Zamek Chojnik
Niedziela, 12 czerwca 2011 | dodano:12.06.2011Kategoria Zamki
Km: | 146.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Wzniesiony nieopodal Jeleniej Góry Zamek Chojnik, po naszej poprzedniej wizycie kilka lat temu, pozostawił na tyle pozytywne wspomnienia, że o jego ponownym odwiedzeniu z Łukaszem rozmawialiśmy już od dłuższego czasu. I w końcu postanowiliśmy pojechać.
Całkowicie zachmurzone niebo wprawdzie nie napawało optymizmem, ale to nas nie zniechęciło i tradycyjną trasą przez Złotoryje, Świerzawe i Przełęcz Kapelle, dotarliśmy do Jeleniej Góry. Dopiero w okolicach Cieplic pojawił się lekki deszczyk, podobnie było w drodze powrotnej, ale na reszcie trasy na szczęście nie padało.
<em>Nie do końca pamiętaliśmy którędy ostatnim razem wjechaliśmy na szlak, napotkani ludzie wskazali nam drogę, jak się okazało inną niż ostatnio. Na szlabanie był znak zakazu dla pieszych, ale mając na uwadze że na tamtej poprzedniej trasie był zakaz dla rowerzystów, to chyba tym razem trafiliśmy na tą właściwą ;). Szybko pojawił się czerwony szlak który prowadzi aż do zamku.
Podjechaliśmy niemal cały podjazd (poza dwoma krótkimi odcinkami z mokrymi skałami i kamieniami).</em>
Zamek został wzniesiony przez księcia legnickiego Bolesław Rogatka w drugiej połowie XIII wieku, na Górze Chojnik.
Wraz ze zmianą właścicieli, piękny kamienny zamek był kilkukrotnie rozbudowywany.
Twierdza broniła się przed husytami (w czasie wojen husyckich) i przed Szwedami (podczas wojny trzydziestoletniej).
Właściciele zamku niechlubnie zapisali się w historii łupiąc przez pewien czas okoliczną ludność i przejezdnych kupców.
Co nie udało się husytom i Szwedom, udało się Matce Naturze i tak w 1675, po uderzeniu pioruna wybuchł ogromny pożar który strawił całe zabudowania.
Od tego czasu nikt nie podjął się odbudowy twierdzy.
Bilet wejściowy kosztuje 5 zł, ponownie zostaliśmy poproszeni o pozostawienie rowerów przy wejściu, ale tym razem postawiliśmy na swoim i rowery weszły razem z nami na dziedziniec.
Do przejścia są mury zamkowe i wejście na wieżę (świetne widoki na panoramę Karkonoszy i Gór Kaczawskich. Podobnie jak na Grodźcu, przeszliśmy te atrakcje na zmianę.
Całkowicie zachmurzone niebo wprawdzie nie napawało optymizmem, ale to nas nie zniechęciło i tradycyjną trasą przez Złotoryje, Świerzawe i Przełęcz Kapelle, dotarliśmy do Jeleniej Góry. Dopiero w okolicach Cieplic pojawił się lekki deszczyk, podobnie było w drodze powrotnej, ale na reszcie trasy na szczęście nie padało.
<em>Nie do końca pamiętaliśmy którędy ostatnim razem wjechaliśmy na szlak, napotkani ludzie wskazali nam drogę, jak się okazało inną niż ostatnio. Na szlabanie był znak zakazu dla pieszych, ale mając na uwadze że na tamtej poprzedniej trasie był zakaz dla rowerzystów, to chyba tym razem trafiliśmy na tą właściwą ;). Szybko pojawił się czerwony szlak który prowadzi aż do zamku.
Podjechaliśmy niemal cały podjazd (poza dwoma krótkimi odcinkami z mokrymi skałami i kamieniami).</em>
Zamek został wzniesiony przez księcia legnickiego Bolesław Rogatka w drugiej połowie XIII wieku, na Górze Chojnik.
Wraz ze zmianą właścicieli, piękny kamienny zamek był kilkukrotnie rozbudowywany.
Twierdza broniła się przed husytami (w czasie wojen husyckich) i przed Szwedami (podczas wojny trzydziestoletniej).
Właściciele zamku niechlubnie zapisali się w historii łupiąc przez pewien czas okoliczną ludność i przejezdnych kupców.
Co nie udało się husytom i Szwedom, udało się Matce Naturze i tak w 1675, po uderzeniu pioruna wybuchł ogromny pożar który strawił całe zabudowania.
Od tego czasu nikt nie podjął się odbudowy twierdzy.
Bilet wejściowy kosztuje 5 zł, ponownie zostaliśmy poproszeni o pozostawienie rowerów przy wejściu, ale tym razem postawiliśmy na swoim i rowery weszły razem z nami na dziedziniec.
Do przejścia są mury zamkowe i wejście na wieżę (świetne widoki na panoramę Karkonoszy i Gór Kaczawskich. Podobnie jak na Grodźcu, przeszliśmy te atrakcje na zmianę.
Myślibórz, Stanisławów
Piątek, 10 czerwca 2011 | dodano:10.06.2011
Km: | 64.65 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Legnickie Pole - Kunice
Wtorek, 7 czerwca 2011 | dodano:09.06.2011
Km: | 35.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Jezioro Pilchowickie
Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano:09.06.2011
Km: | 135.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Od kilku dni zabierałem się za wprowadzenie tej wycieczki, a jak wkońcu zanalazłem czas, to Bikestats skasował mi opis (przy zapisywaniu wycieczki), także tylko kilka zdjęć i mapka ;)
za nami się ściemniło i grzmiało, ale o odwrocie nie było mowy
most kolejowy
Jezioro Pilchowickie
zapora
właściwie cały czas było abo z górki, albo pod górkę
trochę też pobłądziliśmy
za nami się ściemniło i grzmiało, ale o odwrocie nie było mowy
most kolejowy
Jezioro Pilchowickie
zapora
właściwie cały czas było abo z górki, albo pod górkę
trochę też pobłądziliśmy
Z ramą na plecach...
Piątek, 3 czerwca 2011 | dodano:03.06.2011
Km: | 152.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tak właściwie to miałem już jechać 17 maja, ale wtedy obudziłem się przeziębiony z niską temperaturą i z jazdy były nici. Później nie miałem już luźniejszego dnia aby się wybrać. Aż do dzisiaj.
Ale od początku, jakiś czas temu przy przeglądaniu opinii na temat mechanizmów korbowych, natrafiłem na pojęcie "frezowania mufy suportu" (więcej na ten temat tutaj). Niestety moja nowa rama ma (miała ;) ) w tym miejscu sporo farby i lakieru, w dodatku z jakimiś nierównościami.
chodzi o miejsce styku podkładki (w przypadku muf 68mm) z ramą
Niestety okazało się że w Worbike nie mają odpowiedniego narzędzia, a w DIKu osoba która odebrała telefon nie wiedziała o co chodzi. We Wrocławiu narzędzia już mają, a i ceny nie wygórowanie (zapłaciłem 25 zł w Sport-Profit).
i po frezowaniu... :)
Początkowo planowałem pojechać pociągiem, ale raz że od dworca do sklepu jest spoooory kawałek, a ja ogólnie nie przepadam za komunikacją miejską, a już szczególnie w zakorkowanym Wrocławiu, to ostatecznie pod warunkiem że uda mi się zabrać ramę w sposób nie utrudniający poruszania i nie wpływający negatywnie na komfort, postanowiłem pojechać rowerem.
udało się, nawet nie czułem że mam coś dodatkowo przypięte do plecaka, nawet na kostce nic się nie ruszało, itp.
Droga według Google Maps, oczywiście w opcji „pieszo”. Z Legnicy, przez Koskowice, Tyniec Legnicki , Dębice do Środy Śląskiej (przed Środą kilka km drogą gruntową). Dalej jedyną sensowną opcją, czyli drogą krajową nr 94. Ruch szczególnie w pierwszą stronę był spory, także od razu zrezygnowałem ze słuchawek. Na szczęście droga jest w bardzo dobrym stanie i przez jej większą część pobocze jest bardzo szerokie i bez piachu.
We Wrocławiu pomyliłem lekko trasę, w domu wszystko sobie ładnie opisałem co, jak, gdzie i kiedy, ale gdy zaczęły się drogi rowerowe, pieszo rowerowe, to przegapiłem zjazd i kilka minut zajęło mi ustalenie nowej drogi do sklepu. Kilka minut przed 12:00 byłem już w sklepie, dałem również miski sterów do nabicia. Naszczęście panowie z serwisu dali się namówić na termin dzisiejszy, a nie jak początkowo zaproponowali po weekendzie :) .
Zostawiłem ramę i pojechałe w „miasto”. Na pierwszy ogień wybrałem „Ogród Japoński”, w którym wcześniej nie byłem, a ponieważ mam słabość do tego co japońskie, to wybór oczywisty.
Sprawnie przedostałem się w okolice gdzie miał się ów ogród znajdować (ul. Adama Mickiewicza), tam już trochę pobłądziłem i popytałem, ale wkońcu trafiłem na miejsce.
wejście kosztuje 3 zł, do gustu przypadł mi fakt, że ochroniarz sprawdzający bilety stoi 4-5 m od stojaka rowerowego :D
teraz odświeżam sobie zasady gramatyki angielskiej, ale jak skończę, to prawdopodobnie zabiorę się za naukę japońskiego :) może nawet na rower będę zabierał jakiś kurs audio, słuchawki na uszy i będę gadał pod nosem po japońsku :P
tak się przejąłem robionym zdjęciem, że nie zauważyłem kamiennego stopnia i przyłożyłem sobie w palec...
ładnie
ładniej...
mega ładnie...?
zwróćcie uwagę na prawą środkowo-dolną część zdjęcia
pokaźne okazy, wielkości małego rekina
wstęp do ogrodu jest płatny, ale za to jest czysto i zadbanie
sam ogród jest niewielki, ale jako miejsce do poczytania książki idealne
ogród po powodzi zapewne był w opłakanym stanie
jeśli ktoś będzie we Wrocławiu i będzie miał trochę wolnego czasu, to polecam
a to jeden z lepszych widoków (a przynajmniej dla tych spragnionych chwili odpoczynku ;) )
Z ogrodu pojechałem na Plac Grunwaldzki do Starbucksa na xxl cappucino, stamtąd już do rowerowego i o 16:00 odebrałem ramę. Kilka minut potrwało ponowne przytwierdzenie ramy do plecaka i wróciłem do Legnicy tą samą trasą.
Niestety w Żabce zaopatrzyłem się w 2x niebieskie izotoniki które aktualnie są w promocji (nazwy nie pamiętam). „Izotonik” smakował jak syrop z ananasa zmieszany z cukrem... Od Środy Śląskiej szukałem sklepu, a z każdym kolejnym łykiem tego wynalazku coraz bardziej mnie mdliło. Dopiero w trzeciej wiosce był sklep gdzie zaopatrzyłem się w wodę, ale uczucie mdłości trzymało mnie aż do Legnicy, a i teraz nie jest jeszcze w 100% ok... Chyba sam sobie zrobię jakąś recepturę na izotonik, a nic innego poza Isostarem, PowerRade czy Gatorade, nigdy więcej nie dotknę.
Ale od początku, jakiś czas temu przy przeglądaniu opinii na temat mechanizmów korbowych, natrafiłem na pojęcie "frezowania mufy suportu" (więcej na ten temat tutaj). Niestety moja nowa rama ma (miała ;) ) w tym miejscu sporo farby i lakieru, w dodatku z jakimiś nierównościami.
chodzi o miejsce styku podkładki (w przypadku muf 68mm) z ramą
Niestety okazało się że w Worbike nie mają odpowiedniego narzędzia, a w DIKu osoba która odebrała telefon nie wiedziała o co chodzi. We Wrocławiu narzędzia już mają, a i ceny nie wygórowanie (zapłaciłem 25 zł w Sport-Profit).
i po frezowaniu... :)
Początkowo planowałem pojechać pociągiem, ale raz że od dworca do sklepu jest spoooory kawałek, a ja ogólnie nie przepadam za komunikacją miejską, a już szczególnie w zakorkowanym Wrocławiu, to ostatecznie pod warunkiem że uda mi się zabrać ramę w sposób nie utrudniający poruszania i nie wpływający negatywnie na komfort, postanowiłem pojechać rowerem.
udało się, nawet nie czułem że mam coś dodatkowo przypięte do plecaka, nawet na kostce nic się nie ruszało, itp.
Droga według Google Maps, oczywiście w opcji „pieszo”. Z Legnicy, przez Koskowice, Tyniec Legnicki , Dębice do Środy Śląskiej (przed Środą kilka km drogą gruntową). Dalej jedyną sensowną opcją, czyli drogą krajową nr 94. Ruch szczególnie w pierwszą stronę był spory, także od razu zrezygnowałem ze słuchawek. Na szczęście droga jest w bardzo dobrym stanie i przez jej większą część pobocze jest bardzo szerokie i bez piachu.
We Wrocławiu pomyliłem lekko trasę, w domu wszystko sobie ładnie opisałem co, jak, gdzie i kiedy, ale gdy zaczęły się drogi rowerowe, pieszo rowerowe, to przegapiłem zjazd i kilka minut zajęło mi ustalenie nowej drogi do sklepu. Kilka minut przed 12:00 byłem już w sklepie, dałem również miski sterów do nabicia. Naszczęście panowie z serwisu dali się namówić na termin dzisiejszy, a nie jak początkowo zaproponowali po weekendzie :) .
Zostawiłem ramę i pojechałe w „miasto”. Na pierwszy ogień wybrałem „Ogród Japoński”, w którym wcześniej nie byłem, a ponieważ mam słabość do tego co japońskie, to wybór oczywisty.
Sprawnie przedostałem się w okolice gdzie miał się ów ogród znajdować (ul. Adama Mickiewicza), tam już trochę pobłądziłem i popytałem, ale wkońcu trafiłem na miejsce.
wejście kosztuje 3 zł, do gustu przypadł mi fakt, że ochroniarz sprawdzający bilety stoi 4-5 m od stojaka rowerowego :D
teraz odświeżam sobie zasady gramatyki angielskiej, ale jak skończę, to prawdopodobnie zabiorę się za naukę japońskiego :) może nawet na rower będę zabierał jakiś kurs audio, słuchawki na uszy i będę gadał pod nosem po japońsku :P
tak się przejąłem robionym zdjęciem, że nie zauważyłem kamiennego stopnia i przyłożyłem sobie w palec...
ładnie
ładniej...
mega ładnie...?
zwróćcie uwagę na prawą środkowo-dolną część zdjęcia
pokaźne okazy, wielkości małego rekina
wstęp do ogrodu jest płatny, ale za to jest czysto i zadbanie
sam ogród jest niewielki, ale jako miejsce do poczytania książki idealne
ogród po powodzi zapewne był w opłakanym stanie
jeśli ktoś będzie we Wrocławiu i będzie miał trochę wolnego czasu, to polecam
a to jeden z lepszych widoków (a przynajmniej dla tych spragnionych chwili odpoczynku ;) )
Z ogrodu pojechałem na Plac Grunwaldzki do Starbucksa na xxl cappucino, stamtąd już do rowerowego i o 16:00 odebrałem ramę. Kilka minut potrwało ponowne przytwierdzenie ramy do plecaka i wróciłem do Legnicy tą samą trasą.
Niestety w Żabce zaopatrzyłem się w 2x niebieskie izotoniki które aktualnie są w promocji (nazwy nie pamiętam). „Izotonik” smakował jak syrop z ananasa zmieszany z cukrem... Od Środy Śląskiej szukałem sklepu, a z każdym kolejnym łykiem tego wynalazku coraz bardziej mnie mdliło. Dopiero w trzeciej wiosce był sklep gdzie zaopatrzyłem się w wodę, ale uczucie mdłości trzymało mnie aż do Legnicy, a i teraz nie jest jeszcze w 100% ok... Chyba sam sobie zrobię jakąś recepturę na izotonik, a nic innego poza Isostarem, PowerRade czy Gatorade, nigdy więcej nie dotknę.
Stanisławów
Środa, 1 czerwca 2011 | dodano:01.06.2011
Km: | 57.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Dunino - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Chełmiec - Słup
Miasto
Wtorek, 31 maja 2011 | dodano:01.06.2011
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Kapela
Niedziela, 29 maja 2011 | dodano:29.05.2011
Km: | 111.00 | Km teren: | 40.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Spośród naszych dotychczasowych niedzielnych wypadów w tym roku, dzisiejsza trasa była jedną z najciekawszych, najcięższych i najmniej zaplanowanych.
Jeszcze wczoraj wieczorem nie wiedzieliśmy gdzie będziemy jechać, trochę z braku pomysłów zaproponowałem kolejny zamek, ale ponieważ odległość była już spora, nie do końca uśmiechało mi się spędzenie całego dnia na szosie. Łukasz zaproponował Kapelę i zjazd terenem (przynajmniej tyle z tego zrozumiałem), który kilka lat temu zaliczył z większą grupą, niestety nie do końca pamiętał trasę (dostał wtedy zacny wycisk :P ).
Z braku odpowiedniej mapy, mając w pamięci jak bardzo przydatna okazała się na poprzednich wypadach po kiepsko oznaczonych szlakach, miałem pewne obawy, ale ostatecznie uznałem że najwyżej wyjedziemy gdzieś na szosie i wrócimy sobie spokojnie do Legnicy.
Z Legnicy pojechaliśmy do Złotoryi, następnie zamiast "standardowo" przez Świerzawę na Kapelę (Łysa Góra), skręciliśmy na Lubiechowo. Po raz pierwszy robiłem podjazd tamtędy. Nie jest tak długi jak ten od strony Świerzawy, ale za to dużo bardziej stromy. Mi to pasuje i chętnie podjadę tamtędy jeszcze nie raz. Wyjeżdża się 3 zakręty przed szczytem Kapeli.
Niewiele za szycztem Kapeli, w lewo skręca niebieski szlak i od razu zaczyna się teren. Początkowo prowadzi przez łąki i lasy, zapewniając rewelacyjne widoki na Jelenią Górę, Góry i Pogórze Kaczawskie, oraz Karkonosze.
widok ze szlaku
widok ze szlaku
widok ze szlaku
widok ze szlaku
Szlak na tym odcinku jest dobrze oznaczony, a drogi na tyle szerokie i dobrze ubite, że jedzie się bardzo przyjemnie, raz pod górkę, a raz z górki i tak w kółko :) .
Dalej skręcamy na żółty szlak, aby długim i szybkim kamienistym zjadem dojechać do Wojcieszowa. Kontunuujemy jazdę żółtym szlakiem, wkrótce spotykamy rowerzystę który jedzie w podobnym kierunku. Co ciekawe był lekko zdziwiony że jesteśmy z Legnicy i jeszcze się później dopytywał czy aby na pewno nie przyjechaliśmy samochodem ;) . Ponieważ zna te tereny i wie którędy mamy jechać (choć jak się okazało szlak jest nadal dobrze oznaczony), zaproponował wspólną jazdę i w ten sposób pokonujemy kolejne kilometry, w tym ostry leśny podjazd, na którym lekko zostajemy z tyłu, ale wkońcu to już nasz trzeci taki podjazd dzisiejszego dnia.
W Radzimowicach skręcamy w lewo na niebieski szlak, mijamy szyb starej kopalni Uranu i dalej już po coraz gorszej leśnej ścieżce, a następnie zarośniętym trawą zjazdem przez łąkę, dojeżdżamy do Lipy.
stara kopania uranu
Już gdy mamy skręcać z Lipy ponownie w teren, okazuje się że spotkany rowerzysta złapał kapcia. Ponieważ i tak miał tu zawrócić, żegna się z nami i dalej jedziemy już sami w kierunku Wąwozu Myśliborskiego.
Ogólnie nieciekawie, szlak mocno zarośnięty, sporo prowadzenia roweru po kamieniach i tak aż do "ruskiego mostu", gdzie zaczyna się już lepsza leśna droga.
Łukasz "oznacza" miejsce w którym zaliczył glebę i zarysował Gianta (wypad na ruiny zamku w Lipie)
oto i owa rysa...
Dojeżdżamy do Myślinowa i jedziemy do Myśliborza, gdzie zatrzymujemy się na puszkę pepsi. Gdy mam już jechać, okazuje się że nie mam powietrza w tylnej oponie. Dziurka okazała się bardzo mała i to od bocznej strony, stąd moje przypuszczenia że przebiłem dętkę tam gdzie spotkany rowerzysta, czyli na tym trawiastym zjeździe.
Spokojnie przez Męcinkę wracamy do Legnicy :).
Ps. Nie podejmuję się zrobienia mapki, bo zupełnie nie wiem jak ją przez lasy poprowadzić. Oj przydałby się gps data logger, tylko też nie wiem jak radzą sobie w lasach.
Ps2. Nie miałem ze sobą aparatu, także zdjęcia z Łukasza telefonu.
Jeszcze wczoraj wieczorem nie wiedzieliśmy gdzie będziemy jechać, trochę z braku pomysłów zaproponowałem kolejny zamek, ale ponieważ odległość była już spora, nie do końca uśmiechało mi się spędzenie całego dnia na szosie. Łukasz zaproponował Kapelę i zjazd terenem (przynajmniej tyle z tego zrozumiałem), który kilka lat temu zaliczył z większą grupą, niestety nie do końca pamiętał trasę (dostał wtedy zacny wycisk :P ).
Z braku odpowiedniej mapy, mając w pamięci jak bardzo przydatna okazała się na poprzednich wypadach po kiepsko oznaczonych szlakach, miałem pewne obawy, ale ostatecznie uznałem że najwyżej wyjedziemy gdzieś na szosie i wrócimy sobie spokojnie do Legnicy.
Z Legnicy pojechaliśmy do Złotoryi, następnie zamiast "standardowo" przez Świerzawę na Kapelę (Łysa Góra), skręciliśmy na Lubiechowo. Po raz pierwszy robiłem podjazd tamtędy. Nie jest tak długi jak ten od strony Świerzawy, ale za to dużo bardziej stromy. Mi to pasuje i chętnie podjadę tamtędy jeszcze nie raz. Wyjeżdża się 3 zakręty przed szczytem Kapeli.
Niewiele za szycztem Kapeli, w lewo skręca niebieski szlak i od razu zaczyna się teren. Początkowo prowadzi przez łąki i lasy, zapewniając rewelacyjne widoki na Jelenią Górę, Góry i Pogórze Kaczawskie, oraz Karkonosze.
widok ze szlaku
widok ze szlaku
widok ze szlaku
widok ze szlaku
Szlak na tym odcinku jest dobrze oznaczony, a drogi na tyle szerokie i dobrze ubite, że jedzie się bardzo przyjemnie, raz pod górkę, a raz z górki i tak w kółko :) .
Dalej skręcamy na żółty szlak, aby długim i szybkim kamienistym zjadem dojechać do Wojcieszowa. Kontunuujemy jazdę żółtym szlakiem, wkrótce spotykamy rowerzystę który jedzie w podobnym kierunku. Co ciekawe był lekko zdziwiony że jesteśmy z Legnicy i jeszcze się później dopytywał czy aby na pewno nie przyjechaliśmy samochodem ;) . Ponieważ zna te tereny i wie którędy mamy jechać (choć jak się okazało szlak jest nadal dobrze oznaczony), zaproponował wspólną jazdę i w ten sposób pokonujemy kolejne kilometry, w tym ostry leśny podjazd, na którym lekko zostajemy z tyłu, ale wkońcu to już nasz trzeci taki podjazd dzisiejszego dnia.
W Radzimowicach skręcamy w lewo na niebieski szlak, mijamy szyb starej kopalni Uranu i dalej już po coraz gorszej leśnej ścieżce, a następnie zarośniętym trawą zjazdem przez łąkę, dojeżdżamy do Lipy.
stara kopania uranu
Już gdy mamy skręcać z Lipy ponownie w teren, okazuje się że spotkany rowerzysta złapał kapcia. Ponieważ i tak miał tu zawrócić, żegna się z nami i dalej jedziemy już sami w kierunku Wąwozu Myśliborskiego.
Ogólnie nieciekawie, szlak mocno zarośnięty, sporo prowadzenia roweru po kamieniach i tak aż do "ruskiego mostu", gdzie zaczyna się już lepsza leśna droga.
Łukasz "oznacza" miejsce w którym zaliczył glebę i zarysował Gianta (wypad na ruiny zamku w Lipie)
oto i owa rysa...
Dojeżdżamy do Myślinowa i jedziemy do Myśliborza, gdzie zatrzymujemy się na puszkę pepsi. Gdy mam już jechać, okazuje się że nie mam powietrza w tylnej oponie. Dziurka okazała się bardzo mała i to od bocznej strony, stąd moje przypuszczenia że przebiłem dętkę tam gdzie spotkany rowerzysta, czyli na tym trawiastym zjeździe.
Spokojnie przez Męcinkę wracamy do Legnicy :).
Ps. Nie podejmuję się zrobienia mapki, bo zupełnie nie wiem jak ją przez lasy poprowadzić. Oj przydałby się gps data logger, tylko też nie wiem jak radzą sobie w lasach.
Ps2. Nie miałem ze sobą aparatu, także zdjęcia z Łukasza telefonu.
Górzec
Czwartek, 26 maja 2011 | dodano:26.05.2011Kategoria Park Krajobrazowy Chełmy
Km: | 45.09 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Legnickie Pole, Dunino i okolice
Środa, 25 maja 2011 | dodano:25.05.2011
Km: | 62.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |