Górzec, Stanisławów
Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano:10.06.2012
Km: | 54.36 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 02:40 | km/h: | 20.39 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Miał być rozjazd, a już na Jaworzyńskiej spóźniony grzałem ile sił w nogach ;).
Tempo licznej grupy, w składzie Ania, Bożena, Ewelina, Michał i Olek też znacznie odbiegało od tego, co rozumiem przez słowo "rozjazd" ;).
Nikt nie chciał podjąć się zaplanowania trasy, więc ruszyliśmy przed siebie, jak zwykle w kierunku Górzca. Michał dopiero co założył slicki (a ja dopiero co ściągnąłem), więc miał dwa objazdy ;).
Podjazd pod Górzec szuterkiem, pod sklepem długaśna przerwa, zaczyna kropić i zamiast do Wąwozu Myśliborskiego, ruszyliśmy drogą Pomocne - Stanisławów na radiostację.
Na szczycie trwała w najlepsze bitwa paintballowa, co ciekawe chłopaki mieli większą radochę strzelając bez orientu do siebie już po zakończony meczu.
Nie mam nic przeciwko grze w paintball (sam bym chętnie po kilkuletniej przerwie tak się pobawił), ale agent który strzelił w kierunku przechodzących obok nas kompanów, powinien dostać z trzech metrów własnym markerem w czoło.
Gdyby przez pół roku chodził ze śladem na czole, to może następnym razem by użył mózgu.
Deszcz ciągle padał i do Legnicy wróciliśmy troszkę mokrzy ;). Ale i tak było fajnie :).
Tempo licznej grupy, w składzie Ania, Bożena, Ewelina, Michał i Olek też znacznie odbiegało od tego, co rozumiem przez słowo "rozjazd" ;).
Nikt nie chciał podjąć się zaplanowania trasy, więc ruszyliśmy przed siebie, jak zwykle w kierunku Górzca. Michał dopiero co założył slicki (a ja dopiero co ściągnąłem), więc miał dwa objazdy ;).
Podjazd pod Górzec szuterkiem, pod sklepem długaśna przerwa, zaczyna kropić i zamiast do Wąwozu Myśliborskiego, ruszyliśmy drogą Pomocne - Stanisławów na radiostację.
Na szczycie trwała w najlepsze bitwa paintballowa, co ciekawe chłopaki mieli większą radochę strzelając bez orientu do siebie już po zakończony meczu.
Nie mam nic przeciwko grze w paintball (sam bym chętnie po kilkuletniej przerwie tak się pobawił), ale agent który strzelił w kierunku przechodzących obok nas kompanów, powinien dostać z trzech metrów własnym markerem w czoło.
Gdyby przez pół roku chodził ze śladem na czole, to może następnym razem by użył mózgu.
Deszcz ciągle padał i do Legnicy wróciliśmy troszkę mokrzy ;). Ale i tak było fajnie :).