Nowa Wieś Legnicka
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano:25.07.2012
Km: | 17.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 23.47 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Rapha Rising Challenge
Środa, 18 lipca 2012 | dodano:19.07.2012
Km: | 276.80 | Km teren: | 4.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 5363m | Rower: |
W poniedziałek natknąłem się na związany z tegorocznym Tour de France "Rapha Rising Challenge", który polega na uzbieraniu 6,881 m podjazdów (suma podjazdów Col d’Aubisque (1,709m), Col du Tourmalet (2,114m), Col d’Aspin (1,489m) and Col de Peyresourde (1,569m)) w ciągu siedmiu dni (15-22 lipca). Jako że środa była dniem z dodatkowym rankingiem (najwięcej podjazdów w ciągu dni), to postanowiłem przejechać całą wymaganą sumę podjazdów właśnie tego dnia.
Zaspojleruję i od razu powiem że się nie udało :(.
Od wtorku chodzę zakatarzony i kaszlę, a w dodatku prognozy pogody zmieniają się na gorsze. Postanawiam jednak nie zrezygnować i podjąć wyzwanie.
Pobudka o 3:00 w nocy, trochę przygotować, a gdy jestem już niemal gotowy do wyjścia, zaczyna padać... Przeczekuje deszcz i pomimo dużego zachmurzenia, postanawiam ruszyć w trasę, nawet jeśli miałoby się skończyć na krótkiej wyciecze.
Kwadrans po piątej wyruszam z Legnicy, jest wietrznie i mokro, buty przemoczone już po kilku kilometrach. Ciśnienie w przedniej oponie zmieniam na 3.7 bara, aby dodać nieco przyczepności.
Część pierwsza: Legnica - Jelenia Góra, mapa
Na początek lokalny podjazd pod Stanisławów (440 m), gdzie znajdują się ruiny starej niemieckiej radiostacji. Nie pada ale wciąż jest pochmurno.
Następnie czas na prawdziwą rozgrzewkę, czyli podjazd pod Kapellę (609 m).Jedzie się średnio, nie wiem czy to za sprawą przeziębienia, czy wiatru.
Następnie zjazd do Jeleniej Góry, podczas którego na jednym z ostrych zakrętów wpadłem w poślizg i przestrzeliłem zakręt ;).
Zastanawiałem się jak ja będę zjeżdżał z ostrzejszych zjazdów na tym mokrym asfalcie i slickach...
Część druga: Jelenia Góra - Przełęcz Karkonoska, mapa
Jako że wciąż było pochmurno, porzucam wcześniejszą koncepcję trasy i pojechać do Karpacza i dopiero wtedy zdecydować co dalej.
Zaliczyłem podjazd pod Orlinek, który nie dane było mi dotychczas podjechać.
A w Karpaczu pogoda się poprawiła, więc obrałem kierunek na Podgórzyn, aby rozpocząć podjazd przez Przesiekę na Odrodzenie (1236 m), przez Przełęcz Karkonoską.
Pogoda się poprawiła, nawet słońce wyszło. Było więc ładnie.. aż do połowy podjazdu, gdy najpierw zaczęła się jazda we mgle, a następnie w lekkim deszczu, w którym przejechałem jakieś 3 km.
Widoczność na 30 metrów... Widok na Sudety piękny :P
W schronisku czas na przebranie, wypicie gorącej czekolady i zjedzenie ciasta, oraz co najważniejsze, zastanowienie się co robić dalej...
Część trzecia: Przełęcz Karkonoska - Przełęcz Okraj, mapa
Minęła godzinka i w drogę... Zjazd do Przesieki na slickach, w dodatku mokrym asfalcie odpada, więc zjeżdżam do Spindlerowego Mlyna, licząc że zastanę tam lepszą pogodę.
Gdy dojeżdżam do Vrchalbi, jestem cały mokry, a z butów wylewam wodę. Na szczęście przynajmniej przestało padać.
Na chwilę wjeżdżam do centrum uzupełnić w sklepie zapasy, a następnie obieram kierunek na znaną tylko z Google Maps drogę do Pec pod Snezkou, skąd blisko już będzie na Przełęcz Okraj.
W oddali się przejaśnia i robi co raz cieplej.
A stamtąd przyjechałem...
Mokre ciuchy pakuję do plecaka i po raz pierwszy tego dnia jadę w krótkim rękawku.
Pnę się pod górę w następującej kolejności: bardzo dobry asfalt - źle skręciłem, wracam - dobry asfalt - kiepski asfalt - fatalny asfalt - i...
To jest zaznaczone jako droga na Google Maps?! Rozmawiam ze schodzącymi turystami odnośnie tego czy dalej będzie znów asfalt. Okazuje się że czeka mnie 2 km szutrów, później 2 km "lepszej drogi", aż w końcu ma być dobry asfalt. W dodatku widząc mnie w krótkim rękawku uprzedzają że na górze jest zimno...
Wręcz odradzają dalszą jazdę... Ale jakoś muszę się dostać do skrzyżowania z drogą na Pec pod Snezkou, co do której wiem że jest asfaltowa, więc ślizgam się na tym szutrze, czasem zeskakuję z roweru, ale jadę...
W końcu dojeżdżam do docelowego skrzyżowania, jest mgła, mokro i chłodno. Ale asfalt dobry i zamiast rozpocząć zjazd, po krótkiej przekąsce, pnę się nadal pod górę.
I jest, 1509 metrów!
Zimno i strasznie wieje, więc szybko uciekam i zaliczam długi i szalony zjazd do Pecu.
Przerwa na ponowną zmianę ciuchów, zaopatrzenie i wkrótce rozpoczynam podjazd pod Przełęcz Okraj.
W połowie podjazdu widzę pierwsze przebłyski błękitnego nieba...
Gdy dojechałem jest już słonecznie.
Część czwarta: Przełęcz Okraj - Legnica, mapa
Następnie długi zjazd do Jeleniej Góry, dlaczego taka pogoda nie była przez cały dzień...
Wiem już że nie uzbieram wymaganej ilości podjazdów. Jeszcze zastanawiam się czy nie powalczyć na podjazdach w okolicach Kapelli, sprawdzam podjazd i zjazd do Płoszczyny.
Gdy wracam z powrotem na drogę pod Kapellę, zaliczam prawie czołówkę ze skuterem, na którym jechały dwie osoby.
Na zakręcie stoi dom (ściana przy samej jezdni), ja jechałem jakieś 30 km/h (zjazd, hamuję), trzymałem się maksymalnie prawej, wyskakuję za ścianę domu a tu skuter, który ściął sobie zakręt. Minęliśmy się o jakiejś 30 cm i to tylko dlatego że on odbił w prawo, a ja niemal przytuliłem się do ściany.
Po tej przygodzie rzucam rękawice i decyduję wracać już do domu... Jeszcze podjazd pod Kapellę, a później z górki do domu. Najpierw w słuchawkach M83, później Blond Redhead i jedzie mi się świetnie. Do domu docieram po 23:00.
Ostatecznie podjechałem 5,363 m (77%), ale i tak jestem zadowolony z tego wyniku :).
Zaspojleruję i od razu powiem że się nie udało :(.
Od wtorku chodzę zakatarzony i kaszlę, a w dodatku prognozy pogody zmieniają się na gorsze. Postanawiam jednak nie zrezygnować i podjąć wyzwanie.
Pobudka o 3:00 w nocy, trochę przygotować, a gdy jestem już niemal gotowy do wyjścia, zaczyna padać... Przeczekuje deszcz i pomimo dużego zachmurzenia, postanawiam ruszyć w trasę, nawet jeśli miałoby się skończyć na krótkiej wyciecze.
Kwadrans po piątej wyruszam z Legnicy, jest wietrznie i mokro, buty przemoczone już po kilku kilometrach. Ciśnienie w przedniej oponie zmieniam na 3.7 bara, aby dodać nieco przyczepności.
Część pierwsza: Legnica - Jelenia Góra, mapa
Na początek lokalny podjazd pod Stanisławów (440 m), gdzie znajdują się ruiny starej niemieckiej radiostacji. Nie pada ale wciąż jest pochmurno.
Następnie czas na prawdziwą rozgrzewkę, czyli podjazd pod Kapellę (609 m).Jedzie się średnio, nie wiem czy to za sprawą przeziębienia, czy wiatru.
Następnie zjazd do Jeleniej Góry, podczas którego na jednym z ostrych zakrętów wpadłem w poślizg i przestrzeliłem zakręt ;).
Zastanawiałem się jak ja będę zjeżdżał z ostrzejszych zjazdów na tym mokrym asfalcie i slickach...
Część druga: Jelenia Góra - Przełęcz Karkonoska, mapa
Jako że wciąż było pochmurno, porzucam wcześniejszą koncepcję trasy i pojechać do Karpacza i dopiero wtedy zdecydować co dalej.
Zaliczyłem podjazd pod Orlinek, który nie dane było mi dotychczas podjechać.
A w Karpaczu pogoda się poprawiła, więc obrałem kierunek na Podgórzyn, aby rozpocząć podjazd przez Przesiekę na Odrodzenie (1236 m), przez Przełęcz Karkonoską.
Pogoda się poprawiła, nawet słońce wyszło. Było więc ładnie.. aż do połowy podjazdu, gdy najpierw zaczęła się jazda we mgle, a następnie w lekkim deszczu, w którym przejechałem jakieś 3 km.
Widoczność na 30 metrów... Widok na Sudety piękny :P
W schronisku czas na przebranie, wypicie gorącej czekolady i zjedzenie ciasta, oraz co najważniejsze, zastanowienie się co robić dalej...
Część trzecia: Przełęcz Karkonoska - Przełęcz Okraj, mapa
Minęła godzinka i w drogę... Zjazd do Przesieki na slickach, w dodatku mokrym asfalcie odpada, więc zjeżdżam do Spindlerowego Mlyna, licząc że zastanę tam lepszą pogodę.
Gdy dojeżdżam do Vrchalbi, jestem cały mokry, a z butów wylewam wodę. Na szczęście przynajmniej przestało padać.
Na chwilę wjeżdżam do centrum uzupełnić w sklepie zapasy, a następnie obieram kierunek na znaną tylko z Google Maps drogę do Pec pod Snezkou, skąd blisko już będzie na Przełęcz Okraj.
W oddali się przejaśnia i robi co raz cieplej.
A stamtąd przyjechałem...
Mokre ciuchy pakuję do plecaka i po raz pierwszy tego dnia jadę w krótkim rękawku.
Pnę się pod górę w następującej kolejności: bardzo dobry asfalt - źle skręciłem, wracam - dobry asfalt - kiepski asfalt - fatalny asfalt - i...
To jest zaznaczone jako droga na Google Maps?! Rozmawiam ze schodzącymi turystami odnośnie tego czy dalej będzie znów asfalt. Okazuje się że czeka mnie 2 km szutrów, później 2 km "lepszej drogi", aż w końcu ma być dobry asfalt. W dodatku widząc mnie w krótkim rękawku uprzedzają że na górze jest zimno...
Wręcz odradzają dalszą jazdę... Ale jakoś muszę się dostać do skrzyżowania z drogą na Pec pod Snezkou, co do której wiem że jest asfaltowa, więc ślizgam się na tym szutrze, czasem zeskakuję z roweru, ale jadę...
W końcu dojeżdżam do docelowego skrzyżowania, jest mgła, mokro i chłodno. Ale asfalt dobry i zamiast rozpocząć zjazd, po krótkiej przekąsce, pnę się nadal pod górę.
I jest, 1509 metrów!
Zimno i strasznie wieje, więc szybko uciekam i zaliczam długi i szalony zjazd do Pecu.
Przerwa na ponowną zmianę ciuchów, zaopatrzenie i wkrótce rozpoczynam podjazd pod Przełęcz Okraj.
W połowie podjazdu widzę pierwsze przebłyski błękitnego nieba...
Gdy dojechałem jest już słonecznie.
Część czwarta: Przełęcz Okraj - Legnica, mapa
Następnie długi zjazd do Jeleniej Góry, dlaczego taka pogoda nie była przez cały dzień...
Wiem już że nie uzbieram wymaganej ilości podjazdów. Jeszcze zastanawiam się czy nie powalczyć na podjazdach w okolicach Kapelli, sprawdzam podjazd i zjazd do Płoszczyny.
Gdy wracam z powrotem na drogę pod Kapellę, zaliczam prawie czołówkę ze skuterem, na którym jechały dwie osoby.
Na zakręcie stoi dom (ściana przy samej jezdni), ja jechałem jakieś 30 km/h (zjazd, hamuję), trzymałem się maksymalnie prawej, wyskakuję za ścianę domu a tu skuter, który ściął sobie zakręt. Minęliśmy się o jakiejś 30 cm i to tylko dlatego że on odbił w prawo, a ja niemal przytuliłem się do ściany.
Po tej przygodzie rzucam rękawice i decyduję wracać już do domu... Jeszcze podjazd pod Kapellę, a później z górki do domu. Najpierw w słuchawkach M83, później Blond Redhead i jedzie mi się świetnie. Do domu docieram po 23:00.
Ostatecznie podjechałem 5,363 m (77%), ale i tak jestem zadowolony z tego wyniku :).
Stanisławów; Górzec
Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano:16.07.2012
Km: | 78.49 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 04:01 | km/h: | 19.54 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Takie tam luźne popołudniowe kręcenie ;)
Jelenia Góra
Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano:11.07.2012
Km: | 127.42 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 05:20 | km/h: | 23.89 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Taki tam wypad na pierwszy etap Tour de Pologne. W sumie trochę żałuję że nie pojechałem do Karpacza, stanąć gdzieś na podjeździe.
W pierwszą stronę przez Dunino, Stanisławów i Muchów (bo jechałem sam), a powrót przez Świerzawę i Złotoryję (bo jechałem z Łukaszem, który dojechał do Jeleniej po pracy).
W pierwszą stronę przez Dunino, Stanisławów i Muchów (bo jechałem sam), a powrót przez Świerzawę i Złotoryję (bo jechałem z Łukaszem, który dojechał do Jeleniej po pracy).
Karpacz - Świeradów Zdrój
Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano:11.07.2012
Km: | 233.86 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 10:28 | km/h: | 22.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tuż przed szóstą wyszedłem z bramy, tylko po to aby po chwili wrócić się na górę po kurtkę. Nie było zbyt zimno, ale przesiąknięta wilgocią mgła skutecznie wychładzała organizm.
Po kilki minutach dołączył do mnie Łukasz i byliśmy już w drodze do Karpacza, skąd Szlakiem Liczyrzepy (ER-2) zamierzaliśmy dojechać do Świeradowa Zdroju.
Pierwsze przebłyski błękitnego nieba przed Świerzawą.
Tym razem dla odmiany podjazd przez Lubiechową, oczywiście już w słońcu.
Tuż przed szczytem Kapelli mówię Łukaszowi, że nie zatrzymujemy się na zdjęcie z widokiem na Jelenią, bo zdjęć z tego miejsca mam już całą kolekcję...
... i szybko zmieniam zdanie, gdy ukazuje się taki o to widok...
Wkrótce docieramy do Karpacza, gdzie robimy pierwszą przerwę na uzupełnienie zapasów.
Widać że Tour de Pologne zbliża się wielkimi krokami.
Zaliczamy podjazd przez Karpacz, a następnie szybki zjazd i wskakujemy na szlak. Szutry, szuterki, szutrunie, yeah!!! ;)
Wkrótce dojeżdżamy do Przesieki, zaliczając asfaltowy podjazd drogą sudecką.
I ponownie wskakujemy na leśne szutrówki, którymi szybko docieramy do Szklarskiej Poręby.
Dalej już różnie, raz szutrówki, raz asfalt (ale wyłączony z ruchu samochodowego). Spory ruch na trasie, zarówno pieszych, jak i rowerzystów.
Na trasie sporo dużych kałuż, które rowerzyści z mniejszym, lub większym trudem omijają. Co powoduje wręcz małe korki przy wymijaniu się z pieszymi, bądź innymi rowerzystami. Jak szybko daję sobie z tym spokój i lecę środkiem jak popadnie, woda czysta, słońce świeci, tylko ludzie się śmieją ;).
A na koniec szalony asfaltowy zjazd do Świeradowa. Dobrze że jesteśmy na szlaku rowerowym i sporadyczne wrogie spojrzenia mogę totalnie zignorować.
Na koniec pizza i o godzinie 16 ruszamy w drogę powrotną, dla odmiany przez Lwówek Śląski.
Szlak ER-2 polecam każdemu, jest dosyć dobrze oznaczony i teoretycznie według informacji dostępnych w Internecie prowadzi z przygranicznego Zittau (niedaleko Bogatyni), do Chełmska Śląskiego (niedaleko Lubawki).
No właśnie teoretycznie, bo na Tour de Pologne dostałem mapę "Dolny Śląsk - turystyka rowerowa", gdzie widzę także dalszy fragment od Gór Stołowych, aż po Masyw Śnieżnika.
Po kilki minutach dołączył do mnie Łukasz i byliśmy już w drodze do Karpacza, skąd Szlakiem Liczyrzepy (ER-2) zamierzaliśmy dojechać do Świeradowa Zdroju.
Pierwsze przebłyski błękitnego nieba przed Świerzawą.
Tym razem dla odmiany podjazd przez Lubiechową, oczywiście już w słońcu.
Tuż przed szczytem Kapelli mówię Łukaszowi, że nie zatrzymujemy się na zdjęcie z widokiem na Jelenią, bo zdjęć z tego miejsca mam już całą kolekcję...
... i szybko zmieniam zdanie, gdy ukazuje się taki o to widok...
Wkrótce docieramy do Karpacza, gdzie robimy pierwszą przerwę na uzupełnienie zapasów.
Widać że Tour de Pologne zbliża się wielkimi krokami.
Zaliczamy podjazd przez Karpacz, a następnie szybki zjazd i wskakujemy na szlak. Szutry, szuterki, szutrunie, yeah!!! ;)
Wkrótce dojeżdżamy do Przesieki, zaliczając asfaltowy podjazd drogą sudecką.
I ponownie wskakujemy na leśne szutrówki, którymi szybko docieramy do Szklarskiej Poręby.
Dalej już różnie, raz szutrówki, raz asfalt (ale wyłączony z ruchu samochodowego). Spory ruch na trasie, zarówno pieszych, jak i rowerzystów.
Na trasie sporo dużych kałuż, które rowerzyści z mniejszym, lub większym trudem omijają. Co powoduje wręcz małe korki przy wymijaniu się z pieszymi, bądź innymi rowerzystami. Jak szybko daję sobie z tym spokój i lecę środkiem jak popadnie, woda czysta, słońce świeci, tylko ludzie się śmieją ;).
A na koniec szalony asfaltowy zjazd do Świeradowa. Dobrze że jesteśmy na szlaku rowerowym i sporadyczne wrogie spojrzenia mogę totalnie zignorować.
Na koniec pizza i o godzinie 16 ruszamy w drogę powrotną, dla odmiany przez Lwówek Śląski.
Szlak ER-2 polecam każdemu, jest dosyć dobrze oznaczony i teoretycznie według informacji dostępnych w Internecie prowadzi z przygranicznego Zittau (niedaleko Bogatyni), do Chełmska Śląskiego (niedaleko Lubawki).
No właśnie teoretycznie, bo na Tour de Pologne dostałem mapę "Dolny Śląsk - turystyka rowerowa", gdzie widzę także dalszy fragment od Gór Stołowych, aż po Masyw Śnieżnika.
Stanisławów, Wąwóz Myśliborski
Piątek, 6 lipca 2012 | dodano:08.07.2012
Km: | 70.89 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 03:37 | km/h: | 19.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Najpierw ucieczka przed końskimi muchami na podjeździe terenem do Stanisławowa, a następnie przeprawa przez potoki górskie na czarnym szlaku w Wąwozie Myśliborskim...
Górzec
Czwartek, 5 lipca 2012 | dodano:05.07.2012
Km: | 50.90 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 02:26 | km/h: | 20.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Miał być Wąwóz Myśliborski i sporo terenu, ale z planów wyszły nici.
Niebo już wcześniej zrobiło się nieciekawe, a gdy z Łukaszem kończyliśmy podjazd pod Górzec szutrami, to piorun uderzył już nie tak daleko...
Zawróciliśmy więc do Męcinki i już w czasie zjazdy pojawiły się pierwsze krople deszczu.
W Męcince postój na przystanku (tak żeby było blisko do sklepu), najpierw mały deszcz, później duży deszcz, a w końcu przez ok. 25 minut ulewa z gradem wielkości małego paznokcia... Do tego ze trzy pioruny w okolicy ;).
W sumie dopiero po niecałej godzince ruszyliśmy do Legnicy.
Niebo już wcześniej zrobiło się nieciekawe, a gdy z Łukaszem kończyliśmy podjazd pod Górzec szutrami, to piorun uderzył już nie tak daleko...
Zawróciliśmy więc do Męcinki i już w czasie zjazdy pojawiły się pierwsze krople deszczu.
W Męcince postój na przystanku (tak żeby było blisko do sklepu), najpierw mały deszcz, później duży deszcz, a w końcu przez ok. 25 minut ulewa z gradem wielkości małego paznokcia... Do tego ze trzy pioruny w okolicy ;).
W sumie dopiero po niecałej godzince ruszyliśmy do Legnicy.
Legnica i okolice
Środa, 4 lipca 2012 | dodano:05.07.2012
Km: | 33.80 | Km teren: | 20.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Ze znajomym po okolicach huty. Dystans niewielki, ale wróciłem cały w błocie. Także udany wypad ;).
Legnica
Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano:04.07.2012
Km: | 13.14 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 00:37 | km/h: | 21.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Myjnia i pompowanie opon, po zmianie ze slicków na szerokie kapcie :).
Praga - Legnica
Niedziela, 1 lipca 2012 | dodano:04.07.2012
Km: | 221.93 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:24 | km/h: | 23.61 |
Pr. maks.: | 58.05 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
W nocy w Pradze rozpętała się wichura, a wkrótce także i ulewny deszcz.
Pobudka przed siódmą, nadal padało, więc spokojnie zeszliśmy na hostelowe śniadanie.
Tuż po ósmej deszcz ustał, więc czym prędzej ruszyliśmy w drogę.
Wyjazd z Pragi poszedł sprawnie, a dalszą drogę pamiętaliśmy z poprzedniego dnia.
Zachmurzone niebo pomagało w jeździe i tak wpadały kolejne kilometry.
Szkoda że zabrakło czasu na przerwę w tym lokalu ;).
W oddali widoczne były już pierwsze pagórki i w sumie tylko już na nie czekaliśmy.
W międzyczasie zza chmur wyszło słońce i temperatura wzrosła do ponad trzydziestu stopni, ale nie było takiego upału jak poprzedniego dnia.
W końcu przyszła pora na pierwsze podjazdy. Jazdę zakłócały tylko częste przerwy na uzupełnienie wody. I zimną colę...
Najtrudniejsze podjazdy zostały za nami, a przed nami zjazd aż do Szklarskiej Poręby.
A ze Szklarskiej do Legnicy, to już tylko rzut beretem ;).
Łukasz jechał z przodu i nie chciał zmiany, więc troszkę zaczęło mi się nudzić i czekałem już na Kapellę.
Podjazd poszedł gładko.
W Świerzawie ostatnia przerwa i tuż po 19 dotarliśmy do domu.
Przy okazji przetestowałem nowe pedały, przez część drogi coś mi lekko stukało w lewym, ale w końcu ustało. Zobaczę co będzie dalej.
Pobudka przed siódmą, nadal padało, więc spokojnie zeszliśmy na hostelowe śniadanie.
Tuż po ósmej deszcz ustał, więc czym prędzej ruszyliśmy w drogę.
Wyjazd z Pragi poszedł sprawnie, a dalszą drogę pamiętaliśmy z poprzedniego dnia.
Zachmurzone niebo pomagało w jeździe i tak wpadały kolejne kilometry.
Szkoda że zabrakło czasu na przerwę w tym lokalu ;).
W oddali widoczne były już pierwsze pagórki i w sumie tylko już na nie czekaliśmy.
W międzyczasie zza chmur wyszło słońce i temperatura wzrosła do ponad trzydziestu stopni, ale nie było takiego upału jak poprzedniego dnia.
W końcu przyszła pora na pierwsze podjazdy. Jazdę zakłócały tylko częste przerwy na uzupełnienie wody. I zimną colę...
Najtrudniejsze podjazdy zostały za nami, a przed nami zjazd aż do Szklarskiej Poręby.
A ze Szklarskiej do Legnicy, to już tylko rzut beretem ;).
Łukasz jechał z przodu i nie chciał zmiany, więc troszkę zaczęło mi się nudzić i czekałem już na Kapellę.
Podjazd poszedł gładko.
W Świerzawie ostatnia przerwa i tuż po 19 dotarliśmy do domu.
Przy okazji przetestowałem nowe pedały, przez część drogi coś mi lekko stukało w lewym, ale w końcu ustało. Zobaczę co będzie dalej.