Skopiec, Kapella
Sobota, 5 maja 2012 | dodano:06.05.2012
Km: | 107.70 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 05:21 | km/h: | 20.13 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
W zasadzie nigdzie w sobotę nie miałem jechać, co prawda umówiłem się z Łukaszem na 10:00 i wypad na 3 - 4h, ale pracowałem przez większą część nocy i zostawiłem nastawiony budzik tylko po to, aby wysłać Łukaszowi SMSa, że jednak nie pojadę.
Budzik zadzwonił, otwieram oczy, a za oknem słońce i piękne błękitne niebo... Myślę sobie - dobra, te 3h na rowerze przecież dam radę...
Lekko przesuwam godzinę wyjazdu i o 10:40 ruszamy.
Łukasz standardowo pyta mnie o to gdzie jedziemy. A ja pomysłu nie mam, to rzucam dla żartu "na Kapellę" :D. Łukasz nie wyłapuje żartu i jak zwykle pyta mnie, czy mówię na poważnie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak przytaknąć :P.
Za Warmątowicami, widzimy w oddali dwóch rowerzystów. Rozpoznaję, że jednym z nich jest Marek. Doganiamy ich i okazuje się że miałem rację, wraz z Sylwestrem jadą pojeździć incognito po Chełmach :P. Jedziemy kawałek razem, rozmawiamy, a przed Słupem się żegnamy i każdy jedzie w swoją stronę.
Ledwo pokonujemy podjazd za Słupem, a w oddali, tym razem rozpoznaję Bożenę, która także incognito, pojechała na wycieczkę z Łukaszem :P. Żeby było ciekawiej, okazuje się, że zaplanowaliśmy dokładnie taką samą trasę ;).
Mamy z Łukaszem mały dylemat, czy jechać razem, czy osobno - nie chcemy czasem zepsuć Bożenie i Łukaszowi wycieczki ;).
Do Muchowa dojeżdżamy szybciej i po kilku minutach zatrzymujemy pod sklepem Bożenę i Łukasza. Decydujemy się jechać razem (tzn. ja nie wiem kiedy się zdecydowaliśmy, przeoczyłem ten moment, zapewne wciąż myśląc nad tym, jak mi się Okole z Okrajem pomyliło, no cóż, tak to już jest, jak się człowiek nie wyśpi :P). Odtąd jedziemy już razem.
W Lipie skręcamy na niebieski szlak, który od razu zaczyna się od mocnego podjazdu. Z Łukaszem mamy teraz taką samą kasetę (11-28) i urządzamy sobie małe zawody - kto dłużej wytrzyma nie wrzucając młynka z przodu. Niestety zwycięzcy nie udało się wyłonić - zawody przerywa nam szlak - a raczej jego brak :P.
Tracimy pięć minut, ale w końcu udaje się trafić na właściwą ścieżkę i zaliczamy bardzo sztywny, trawiasty podjazd.
Dalej, pędzimy leśnymi ścieżkami, gdzie na jednej z nich, postanowiłem przejechać wielką kałużę, na całą szerokość ścieżki. Szło mi świetnie - aż do połowy... :P. Ląduję jednym butem aż po kostkę w tym błotnistym bajorku :P.
W trakcie zjazdu do Wojcieszowa, zatrzymujemy się przy szybie starej kopalni uranu.
Z Wojcieszowa ruszamy przyjemnym szutrowym podjazdem w kierunku Kapelli. Bożena prowadzi nas na Skopiec. Nie mieliśmy tego z Łukaszem w planach, w sumie nawet nie wiedziałem że szczyt jest tak blisko szlaku ;). Co prawda szczyt znajduje się wśród drzew, więc widoki żadne, ale mamy satysfakcję z podjechania na najwyższe wzniesienie Gór Kaczawskich.
Wjeżdżamy na niebieski Szlak Międzynarodowy E3 (który śni mi się po nocach :D) i w ten sposób dojeżdżamy do Kapelli.
Wracamy szybkim tempem przez Świerzawę i Złotoryję do Legnicy, niestety wiatr dużo gorszy niż przed tygodniem i trzeba się bardziej namęczyć. Na trasie Złotoryja - Legnica, robię sobie całkiem mocny trening...
Ale satysfakcja jest - zdążyliśmy przed burzą ;).
Dzięki za kolejną udaną wycieczkę :).
Opis i zdjęcia u Bożeny.
Budzik zadzwonił, otwieram oczy, a za oknem słońce i piękne błękitne niebo... Myślę sobie - dobra, te 3h na rowerze przecież dam radę...
Lekko przesuwam godzinę wyjazdu i o 10:40 ruszamy.
Łukasz standardowo pyta mnie o to gdzie jedziemy. A ja pomysłu nie mam, to rzucam dla żartu "na Kapellę" :D. Łukasz nie wyłapuje żartu i jak zwykle pyta mnie, czy mówię na poważnie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak przytaknąć :P.
Za Warmątowicami, widzimy w oddali dwóch rowerzystów. Rozpoznaję, że jednym z nich jest Marek. Doganiamy ich i okazuje się że miałem rację, wraz z Sylwestrem jadą pojeździć incognito po Chełmach :P. Jedziemy kawałek razem, rozmawiamy, a przed Słupem się żegnamy i każdy jedzie w swoją stronę.
Ledwo pokonujemy podjazd za Słupem, a w oddali, tym razem rozpoznaję Bożenę, która także incognito, pojechała na wycieczkę z Łukaszem :P. Żeby było ciekawiej, okazuje się, że zaplanowaliśmy dokładnie taką samą trasę ;).
Mamy z Łukaszem mały dylemat, czy jechać razem, czy osobno - nie chcemy czasem zepsuć Bożenie i Łukaszowi wycieczki ;).
Do Muchowa dojeżdżamy szybciej i po kilku minutach zatrzymujemy pod sklepem Bożenę i Łukasza. Decydujemy się jechać razem (tzn. ja nie wiem kiedy się zdecydowaliśmy, przeoczyłem ten moment, zapewne wciąż myśląc nad tym, jak mi się Okole z Okrajem pomyliło, no cóż, tak to już jest, jak się człowiek nie wyśpi :P). Odtąd jedziemy już razem.
W Lipie skręcamy na niebieski szlak, który od razu zaczyna się od mocnego podjazdu. Z Łukaszem mamy teraz taką samą kasetę (11-28) i urządzamy sobie małe zawody - kto dłużej wytrzyma nie wrzucając młynka z przodu. Niestety zwycięzcy nie udało się wyłonić - zawody przerywa nam szlak - a raczej jego brak :P.
Tracimy pięć minut, ale w końcu udaje się trafić na właściwą ścieżkę i zaliczamy bardzo sztywny, trawiasty podjazd.
Dalej, pędzimy leśnymi ścieżkami, gdzie na jednej z nich, postanowiłem przejechać wielką kałużę, na całą szerokość ścieżki. Szło mi świetnie - aż do połowy... :P. Ląduję jednym butem aż po kostkę w tym błotnistym bajorku :P.
W trakcie zjazdu do Wojcieszowa, zatrzymujemy się przy szybie starej kopalni uranu.
Z Wojcieszowa ruszamy przyjemnym szutrowym podjazdem w kierunku Kapelli. Bożena prowadzi nas na Skopiec. Nie mieliśmy tego z Łukaszem w planach, w sumie nawet nie wiedziałem że szczyt jest tak blisko szlaku ;). Co prawda szczyt znajduje się wśród drzew, więc widoki żadne, ale mamy satysfakcję z podjechania na najwyższe wzniesienie Gór Kaczawskich.
Wjeżdżamy na niebieski Szlak Międzynarodowy E3 (który śni mi się po nocach :D) i w ten sposób dojeżdżamy do Kapelli.
Wracamy szybkim tempem przez Świerzawę i Złotoryję do Legnicy, niestety wiatr dużo gorszy niż przed tygodniem i trzeba się bardziej namęczyć. Na trasie Złotoryja - Legnica, robię sobie całkiem mocny trening...
Ale satysfakcja jest - zdążyliśmy przed burzą ;).
Dzięki za kolejną udaną wycieczkę :).
Opis i zdjęcia u Bożeny.