coś dodatkowo przypięte do plecaka, nawet na kostce nic się nie ruszało, itp.
Droga według Google Maps, oczywiście w opcji „pieszo”. Z Legnicy, przez Koskowice, Tyniec Legnicki , Dębice do Środy Śląskiej (przed Środą kilka km drogą gruntową). Dalej jedyną sensowną opcją, czyli drogą krajową nr 94. Ruch szczególnie w pierwszą stronę był spory, także od razu zrezygnowałem ze słuchawek. Na szczęście droga jest w bardzo dobrym stanie i przez jej większą część pobocze jest bardzo szerokie i bez piachu.
We Wrocławiu pomyliłem lekko trasę, w domu wszystko sobie ładnie opisałem co, jak, gdzie i kiedy, ale gdy zaczęły się drogi rowerowe, pieszo rowerowe, to przegapiłem zjazd i kilka minut zajęło mi ustalenie nowej drogi do sklepu. Kilka minut przed 12:00 byłem już w sklepie, dałem również miski sterów do nabicia. Naszczęście panowie z serwisu dali się namówić na termin dzisiejszy, a nie jak początkowo zaproponowali po weekendzie :) .
Zostawiłem ramę i pojechałe w „miasto”. Na pierwszy ogień wybrałem „Ogród Japoński”, w którym wcześniej nie byłem, a ponieważ mam słabość do tego co japońskie, to wybór oczywisty.
Sprawnie przedostałem się w okolice gdzie miał się ów ogród znajdować (ul. Adama Mickiewicza), tam już trochę pobłądziłem i popytałem, ale wkońcu trafiłem na miejsce.
wejście kosztuje 3 zł, do gustu przypadł mi fakt, że ochroniarz sprawdzający bilety stoi 4-5 m od stojaka rowerowego :D
teraz odświeżam sobie zasady gramatyki angielskiej, ale jak skończę, to prawdopodobnie zabiorę się za naukę japońskiego :) może nawet na rower będę zabierał jakiś kurs audio, słuchawki na uszy i będę gadał pod nosem po japońsku :P
tak się przejąłem robionym zdjęciem, że nie zauważyłem kamiennego stopnia i przyłożyłem sobie w palec...
ładnie
ładniej...
mega ładnie...?
zwróćcie uwagę na prawą środkowo-dolną część zdjęcia
pokaźne okazy, wielkości małego rekina
wstęp do ogrodu jest płatny, ale za to jest czysto i zadbanie
sam ogród jest niewielki, ale jako miejsce do poczytania książki idealne
ogród po powodzi zapewne był w opłakanym stanie
jeśli ktoś będzie we Wrocławiu i będzie miał trochę wolnego czasu, to polecam
a to jeden z lepszych widoków (a przynajmniej dla tych spragnionych chwili odpoczynku ;) )
Z ogrodu pojechałem na Plac Grunwaldzki do Starbucksa na xxl cappucino, stamtąd już do rowerowego i o 16:00 odebrałem ramę. Kilka minut potrwało ponowne przytwierdzenie ramy do plecaka i wróciłem do Legnicy tą samą trasą.
Niestety w Żabce zaopatrzyłem się w 2x niebieskie izotoniki które aktualnie są w promocji (nazwy nie pamiętam). „Izotonik” smakował jak syrop z ananasa zmieszany z cukrem... Od Środy Śląskiej szukałem sklepu, a z każdym kolejnym łykiem tego wynalazku coraz bardziej mnie mdliło. Dopiero w trzeciej wiosce był sklep gdzie zaopatrzyłem się w wodę, ale uczucie mdłości trzymało mnie aż do Legnicy, a i teraz nie jest jeszcze w 100% ok... Chyba sam sobie zrobię jakąś recepturę na izotonik, a nic innego poza Isostarem, PowerRade czy Gatorade, nigdy więcej nie dotknę.
komentarze
Ładną wycieczkę sobie zrobiłeś ;)
Zawsze jak byłem we Wrocławiu chciałem zajść do tego ogrodu japońskiego , jednak moi znajomi z forum fotograficznego odwlekali mój pomysł . Cóż muszę chyba sam się tam wybrać :D
A co do frezowania mufy suportowej to chyba każdy takoż by to ci zrobił , no ale nie wiadomo czy by ramy nie zarysowali ... W Rzeszotarach jest fajny dziadek co toczy i frezuje . rennsport - 07:07 sobota, 4 czerwca 2011 | linkuj
Komentuj
Zawsze jak byłem we Wrocławiu chciałem zajść do tego ogrodu japońskiego , jednak moi znajomi z forum fotograficznego odwlekali mój pomysł . Cóż muszę chyba sam się tam wybrać :D
A co do frezowania mufy suportowej to chyba każdy takoż by to ci zrobił , no ale nie wiadomo czy by ramy nie zarysowali ... W Rzeszotarach jest fajny dziadek co toczy i frezuje . rennsport - 07:07 sobota, 4 czerwca 2011 | linkuj