informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Przełęcz Karkonoska, Odrodzenie

Czwartek, 21 czerwca 2012 | dodano:22.06.2012
Km:226.25Km teren:0.00 Czas:09:08km/h:24.77
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Lekko się zaskoczyłem, gdy otrzymałem dzień wcześniej wiadomość od Tomka, w której zapytał, czy mam może ochotę wyskoczyć jutro popołudniu z Legnicy na Przełęcz Karkonoską i wrócić kolejno przez Szpindlerowy Młyn, Vrchlabi, Harrachov i Szklarską Porębę. Taki tam, popołudniowy wypad...;)

Jako że Tomek jedzie na szosówce, a ja dysponuję tylko MTB, to popołudniu zakładam slicki i po drobnych przygodach z pompowaniem, o 17:30 wyruszamy z Legnicy.

Gdy tylko wyjeżdżamy za miasto, spostrzegamy, że w naszym kierunku jazdy jest kompletnie "siwo". Wkrótce wjeżdżamy w tą opadniętą, białą chmurę, którą opuścimy dopiero na Przełęczy Karkonoskiej.

Trzykilometrowy podjazd pod Górzec idzie sprawnie, a gdy jedziemy drogą Jawor - Świerzawa, zaczyna mżyć. Na szczęście jest na tyle ciepło, że jazda w mokrych ciuchach nie przeszkadza tak bardzo.
Tomek dyktuje tempo, a mi pozostaje jazda na kole, podczas której i tak nieźle się pocę. Jednak MTB z założonymi slickami, to nie szosa ;).

Na rozgrzanie podjazd pod Kapellę i o 19:30 docieramy do Jeleniej, gdzie czasem trochę mocniej pada.
Szybko docieramy do Podgórzyna, gdzie mżawka ustępuje i w Przesiece zaczynamy taki tyci podjazd pod Przełęcz Karkonoską ;).
Odjeżdżam Tomkowi, bo jednak w tym przypadku, przełożenia MTB zdecydowanie wygrywają.
I tak sobie jadę w tej mgle i jest mi fajnie ;D. W dodatku odkrywam orzeźwiającą zabawę - wjeżdżam głową co jakiś czas w gałązki drzew iglastych, z których natychmiast chłodna woda spływa mi na twarz.
I tak sobie dalej podjeżdżam, wszystko we mgle, więc widoki żadne, aż w końcu dostrzegam jeszcze chyba młodą sarnę na drodze. Zbiega z drogi i zatrzymuje się od niej dosłownie 20 metrów po prawej stronie. I patrzy na mnie. Dojeżdżam i nic, dalej patrzy mi w oczy, a ja jej, ani drgnie. Mijam ją, w końcu przesłaniają mi ją krzaki, odwracam głowę w lewo i widzę schronisko Odrodzenie. Wspaniałe uczucie.
Ze szczytu Przełęczy Karkonoskiej podjeżdżam na Odrodzenie i tym razem widok piękny - szczyty doskonale widoczne, bez mgły, a 100 metrów niżej kompletnie biało, niczym śnieżna pustynia rozciągająca się aż po horyzont.
Jest 21:00, ładuję się do środka, gdzie sporo osób (w tym Czechów) ogląda mecz, kupuję gofra i czekoladę do picia i ponownie wychodzę na zewnątrz, nacieszyć się widokiem i troszkę ochłonąć, bo to pierwszy postój od Legnicy... Koszulka, rękawiczki i buff doszczęnie mokre, lądują w plecaku.
Przyjeżdża Tomek, który tak jak się tego spodziewałem, miał dużą cięższą przeprawę na podjeździe.
W międzyczasie gdy Tomek musi opatrzyć sobie stopę, ja przypominam sobie że coś biegu z tyłu nie mogłem zmienić na końcowym odcinku podjazdu. Próbuję ustalić przyczynę i w końcu już wiem - linka zostaje mi w ręce... Zerwała się tuż przy manetkach. Oryginalna linka XT ujeżdżana od października...
W dodatku przerzutka z odwrotną sprężyną, więc naturalnie jest nad największą zębatką. Tomek proponuje skontrować śrubą do pożądanego biegu, więc kombinujemy.
Śrubka okazuje się zbyt krótka, na szczęście z pomocą przychodzi miły pracownik ze schroniska, który już wcześniej przyniósł narzędzia, a teraz poszedł szukać dłuższej śrubki. I udaje się - znalazł :). Tak więc w drodze powrotnej będę jechał na rowerze trzy biegowym :P.
Straciliśmy pół godziny i przez to Czech zjeżdżamy już po zmroku.

Przed nami niemal dwie godziny nieco monotonnej jazdy. Na szczęście idzie sprawnie, tylko mam problem z doborem odpowiedniego przełożenia :P.

Na czeskiej stacji postój na colę i jedzenie. Wkrótce dojeżdżamy do Harrachova, przed nami jeszcze jeden długaśny podjazd. Ale co to dla nas ;P. Wkrótce zjeżdżamy do Szklarskiej Poręby i na dole ponownie przerwa na stacji, bo w bidonie sucho. Przy okazji gorąca kawa.

Gdy już wyjeżdżamy ze stacji, to jeszcze wszystko sobie poprawiam, nawet nie zdążyłem włączyć przednie światełko, a tu widzę policję kawałek dalej. Dojeżdżamy do skrzyżowania i zapraszają nas do siebie :P.
Minuta na przełamanie lodów - dlaczego w nocy, a skąd, a dokąd.
Później już z górki, dowodziki do sprawdzenia, a policjanci okazują się fajni i jeden z nich też jest zapalonym rowerzystą, więc sobie trochę pogadaliśmy i życzyli szerokiej drogi ;).

Rach, ciach, ciach i ponownie jesteśmy na Kapelli. A do domu już z górki. Tomek zamiast zrobić już rozjazd, postanowił mnie trochę jeszcze pomęczyć. I siebie też ;).
O 4:30 dojeżdżamy do Legnicy. Szybki prysznic, do piekarni, śniadanko i na drzemkę.
Fajnie było :).

komentarze
Trasa daje radę. Druga wersja to zjazd do Spindlerowego Mlyna i powrót przez Okraj. Fajnie było popatrzeć jak polskie miasteczka toną w chmurach, a Czesi mają gwiaździste niebo :)
pistolet
- 10:37 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
A więc to was minąłem przed Świerzawą. Piękna trasa jak na popołudniowy spontaniczny wypad.
Kubeusz
- 10:25 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa htrza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum