Legnica
Środa, 6 czerwca 2012 | dodano:06.06.2012
Km: | 17.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:47 | km/h: | 21.94 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Pierwszy raz na rowerze po przeszło tygodniowej przerwie, spowodowanej stłuczonym żebrem. Powoli czuję poprawę, ale na rowerze na razie nie sposób o nim zapomnieć.
Plan na dzisiaj był taki, aby tylko wyskoczyć na stację dopompować opony, a później odwiedzić myjnię. Kropiło od razu po wyjściu, ale nawet nie rozważałem zawrócenia - za bardzo ciągnęło mnie do jazdy po takiej przerwie.
Na obwodnicy padało już mocno. Kilka minut przeczekałem na przystanku, a gdy deszcze nieco osłabł, ruszyłem Rzeczpospolitą w kierunku centrum.
Na pierwszym przystanku za lotniskiem dojechałem do autobusu, nie wyprzedzałem tylko ustawiłem się za nim i zaczekałem aż ruszy. Akurat na Rzeczypospolitej niemal zawsze tak robię, bo po drodze jest sporo przystanków i kończy się na tym że autobus po każdym przystanku musiałby mnie wyprzedzać (a droga wąska i ciężko wyprzedzać).
Jako że nie jechał szybko (mokro, max 40 km/h), to jechałem sobie za nim spokojnie zachowując ok. 4 m odstępu (slicki, mokro, więc i droga hamowania dłuższa), środkiem drogi, unikając w ten sposób wszystkich kałuż na poboczu.
Najwidoczniej kierowcy się to nie spodobało i na trzecim kolejnym przystanku wykonał następujący manewr, w trakcie ruszania:
- ruszenie,
- gwałtowne hamowanie,
- i pełny gaz aby mi odjechać (tak do 50 km/h).
Dodam że na drodze poza nami nie było nikogo. W żaden sposób mnie tym manewrem nie zaskoczył, za duży zostawiłem sobie odstęp. Na następnym przystanku go wyprzedziłem.
Skoro nie chciał abym jechał za nim środkiem drogi, to nie widzę problemu, jechałem przed nim... też środkiem drogi.
Plan na dzisiaj był taki, aby tylko wyskoczyć na stację dopompować opony, a później odwiedzić myjnię. Kropiło od razu po wyjściu, ale nawet nie rozważałem zawrócenia - za bardzo ciągnęło mnie do jazdy po takiej przerwie.
Na obwodnicy padało już mocno. Kilka minut przeczekałem na przystanku, a gdy deszcze nieco osłabł, ruszyłem Rzeczpospolitą w kierunku centrum.
Na pierwszym przystanku za lotniskiem dojechałem do autobusu, nie wyprzedzałem tylko ustawiłem się za nim i zaczekałem aż ruszy. Akurat na Rzeczypospolitej niemal zawsze tak robię, bo po drodze jest sporo przystanków i kończy się na tym że autobus po każdym przystanku musiałby mnie wyprzedzać (a droga wąska i ciężko wyprzedzać).
Jako że nie jechał szybko (mokro, max 40 km/h), to jechałem sobie za nim spokojnie zachowując ok. 4 m odstępu (slicki, mokro, więc i droga hamowania dłuższa), środkiem drogi, unikając w ten sposób wszystkich kałuż na poboczu.
Najwidoczniej kierowcy się to nie spodobało i na trzecim kolejnym przystanku wykonał następujący manewr, w trakcie ruszania:
- ruszenie,
- gwałtowne hamowanie,
- i pełny gaz aby mi odjechać (tak do 50 km/h).
Dodam że na drodze poza nami nie było nikogo. W żaden sposób mnie tym manewrem nie zaskoczył, za duży zostawiłem sobie odstęp. Na następnym przystanku go wyprzedziłem.
Skoro nie chciał abym jechał za nim środkiem drogi, to nie widzę problemu, jechałem przed nim... też środkiem drogi.