Legnickie Pole, Legnica
Piątek, 9 listopada 2012 | dodano:18.11.2012
Km: | 35.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Umówiłem się z Łukaszem na szybką rundkę do Legnickiego Pola, żeby zobaczyć jego nowego FELTa na żywo :).
Piękna maszyna! No i mam sentyment do tej marki ;).
Później jeszcze myjnia i popołudniowe kręcenie po mieście...
Piękna maszyna! No i mam sentyment do tej marki ;).
Później jeszcze myjnia i popołudniowe kręcenie po mieście...
Sichów - Bogaczów
Czwartek, 8 listopada 2012 | dodano:18.11.2012
Km: | 50.60 | Km teren: | 13.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Właściwie miałem pojechać z Sichowa do Bogaczowa czerwonym szlakiem. Ale w ramach eksploracji okolic, skręciłem do lasu wcześniej i pojechałem nieznanymi dotąd leśnymi drogami.
Wyjechałem tam gdzie chciałem. W Bogaczowie wjechałem na szutrówkę, aby dojechać do podjazdu kapliczkami.
Niestety trwało tam polowanie, więc zrezygnowałem i skręciłem do Męcinki...
Wyjechałem tam gdzie chciałem. W Bogaczowie wjechałem na szutrówkę, aby dojechać do podjazdu kapliczkami.
Niestety trwało tam polowanie, więc zrezygnowałem i skręciłem do Męcinki...
Legnica
Piątek, 2 listopada 2012 | dodano:03.11.2012
Km: | 22.40 | Km teren: | 13.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tak dla odmiany wyskoczyłem sobie do Lasku Złotoryjskiego i okolic...
Interwałowa jazda po leśnych ścieżkach usłanych liśćmi, zabawa na mini hopkach, taka trasa w sam raz na popołudniową przerwę...
Interwałowa jazda po leśnych ścieżkach usłanych liśćmi, zabawa na mini hopkach, taka trasa w sam raz na popołudniową przerwę...
Radagost - wieża widokowa
Środa, 31 października 2012 | dodano:31.10.2012
Km: | 84.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
W ubiegłym tygodniu wpadł mi do głowy pomysł, żeby wybrać się po raz trzeci w tym roku na położoną na wzgórzu Radagost wieżę widokową i stamtąd zobaczyć widoki na rozpościerające się w okolicach lasy, tym razem w kolorystce jesiennej.
Ostatnie opady śniegu nieco pokrzyżowały mi te plany, ale dzisiejsza pogoda wydawała się w sam raz na ten wypad - słoneczne i bezchmurne niebo, a do tego znośna temperatura.
Wyjechałem tuż przed trzynastą. Podjechałem Górzec szutrami, w lesie wciąż zalegało sporo śniegu, ale na szczęście ślady aut pozwoliły na bezproblemowy podjazd.
Z Pomocnego podjazd i wprost przez skrzyżowanie na szutrówkę.
Tam było już zdecydowanie więcej błota i nie do końca rozjeżdżonego śniegu. Szybko zacząłem przypominać potwora błotnego ;).
Wszystko, tzn. wszystko pomijając błoto i śnieg, szło dobrze, aż do momentu gdy dojechałem do krzyżówki przy której minąłem myśliwych z psami, a na samym skrzyżowaniu gdy zamierzałem skręcić w lewo w kierunku Siedmicy zatrzymał mnie gość stojący przy terenówce i powiedział "tam teraz lepiej nie jechać, bo polują".
Minąłem jego auto z przyczepą wypełnioną zastrzeloną zwierzyną i z gorszym humorem ruszyłem nieznaną, kiepskiej jakości drogą w przeciwnym kierunku...
Wyjechałem w Nowej Wsi Wielkiej, więc miałem spory kawałek do nadrobienia.
Asfaltami dojechałem do Siedmicy i dalej w kierunku Jawora, zanim odbiłem na czerwony szlak w kierunku Grobli.
Tam już śnieżno-liściasty singielek... Ale akurat ta część wypadu była bardzo przyjemna :).
A dalej zaczęło się błoto i jeszcze więcej błota... Śnieg spadł, ale wycinka dalej pracuje... Było tak grząsko, że gdy w końcu zobaczyłem wieżę na szczycie, to po prostu ruszyłem przez śnieg na przełaj... Kosztowało to sporo wysiłku, raz się prawie wyglebałem, ale i tak sądzę że zaoszczędziłem trochę czasu...
Szybciutko na górę, bo słońce powinno wkrótce zachodzić...
Ubrałem się cieplej, zjadłem jednego michałka i zabrałem się za robienie zdjęć.
I po zachodzie... Szybko się pakuję i zjeżdżam do wioski, najpierw śliskim zjazdem po liściach, a następnie ponownie przez grząskie błoto.
Asfaltami docieram do Myśliborza. Jest już ciemno. Ale dwie latarki z przodu robią swoje :).
Szutrami przez Chełmiec do Męcinki i przez Słup do Warmątowic.
Przed Warmątowicami nagłe hamowanie, bo siedział sobie na szutrówce lis i zahipnotyzowały go moje światła... Uciekł dopiero gdy hamulce zapiszczały ;).
A ja hipnotyzowany dalej przez piosenki "Blonde Redhead" dojechałem do Legnicy :).
Na myjni kolejka aż za bramę... Pierwszy raz... No ale popatrzyłem na rower, popatrzyłem na kolejkę, popatrzyłem jeszcze raz na rower i stanąłem w kolejce... :)
Ostatnie opady śniegu nieco pokrzyżowały mi te plany, ale dzisiejsza pogoda wydawała się w sam raz na ten wypad - słoneczne i bezchmurne niebo, a do tego znośna temperatura.
Wyjechałem tuż przed trzynastą. Podjechałem Górzec szutrami, w lesie wciąż zalegało sporo śniegu, ale na szczęście ślady aut pozwoliły na bezproblemowy podjazd.
Z Pomocnego podjazd i wprost przez skrzyżowanie na szutrówkę.
Tam było już zdecydowanie więcej błota i nie do końca rozjeżdżonego śniegu. Szybko zacząłem przypominać potwora błotnego ;).
Wszystko, tzn. wszystko pomijając błoto i śnieg, szło dobrze, aż do momentu gdy dojechałem do krzyżówki przy której minąłem myśliwych z psami, a na samym skrzyżowaniu gdy zamierzałem skręcić w lewo w kierunku Siedmicy zatrzymał mnie gość stojący przy terenówce i powiedział "tam teraz lepiej nie jechać, bo polują".
Minąłem jego auto z przyczepą wypełnioną zastrzeloną zwierzyną i z gorszym humorem ruszyłem nieznaną, kiepskiej jakości drogą w przeciwnym kierunku...
Wyjechałem w Nowej Wsi Wielkiej, więc miałem spory kawałek do nadrobienia.
Asfaltami dojechałem do Siedmicy i dalej w kierunku Jawora, zanim odbiłem na czerwony szlak w kierunku Grobli.
Tam już śnieżno-liściasty singielek... Ale akurat ta część wypadu była bardzo przyjemna :).
A dalej zaczęło się błoto i jeszcze więcej błota... Śnieg spadł, ale wycinka dalej pracuje... Było tak grząsko, że gdy w końcu zobaczyłem wieżę na szczycie, to po prostu ruszyłem przez śnieg na przełaj... Kosztowało to sporo wysiłku, raz się prawie wyglebałem, ale i tak sądzę że zaoszczędziłem trochę czasu...
Szybciutko na górę, bo słońce powinno wkrótce zachodzić...
Ubrałem się cieplej, zjadłem jednego michałka i zabrałem się za robienie zdjęć.
I po zachodzie... Szybko się pakuję i zjeżdżam do wioski, najpierw śliskim zjazdem po liściach, a następnie ponownie przez grząskie błoto.
Asfaltami docieram do Myśliborza. Jest już ciemno. Ale dwie latarki z przodu robią swoje :).
Szutrami przez Chełmiec do Męcinki i przez Słup do Warmątowic.
Przed Warmątowicami nagłe hamowanie, bo siedział sobie na szutrówce lis i zahipnotyzowały go moje światła... Uciekł dopiero gdy hamulce zapiszczały ;).
A ja hipnotyzowany dalej przez piosenki "Blonde Redhead" dojechałem do Legnicy :).
Na myjni kolejka aż za bramę... Pierwszy raz... No ale popatrzyłem na rower, popatrzyłem na kolejkę, popatrzyłem jeszcze raz na rower i stanąłem w kolejce... :)
Biały Górzec
Niedziela, 28 października 2012 | dodano:28.10.2012
Km: | 49.00 | Km teren: | 13.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tydzień temu jazda w słońcu, bez ocieplaczy, w krótkim rękawku i wiatrówce, a dzisiaj podjazd pod Górzec w śniegu.
Pogoda dziś była dużo lepsza niż wczoraj, także nie wypadało siedzieć w domu, gdy można pobawić się na śniegu.
Postanowiliśmy podjechać Górzec szutrami. Z tym że zamiast szutrów, wkrótce widoczny był już tylko śnieg.
Las wyglądał fantastycznie. Złote kolory jesieni zmieszane z płatkami śniegu.
Do tego, poza tropami zwierząt, nie było absolutnie żadnych śladów na śniegu.
Taki wręcz bajkowy krajobraz. A sarna, która przemaszerowała przez drogę, tylko dopełniła to wrażenie.
Wkrótce jazda nie zrobiła się zbyt przyjemna. Ciężko było utrzymać tor jazdy na głębokim śniegu, a gdy już rower się zatrzymał, to powrót do jazdy sprawiał duże problemy.
Buty mi przemokły... Dziwne... ;)
Muszę zamówić ochraniacze.
Zjechaliśmy także szutrami. Było zdecydowanie łatwiej niż podjeżdżać, ale trzeba było unikać jazdy po naszych wcześniejszych śladach.
W drodze powrotnej trochę zmarzliśmy. Ale i tak było warto pojechać :).
Pogoda dziś była dużo lepsza niż wczoraj, także nie wypadało siedzieć w domu, gdy można pobawić się na śniegu.
Postanowiliśmy podjechać Górzec szutrami. Z tym że zamiast szutrów, wkrótce widoczny był już tylko śnieg.
Las wyglądał fantastycznie. Złote kolory jesieni zmieszane z płatkami śniegu.
Do tego, poza tropami zwierząt, nie było absolutnie żadnych śladów na śniegu.
Taki wręcz bajkowy krajobraz. A sarna, która przemaszerowała przez drogę, tylko dopełniła to wrażenie.
Wkrótce jazda nie zrobiła się zbyt przyjemna. Ciężko było utrzymać tor jazdy na głębokim śniegu, a gdy już rower się zatrzymał, to powrót do jazdy sprawiał duże problemy.
Buty mi przemokły... Dziwne... ;)
Muszę zamówić ochraniacze.
Zjechaliśmy także szutrami. Było zdecydowanie łatwiej niż podjeżdżać, ale trzeba było unikać jazdy po naszych wcześniejszych śladach.
W drodze powrotnej trochę zmarzliśmy. Ale i tak było warto pojechać :).
Myślibórz
Środa, 24 października 2012 | dodano:29.10.2012
Km: | 59.50 | Km teren: | 10.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Z Bożeną i Łukaszem do Myśliborza na pierogi... Cóż mogę napisać więcej o takim wypadzie? Hmm... Pierogi były bardzo dobre ;).
Górzec
Wtorek, 23 października 2012 | dodano:29.10.2012
Km: | 51.80 | Km teren: | 13.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Z Bożeną i Łukaszem na Górzec. Podjazd szutrami, a zjazd kapliczkami.
Na zjeździe było.. ciekawie. Mokre kamienie to problem, ale mokre kamienie i mokre liście, to już mieszanka wybuchowa ;). Na szczęście obyło się bez gleby...
Na zjeździe było.. ciekawie. Mokre kamienie to problem, ale mokre kamienie i mokre liście, to już mieszanka wybuchowa ;). Na szczęście obyło się bez gleby...
Lądek Zdrój - Legnica
Niedziela, 21 października 2012 | dodano:29.10.2012
Km: | 150.00 | Km teren: | 6.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tak na krótko o powrocie z Lądka Zdroju do Legnicy.
A krótko, bo i za bardzo nie ma o czym pisać. Rano zdecydowałem że wrócę szosą do Legnicy, a nie tak jak w pierwszą stronę, szynobusem.
Raz że chciałem wrócić tak o 18:00 (szynobus odjeżdżał z Kłodzka po 18:00, a w Legnicy był o 21:00), żeby zdążyć jeszcze zrobić parę rzeczy przed poniedziałkiem, a dwa że na mapie nie znalazłem ciekawej trasy bliżej Kłodzka, w dodatku i tak trudno byłoby dobrze zapanować nad czasem i pewnie skończyłoby się na tym, że przez godzinę marzłbym w Kłodzku czekając na pociąg...
Wstałem o 7:30 i nie śpieszyłem się za bardzo. Na zewnątrz mgła, co oznaczało ponownie chłodny poranek i miałem nadzieję, że tak jak dzień wcześniej, około godziny dziesiątej po mgle nie będzie już śladu.
W drogę ruszyłem o 09:30. W Lądku kupiłem jeszcze dużą wodę i po chwili zabawy z przelaniem do bukłaka, wyjeżdżałem już z miasta.
Nie spodziewałem się natomiast tego, że zacznę od kilkukilometrowego podjazdu przez las :). Plus, że szybko się rozgrzałem.
I jak się okazało, był to najciekawszy fragment trasy i bardzo mi ten asfaltowy podjazd przypadł do gustu, szczególnie teraz, w jesiennych barwach.
Kilka fotek, w większości lekko rozmazanych, bo cykałem w trakcie podjazdu nie zatrzymując się.
W końcu rozpoczyna się zjazd, którym dojeżdżam do Złotego Stoku.
Dalej już tak ciekawie nie jest, no ale to było do przewidzenia.
Jadę sobie głównymi drogami, na szczęście ruch nie jest zbyt duży. Górki niestety zostają za plecami.
Ząbkowice, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Jawor, Myślibórz... Po drodze tylko jedna przerwa na stacji paliw.
A o tym że pojadę przez Myślibórz, postanowiłem już w trakcie tego pierwszego (i jak się okazało ostatniego) podjazdu.
Za zaoszczędzoną na bilecie powrotnym kasę, postawiłem sobie o to taki smaczny posiłek. W sam raz na zakończenie udanego weekendu...:)
A krótko, bo i za bardzo nie ma o czym pisać. Rano zdecydowałem że wrócę szosą do Legnicy, a nie tak jak w pierwszą stronę, szynobusem.
Raz że chciałem wrócić tak o 18:00 (szynobus odjeżdżał z Kłodzka po 18:00, a w Legnicy był o 21:00), żeby zdążyć jeszcze zrobić parę rzeczy przed poniedziałkiem, a dwa że na mapie nie znalazłem ciekawej trasy bliżej Kłodzka, w dodatku i tak trudno byłoby dobrze zapanować nad czasem i pewnie skończyłoby się na tym, że przez godzinę marzłbym w Kłodzku czekając na pociąg...
Wstałem o 7:30 i nie śpieszyłem się za bardzo. Na zewnątrz mgła, co oznaczało ponownie chłodny poranek i miałem nadzieję, że tak jak dzień wcześniej, około godziny dziesiątej po mgle nie będzie już śladu.
W drogę ruszyłem o 09:30. W Lądku kupiłem jeszcze dużą wodę i po chwili zabawy z przelaniem do bukłaka, wyjeżdżałem już z miasta.
Nie spodziewałem się natomiast tego, że zacznę od kilkukilometrowego podjazdu przez las :). Plus, że szybko się rozgrzałem.
I jak się okazało, był to najciekawszy fragment trasy i bardzo mi ten asfaltowy podjazd przypadł do gustu, szczególnie teraz, w jesiennych barwach.
Kilka fotek, w większości lekko rozmazanych, bo cykałem w trakcie podjazdu nie zatrzymując się.
W końcu rozpoczyna się zjazd, którym dojeżdżam do Złotego Stoku.
Dalej już tak ciekawie nie jest, no ale to było do przewidzenia.
Jadę sobie głównymi drogami, na szczęście ruch nie jest zbyt duży. Górki niestety zostają za plecami.
Ząbkowice, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Jawor, Myślibórz... Po drodze tylko jedna przerwa na stacji paliw.
A o tym że pojadę przez Myślibórz, postanowiłem już w trakcie tego pierwszego (i jak się okazało ostatniego) podjazdu.
Za zaoszczędzoną na bilecie powrotnym kasę, postawiłem sobie o to taki smaczny posiłek. W sam raz na zakończenie udanego weekendu...:)
Masyw Śnieżnika
Sobota, 20 października 2012 | dodano:23.10.2012
Km: | 105.80 | Km teren: | 35.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Prawdopodobnie ostatni tak ciepły i ładny weekend w tym roku, postanowiłem przeznaczyć w całości na rowerowe wojaże.
W sumie dopiero w piątek zdecydowałem, że jadę pociągiem do Kłodzka, a następnie asfaltami dojeżdżam do położonej na polsko-czeskiej granicy Przełęczy Międzyleskiej. Dopiero wtedy wjadę w teren, a konkretnie na pieszy, niebieski szlak E3.
Po czterech godzinach snu, totalnie niewyspany, wstaję o piątej rano, godzinę przed pociągiem i szybko zabieram się za pakowanie.
Do spowitego mgłą Kłodzka dojeżdżam około 09:20. Jest zimno. Ubieram czapkę i rękawiczki zimowe, które zapakowałem w ostatniej chwili. Jadę tak we mgle przez prawie godzinę.
Z Kłodzka do Przełęczy Międzyleskiej jest prawie 50 km. To więcej niż się tego spodziewałem patrząc na mapę.
Po drodze tylko jeden postój - nie mogłem się powstrzymać przejeżdżając obok piekarni.
Na przełęcz planowałem dojechać o 12:00. Byłem trzy minuty przed czasem :).
Rozpogodziło się na dobre i tak pozostało już do zachodu słońca.
W tym miejscu rozpoczyna się odcinek sudecki "Europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E3".
W zasadzie mógłbym wjechać na szlak już w Międzylesiu, ale jakiś czas temu postanowiłem sobie, że chciałbym przejechać mniejszymi fragmentami całą sudecką część tego szlaku. Pomysł lekko podupadł po tym, gdy na odcinku przez Rudawy Janowickie zaliczyłem dwie gleby i stłukłem żebro...;)
Zjeżdżam z przełęczy asfaltem, ale wkrótce szlak skręca na przyjemny szutrowy podjazd, zakończony zjazdem do Międzylesia.
W Międzylesiu chwilę błądzę, gdy szlak z żółtego zmienia się na niebieski. W końcu odnajduję niebieskie oznaczenia, wracam jeszcze po wodę i zostawiam Międzylesie za plecami.
Tą samą drogą, przez jakiś czas prowadzi rowerowy szlak ER-2, który kończy się na granicy polsko-niemieckiej. Ostatnia szansa na zmianę decyzji, ale nie, jadę dalej E3.
Przede mną trzykilometrowy podjazd przez las. Trochę kamieni, ale ogólnie spokojnie do podjechania.
Widać jednak, że dawno nie jeździłem sam. Źle rozkładam siły i kompletnie zagotowałem się w trakcie podjazdu.
Przyjemnie jedzie się drogą polną, na wysokości siedmiuset metrów, z widokami na otaczające wzgórza i jesienne krajobrazy.
Wrzucam na "luz". I tak nie ma gdzie się śpieszyć, bo do zmroku raptem kilka godzin, więc zbyt daleko i tak nie zajadę.
Przerwa na zupkę, jeszcze zanim rozpocznę właściwy podjazd pod "Halę pod Śnieżnikiem".
W sumie podjazd ma ok. 8 kilometrów. Przez większą część prowadzi przyjemną szutrówką. Ale gdy później pojawiają się kamienie, czy sporadycznie korzenie, robi się jeszcze ciekawiej :).
W Schronisku PTTK na Hali pod Śnieżnikiem spory ruch. Wszyscy jak widać postanowili wykorzystać taki ładny weekend.
Jedyne potwierdzenie, że faktycznie jestem na szlaku E3 ;).
Szukam chwilę gdzie skręca szlak ze schroniska i ku mojemu zdziwieniu, nie jest to ładna szutrówka. Muszę się więc cofnąć 100 metrów.
Odnajduję szlak na krótkim, trawiastym podjeździe.
I jadę sobie pięknym singlem. Kamienie, korzenie, co kto lubi... Ale wszystko jest do przejechania.
Żeby było ciekawiej, takie o to mam widoki z lewej strony...
Dojeżdżam do skrzyżowania. Początkowo jadę tą samą drogą, ale nie odnajduję szlaku. Wracam się i sprawdzam drugą odnogę. Też nic. W końcu sprawdzam tą wyglądającą na najtrudniejszą. Znalazłem!
Słońce już powolutku świeci coraz słabiej.
Przy okazji tego szukania szlaku, natrafiam na własne ślady...
Chciałem teren. Mam teren. Zjazd w większości jest totalnie zasypany wielkimi kamieniami. Zjeżdżam po 10 metrów i muszę zeskakiwać z roweru. Tracę więcej czasu, niż na podjeździe.
Gdy w końcu dojeżdżam do szutrówki, to wręcz puszczam hamulce na zjeździe. Obijam sobie ten nieprzejezdny, kamienisty zjazd.
Kolejne kilometry prowadzą właśnie takimi szutrówkami. Jest dam dużo szlaków rowerowych, a tereny wręcz do jazdy. Do tego te jesienne kolorki...
Gdy po raz kolejny szukam szlaku, orientuję się że jest już 17:30. Niestety najwyższa pora zjechać ze szlaku.
Zjeżdżam z niebieskiego E3, tuż przed podjazdem pod Przełęcz Płoszczynę.
Zakładam lampki i jadę szosą do Lądka Zdroju.
Na miejscu szybki posiłek i znajduję nocleg.
Ogólnie na szlaku było bardzo przyjemnie. Obawiałem się dużej ilości liści, ale szlak prowadził głównie lasami iglastymi, więc problem praktycznie nie istniał.
Udało się też nie zaliczyć żadnej gleby, co mnie bardzo cieszy ;).
Na pewno wrócę tam na wiosnę z zamiarem kontynuowania jazdy szlakiem E3.
10 000 km, czyli tegoroczny cel, osiągnięty :).
Mapka: http://app.strava.com/rides/25573632
W sumie dopiero w piątek zdecydowałem, że jadę pociągiem do Kłodzka, a następnie asfaltami dojeżdżam do położonej na polsko-czeskiej granicy Przełęczy Międzyleskiej. Dopiero wtedy wjadę w teren, a konkretnie na pieszy, niebieski szlak E3.
Po czterech godzinach snu, totalnie niewyspany, wstaję o piątej rano, godzinę przed pociągiem i szybko zabieram się za pakowanie.
Do spowitego mgłą Kłodzka dojeżdżam około 09:20. Jest zimno. Ubieram czapkę i rękawiczki zimowe, które zapakowałem w ostatniej chwili. Jadę tak we mgle przez prawie godzinę.
Z Kłodzka do Przełęczy Międzyleskiej jest prawie 50 km. To więcej niż się tego spodziewałem patrząc na mapę.
Po drodze tylko jeden postój - nie mogłem się powstrzymać przejeżdżając obok piekarni.
Na przełęcz planowałem dojechać o 12:00. Byłem trzy minuty przed czasem :).
Rozpogodziło się na dobre i tak pozostało już do zachodu słońca.
W tym miejscu rozpoczyna się odcinek sudecki "Europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E3".
W zasadzie mógłbym wjechać na szlak już w Międzylesiu, ale jakiś czas temu postanowiłem sobie, że chciałbym przejechać mniejszymi fragmentami całą sudecką część tego szlaku. Pomysł lekko podupadł po tym, gdy na odcinku przez Rudawy Janowickie zaliczyłem dwie gleby i stłukłem żebro...;)
Zjeżdżam z przełęczy asfaltem, ale wkrótce szlak skręca na przyjemny szutrowy podjazd, zakończony zjazdem do Międzylesia.
W Międzylesiu chwilę błądzę, gdy szlak z żółtego zmienia się na niebieski. W końcu odnajduję niebieskie oznaczenia, wracam jeszcze po wodę i zostawiam Międzylesie za plecami.
Tą samą drogą, przez jakiś czas prowadzi rowerowy szlak ER-2, który kończy się na granicy polsko-niemieckiej. Ostatnia szansa na zmianę decyzji, ale nie, jadę dalej E3.
Przede mną trzykilometrowy podjazd przez las. Trochę kamieni, ale ogólnie spokojnie do podjechania.
Widać jednak, że dawno nie jeździłem sam. Źle rozkładam siły i kompletnie zagotowałem się w trakcie podjazdu.
Przyjemnie jedzie się drogą polną, na wysokości siedmiuset metrów, z widokami na otaczające wzgórza i jesienne krajobrazy.
Wrzucam na "luz". I tak nie ma gdzie się śpieszyć, bo do zmroku raptem kilka godzin, więc zbyt daleko i tak nie zajadę.
Przerwa na zupkę, jeszcze zanim rozpocznę właściwy podjazd pod "Halę pod Śnieżnikiem".
W sumie podjazd ma ok. 8 kilometrów. Przez większą część prowadzi przyjemną szutrówką. Ale gdy później pojawiają się kamienie, czy sporadycznie korzenie, robi się jeszcze ciekawiej :).
W Schronisku PTTK na Hali pod Śnieżnikiem spory ruch. Wszyscy jak widać postanowili wykorzystać taki ładny weekend.
Jedyne potwierdzenie, że faktycznie jestem na szlaku E3 ;).
Szukam chwilę gdzie skręca szlak ze schroniska i ku mojemu zdziwieniu, nie jest to ładna szutrówka. Muszę się więc cofnąć 100 metrów.
Odnajduję szlak na krótkim, trawiastym podjeździe.
I jadę sobie pięknym singlem. Kamienie, korzenie, co kto lubi... Ale wszystko jest do przejechania.
Żeby było ciekawiej, takie o to mam widoki z lewej strony...
Dojeżdżam do skrzyżowania. Początkowo jadę tą samą drogą, ale nie odnajduję szlaku. Wracam się i sprawdzam drugą odnogę. Też nic. W końcu sprawdzam tą wyglądającą na najtrudniejszą. Znalazłem!
Słońce już powolutku świeci coraz słabiej.
Przy okazji tego szukania szlaku, natrafiam na własne ślady...
Chciałem teren. Mam teren. Zjazd w większości jest totalnie zasypany wielkimi kamieniami. Zjeżdżam po 10 metrów i muszę zeskakiwać z roweru. Tracę więcej czasu, niż na podjeździe.
Gdy w końcu dojeżdżam do szutrówki, to wręcz puszczam hamulce na zjeździe. Obijam sobie ten nieprzejezdny, kamienisty zjazd.
Kolejne kilometry prowadzą właśnie takimi szutrówkami. Jest dam dużo szlaków rowerowych, a tereny wręcz do jazdy. Do tego te jesienne kolorki...
Gdy po raz kolejny szukam szlaku, orientuję się że jest już 17:30. Niestety najwyższa pora zjechać ze szlaku.
Zjeżdżam z niebieskiego E3, tuż przed podjazdem pod Przełęcz Płoszczynę.
Zakładam lampki i jadę szosą do Lądka Zdroju.
Na miejscu szybki posiłek i znajduję nocleg.
Ogólnie na szlaku było bardzo przyjemnie. Obawiałem się dużej ilości liści, ale szlak prowadził głównie lasami iglastymi, więc problem praktycznie nie istniał.
Udało się też nie zaliczyć żadnej gleby, co mnie bardzo cieszy ;).
Na pewno wrócę tam na wiosnę z zamiarem kontynuowania jazdy szlakiem E3.
10 000 km, czyli tegoroczny cel, osiągnięty :).
Mapka: http://app.strava.com/rides/25573632
Myślibórz
Piątek, 19 października 2012 | dodano:19.10.2012
Km: | 60.60 | Km teren: | 12.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Popołudniowa rundka z Bożeną i Łukaszem.
Ponieważ Łukaszowi działał tylko przedni hamulec, to ominęliśmy większe zjazdy...
Przez Słup i Męcinkę, szutrami do Chełmca i Myśliborza.
W Myśliborzu krótka przerwa pod sklepem. Przy okazji na spółę z Łukaszem zjedliśmy Bożeny eklera...
Powrót tą samą trasą.
Ponieważ Łukaszowi działał tylko przedni hamulec, to ominęliśmy większe zjazdy...
Przez Słup i Męcinkę, szutrami do Chełmca i Myśliborza.
W Myśliborzu krótka przerwa pod sklepem. Przy okazji na spółę z Łukaszem zjedliśmy Bożeny eklera...
Powrót tą samą trasą.