informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(18)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jarekkar.bikestats.pl

linki

Górzec, Stanisławów

Środa, 17 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:50.50Km teren:8.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Z Bożeną i Andrzejem do Bogaczowa. Następnie czerwonym szlakiem do Stanisławowa. Liście już trochę zesypały kamienie, patyki i korzenie, także trzeba bardziej uważać.
Ponownie przegapiam zjazd do Stanisławowa, więc musieliśmy się kawałem cofnąć.
Gdy wyjeżdżamy w Stanisławowie, czeka już na nas Łukasz, który wyruszył z domu nieco później, na slickach i w oczekiwaniu na nas podjechał pod radiostację.
Wracamy przez Dunino. Zdążyłem jeszcze na 25 minut meczu ;).

Singltrek pod Smrkem, Chatka Górzystów

Niedziela, 14 października 2012 | dodano:15.10.2012
Km:72.66Km teren:60.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
W piątek wpadliśmy na pomysł, w sobotę się zdecydowaliśmy, a w niedzielę o siódmej rano pakowaliśmy już rowery do samochodu Łukasza.



Niecałe dwie godzinki później zabraliśmy się za składanie rowerów na parkingu pod Centrum Singltrek (Nové Město pod Smrkem).



Po 40 minutach sprzęty złożone i gotowe do jazdy (nie obyło się bez drobnych problemów). Szybka fotka i wjeżdżamy na szlak...



Lekko zmarzliśmy przy składaniu rowerów, ale po kilku minutach ściągaliśmy już zbyt ciepłe ciuchy.
Jazda na ścieżkach jest na tyle intensywna, że nie marzniemy na zjazdach, a pod górę też się nie gotujemy. Pogoda jak na połowę października w górach, całkiem przyjemna.
Na początek jedziemy kawałem czarnym szlakiem, tylko po to żeby zawrócić i pojechać w przeciwnym kierunku, szlakiem czerwonym ;).



Generalnie jest wąsko, dużo hopek i mało naturalnych przeszkód w postaci korzeni, czy kamieni. To pozwala na szybką jazdę, lawirowanie między drzewami i okazjonalne odrywanie kół od ziemi.





Pokonywanie trasy sprawia dużo frajdy i przyjemności, także humory dopisują ;).



Oczywiście nie może być aż tak pięknie... Jadę kilkanaście metrów przed Łukaszem, gdy słyszę dźwięk szlifu na szutrze. Hamuję i widzę Łukasza dochodzącego do siebie po glebie.
Nogawka rozdarta, kolano rozcięte, obolały kark i nadgarstek, a to tego przekręcone siodełko na jarzmie, to konsekwencje upadku.



Krótka przerwa i kontynuujemy jazdę.

















Czerwony, czarny, czerwony, czarny - taka jest kolejność szlaków, zanim wskakujemy na drogę do Chatki Górzystów, gdzie umówiliśmy się na naleśniki z resztą ekipy rowerowej, która dzisiaj wybrała się na łażenie po górach.

Olek jest przeszczęśliwy, gdy rozpoczynamy asfaltową wspinaczkę o dużym nachyleniu.



Ja dojeżdżam razem z Łukaszem i czekamy na Olka w słoneczku, na polance.



Cytując Olka "Wyjechaliśmy u podnóża Stogu Izerskiego i zaczęliśmy morderczą wspinaczkę. 1x1 i 4,5 km/h i odrywające się przednie koło." - jak widać na powyższym zdjęciu, przednie koło faktycznie odrywało się od asfaltu :).



Olek coś nie miał zbyt wielkiego zaufania do nawigacji Google Maps, która prowadziła nas do Chatki Górzystów ;).



Ale niepotrzebnie, bo dotarliśmy tam bez problemów ;). Na miejscu spotykamy Anię, Izę i Monikę, oraz ich znajomych. Bożena przyjechała ze swoją paczką dzień wcześniej i w tym czasie gdzieś łazili.
Posiedzieliśmy z godzinkę - z czego 40 minut czekania w kolejce i na zamówienie - byłoby dłużej, gdyby nie Ania :).
Zjedliśmy słynne naleśniki (które przypominają raczej omlety) z jagodami i pieczarkami (z jagodami są smaczniejsze), pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku parkingu - czekało nas jeszcze jakieś 1,5h jazdy.

"What goes up must go down" - czkało na nas jeszcze zjechanie tego ostrego podjazdu.
Przy okazji dobrze że Łukasz posłuchał gdy krzyknąłem "nie skręcaj", bo inaczej zdjął bym nas obu i ustanowił nowy rekord lotu przez kierownicę w naszej grupie... ;P



O ile podjazd był ciężki dla nas, to zjazd dał w kość rowerom.
Prędkość powyżej 60 km/h, hamulce mocno wciśnięte, a do tego mniejsze, większe i bardzo duże dziury w asfalcie, których przejechanie było dosyć ryzykowne, ale nie do uniknięcia...

Po nieco ponad połowie zjazdu, poczułem specyficzny zapach spalenizny - biorąc pod uwagę że poczułem to jadąc z taką prędkością, to od razu wiedziałem że muszę się natychmiast zatrzymać (co nie było wcale takie proste) ;).
Olek zatrzymał się gdy mnie zobaczył, poczekaliśmy chwilę i dokończyliśmy zjazd. Według Olka, gdybym kontynuował wtedy zjazd, to tarcze byłyby już do śmieci.



Na dole czekał Łukasz, z pięknie scentrowanym tylnym kołem... Załatwił je tak na jednej z tych wyrw w asfalcie.
Gdy Olek zamierzał skomentować koło Łukasza, rozległ się głośny dźwięk "pssssssssss...". I tak po dwóch sekundach Olek stał z flakiem w przednim kole.
Nie snake, nie gwóźdź, tylko zwyczajnie dętka stopiła się od rozgrzanej przez hamowanie obręczy...

Dętka zmieniona, Łukasz co mógł, to z kołem (a raczej hamulcem) zrobił. I ruszyliśmy na singla, już w celu dojazdu do parkingu.

W pewnym momencie zatrzymał nas Czech, z prośbą o pożyczenie pompki. Pożyczyliśmy, napompował i pojechał. Niby mało istotny fakt, ale jak się później okazało, był to bohater następnego akapitu.

Dogoniliśmy dużą grupkę rowerzystów i lecieliśmy w takim pociągu spory kawałek. Fajnie to musiało wyglądać, tyle osób w odstępach po 2 metry, jak po sznurku przez te wszystkie zakręty.



Było świetnie, aż do momentu, gdy Czech (ten od pompki), który jechał przed Łukaszem (ja jechałem za Łukaszem, a Olek za mną), nie postanowił zaszpanować przy wjeździe na mostek - co kompletnie mu nie wyszło.
Zaliczył glebę, torując całą drogę, a Łukasz hamując awaryjnie ze swoim gorzej hamującym tylnym kołem, poleciał przez kierownicę.
Jakby tego było mało, okazało się że Łukasz ma wyrwaną szprychę z obręczy. Trudno powiedzieć, czy stało się to na asfaltowym zjeździe i dopiero teraz gleba dokończyła dzieła, czy odpowiedzialna jest za to tylko ta gleba.



Po chwili byliśmy już na parkingu, zapakowaliśmy sprzęty i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Pomijając straty w sprzęcie i pechowe gleby, to jeździło się bardzo fajnie i przyjemnie.
Na wiosnę trzeba będzie tam wrócić :).

Stanisławów, Górzec

Piątek, 12 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:50.50Km teren:11.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Olek chciał przetestować nowe spodnie... To pojechaliśmy ;).
Przez Dunino do Sichowa i dalej podjazd terenem pod Stanisławów.
Zjazd na dół i czerwonym szlakiem do Bogaczowa, podczas którego spotykamy Łukasza, który wyruszył w trasę nieco później.
Wracamy już razem, standardowo przez Warmątowice.

Stanisławów

Czwartek, 11 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:58.30Km teren:9.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Popołudniowa przejażdżka z Bożeną i Łukaszem.
Podjazd asfaltem pod Stanisławów i zjazd terenem do Sichowa.
Liście zasypały już niektóre przeszkody i zjazd był troszeczkę ryzykowny... Na szczęście skończyło się tylko na jeździe rowem ;P.
Bożena wyjechała z lasu nie tam gdzie trzeba, ale w zasięgu wzroku...;)
Łukasz namówił mnie jeszcze na przejazd dużej kałuży. Phi.. co to dla mnie.. ;D
Wszyscy zgłodnieliśmy, także szybki powrót przez Dunino i kończymy wypad na tortilli w centrum.

Górzec, Jawor, Wąwóz Myśliborski

Wtorek, 9 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:86.50Km teren:20.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Byłem umówiony na Słupie z Przemkiem, który jest z Jawora. Nie przewidziałem tylko nieprzyjemnego wiatru, przez który dojechałem na miejsce spóźniony...
Podjechaliśmy Górzec szutrami, następnie zjazd terenem w kierunku Chełmca, na który Przemek złapał snake'a.
Szutrami przez Myślibórz do Jawora, gdzie robimy fajną rundkę po parku, kręcimy chwilę po Jaworze i się rozstajemy.
Ja wracam jeszcze do Myśliborza. Przerwa na szybki obiad, a później kręcę trochę po Wąwozie Myśliborskim.
Nie chce mi się wracać, bo poza wąwozem nadal wietrznie... Ale w końcu ruszam w drogę powrotną. Aby nieco urozmaicić, podjeżdżam jeszcze pod Górzec, asfaltem od strony Chełmca, a zjeżdżam kapliczkami.

Ognisko

Niedziela, 7 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:42.99Km teren:6.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Nie ma co za dużo pisać. Kolejne bardzo udane ognisko :). Trzeba przyjechać i samemu się przekonać ;).

Górzec

Sobota, 6 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:62.20Km teren:12.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Szybki sobotni wypad na Górzec z Bożeną. Podjazd i zjazd szutrami, oraz kawałek czerwonym szlakiem do Bogaczowa.

Stanisławów

Środa, 3 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:63.40Km teren:10.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Wypad z Bożeną i Łukaszem do Stanisławowa i na .. kebaba...

Podjazd pod Stanisławów terenem z Sichowa, zjazd asfaltem i powrót przez Dunino.

Obniżyłem nieco mostek, na ile się dało. Poprawiłem lekko kierownicę. Było już lepiej, ale nadal jestem niewystarczająco pochylony. Ale z tym już się tak nie pali, więc jakieś większe zmiany zapewne dopiero na wiosnę...

Górzec

Wtorek, 2 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km:53.90Km teren:15.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Pierwszy wypad na nowym rowerze :). Z Bożeną i Łukaszem na Górzec. Podjazd kapliczkami, a zjazd szutrami do Męcinki.

Pierwsze wrażenia? Mostek za wysoko, sylwetka zbyt wyprostowana, kierownica dziwnie szeroka, o ponad kilogram ciężej... Pozostałe spostrzeżenia pozytywne, ale tak na prawdę, to muszę pojeździć sobie jeszcze trochę, aby wyrobić swoje zdanie na temat Cuba.

Kolorowe Jeziorka - pożegnanie z Feltem

Niedziela, 30 września 2012 | dodano:02.10.2012
Km:127.95Km teren:21.00 Czas:06:33km/h:19.53
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Po opis wycieczki odsyłam do relacji Andrzeja i Bożeny.
Ja dodam tylko parę zdjęć :). Niestety, ale powychodziły tak sobie - okazało się, że w pożyczonym aparacie ktoś przestawił jakość zdjęcia na 3 megapiksele...



Pogoda była całkiem ok. Nieco wietrznie w pierwszą stronę, powietrze chłodne, ale przynajmniej słońce ładnie nam świeciło.



Przyjemny podjazd za Lipą. Spalamy uzupełnione chwilę wcześniej pod sklepem kalorie.



Cieniasy ;P



Na polance za Kaczorowem, w oczekiwaniu na Łukasza, który jechał do nas prosto z pracy, urządzamy sobie mały piknik...



Wkrótce jesteśmy już w Rudawach Janowickich. Widoki ładne, humory dopisują, nie ma to jak całodniowe wycieczki...



Polnym szlakiem dojeżdżamy do Wieściszowic i od razu rozpoczynamy długi, asfaltowy podjazd.



Podjazd asfaltowy się kończy...



A zaczyna się podjazd terenem... :)



Wszyscy rozbawieni, ale tylko ja z Łukaszem wiemy, że za chwilę czeka nas ostro pnąca się w górę ścieżka na Wielką Kopę... :P



Przynajmniej końcówka jest do podjechania... :)



Fajny, techniczny zjazd, wynagradza nam ten wysiłek.



Docieramy na Błękitne Jeziorko. W zasadzie jedyne, dla którego warto było przejechać taki kawałek drogi :).

Dalej czeka nas jeszcze kilka fajnych zjazdów. Na koniec jeszcze przerwa w bufecie i ruszamy w drogę powrotną.

Hmm... dlaczego nikt mi nie przypomniał że nie zrobiłem zdjęcia kolorowych pierogów?
Macie za to muchomorka :D.





Przecinaki ;D. Była to moja ostatnia wycieczka na Felcie. Wykręciłem na nim ponad 10 tysięcy kilometrów i zawsze będę miał z tych wypadów miłe wspomnienia :).
Teraz czas na 29 calowego Cuba, a.k.a. "Kubanka" :).

kategorie bloga

Moje rowery

Nie mam rowerów...

szukaj

archiwum