informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Śnieżka

Sobota, 16 czerwca 2012 | dodano:17.06.2012
Km:200.06Km teren:25.00 Czas:11:18km/h:17.70
Pr. maks.:63.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Kolejna noc z piątku na sobotę spędzona na rowerze. Po Przełęczy Karkonoskiej wyzwanie równie wysokie - Śnieżka.

Tuż po 23:00, wraz z Bożeną, Andrzejem i Tomkiem, opuściliśmy Legnicę i obraliśmy kierunek na Karpacz.
Także i tym razem, zrezygnowaliśmy z jazdy głównymi drogami, na korzyść nieco dłuższej, ale w nocy niemal pozbawionej ruchu trasy.

Tempo od początku było dobre, duża w tym zasługa pogody, a dokładnie ciepłej nocy, przez co nie musieliśmy robić postojów na dokładanie / zdejmowanie kolejnych warstw ubrań.

Na rozgrzewkę podjazd pod Górzec i Kapellę, skąd rozpościerał się piękny widok na rozświetloną Jelenią Górę.

Po bezproblemowej jeździe, o trzeciej w nocy rozpoczęliśmy podjazd przez Karpacz. Krótki postój pod Świątynią Wang, ekipa ponownie w komplecie i wciąż korzystając z przednich lampek rowerowych, wjeżdżamy na niebieski szlak i rozpoczynamy walkę chyba bardziej z kostką brukową, niż podjazdem.
Wkrótce słońce zaczyna wschodzić, a Sudety pokrywa delikatna różowa poświata.
Zdecydowanie polecam Śnieżkę o tej porze dnia i bynajmniej nie dlatego, że kasy są jeszcze zamknięte ;).
Wlekę się pod tą Śnieżkę, nie bolą mnie chyba tylko... nogi. Kostka, niezbyt równa daje nam solidnie popalić. Na szczęście wspaniałe widoki wynagradzają wszystko.
Docieram na szczyt, w pośpiechu szukam najlepszego miejsca na zdjęcia wjeżdżającej ekipy. Wjeżdża Tomek, fotka i już widzę Bożenę - która zamiast pchać mi się pod aparat, skręca w lewo "bo tam jest wyżej". Mam lekcję na przyszłość...

Na szczycie co prawda 10 st., ale silny wiatr i wysoka wilgotność powoduje że nieźle marzniemy. Bożena ma nawet najwcześniejszy objaw hipotermii - drgawki. Na szczęście pojawia się nieco słońca i od razu jest lepiej.
W końcu gdy myślimy już nad zjazdem, Andrzej oznajmia nam że Czeski bufet jest chyba otwarty. Tak też jest i już po kilku minutach rozgrzewam się ciepła kawą.

Zjeżdżamy czarnym szlakiem. Tzn. i zjeżdżamy, i sprowadzamy, bo fragment jest dla nas nie do przejechania. Nie to żebym nie próbował, ale gdy przyłożyłem sobie siodełkiem w brzuch po raz drugi, to odpuściłem ;).
Szybko jesteśmy ponownie na asfalcie, w trakcie krótkiej przerwy dopompowuje opony - błędem było zmniejszenie ciśnienia dopiero w trakcie zjazdu. Na przyszłość zdecydowanie polecam to zrobić przy kościele.
Raz na zjeździe przez Karpacz przestrzeliłem zakręt, ale dzięki zablokowaniu tylnego koła przy prędkości ok. 45 km/h, udało mi się wrócić na mój pas i cało wyjść z opresji.

Zostawiamy Jelenią Górę za sobą i rozpoczynamy podjazd pod Kapellę od drugiej strony. Bożena podyktowała naprawdę mocne tempo, więc trzymam się z nią. Na szczycie dodatkowo motywuję (lub jak Bożena twierdzi "podpuszczam") ją do sprintu i kilka chwil później możemy przywitać Olka, który dojechał z Legnicy, aby dokończyć z nami wypad.

Co to za wypad bez błota, co nie?
Więc z Kapelli ruszamy niebieskim szlakiem do Komarna i dalej żółtym błyskawiczny zjazd do Wojcieszowa, podczas którego nieźle pędzę po kamieniach wraz z Olkiem i Tomkiem. Najmniejsze palce mocno mi zdrętwiały.
Po długaśnym wylegiwaniu na trawie (przerwy są coraz częstsze i dłuższe), zaliczamy mocny podjazd z Wojcieszowa żółtym szlakiem, przerwa pod studnią i zjazd niebieskim, zarośniętym szlakiem do Lipy.
Wkrótce ponownie docieramy do Muchowa. Słońce grzeje coraz mocniej, a licznik pokazuje 34 st.
Za Czartowską skałą wskakujemy na żółty szlak do Myślinowa i po drodze wpadamy na Anię i Monikę. Olek miał niezłego czuja, bo co prawda wiedzieliśmy że dziewczyny będą w okolicy Myśliborza, ale po tym jak Bożenie rozładował się telefon, nie mogliśmy się z nimi skontaktować. Oczywiście z przyjemnością zatrzymujemy się na krótką pogawędkę :D.

Przez Myślinów do Chełmca i wskakujemy na szutrówkę do Męcinki.
Razem z Andrzejem dyktujemy takie tempo, że gdy docieramy do Słupa, to reszta ekipy jest jeszcze w Męcince.. tzn. siedzą w klimatyzowanym sklepie i zajadają świeżutkie pączki!

Z Warmątowic do Legnicy, tym razem już na poważnie, Tomek z Bożeną dyktują takie tempo, że wraz z Olkiem prując 100 metrów za nimi 45 km/h, nie jesteśmy w stanie się nawet do nich zbliżyć! Świnie! ;P

Czekamy jeszcze chwilę na przystanku na Andrzeja i oficjalnie zakańczamy wypad. Droga powrotna terenem bardzo nas wymęczyła, ale daliśmy radę i możemy być z siebie dumni!

// zdjęcia i krótszy opis u Bożeny.

komentarze
Pod koniec po prostu tak śmierdziałem, że uciekałem żeby się nie udusić. Dobrze, że jak jadę na rowerze to ryj mam z przodu i nie czuję sam siebie. Nie ma jak pod koniec tygodnia porządnie wytaplać się w błocie :)
pistolet
- 12:58 poniedziałek, 18 czerwca 2012 | linkuj
Twój wpis jest dłuższy, ale za to ja dodałam jako pierwsza:P

Nie wiem jak Tomek, ale ja pod koniec świetnie się bawiłam;)
alouette
- 22:16 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa chorz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum